Am I ever going to see you again?

Łzy i bezradność ukołysały Pati do snu. Nie ruszyła się z miejsca od wyjścia Jimma. Od rozmowy z Laurą… Siedziała nieruchomo na kanapie , z kolanami wtulonymi w wiotkie ramiona i kiedy nie miała już siły płakać, zasnęła…

Obudziła się wczesnym rankiem, zmarznięta…  Przetarła opuchnięte od szlochu oczy i spojrzała na zegarek. Dochodziła piąta. Sprawdziła telefon, mając nadzieję, że Jimmy próbował się z nią skontaktować. Zawiodła się… Było zbyt wcześnie, żeby do niego dzwonić. „Nie mogę już dłużej czekać”- pomyślała jednak. Martwiła się o niego i chciała go mieć teraz przy sobie. Tak bardzo go potrzebowała. Wybrała jego numer i połączyła się. Jego telefon był wyłączony, co momentalnie zaalarmowało brunetkę. Serce biło jak szalone, kolejna fala bezradności dopadła ją, jak jej największa zmora. W pośpiechu, chaotycznie zaczęła krzątać się od salonu do sypialni. Wrzuciła na siebie pierwsze z brzegu jeansy i sweter, chwyciła torebkę, która leżała na podłodze obok łóżka, zabrała telefon i klucze i wybiegła z mieszkania. Na dworze było chłodno i Pati zadrżała, pocierając dłońmi ramiona, przez chwilę żałowała, że nie ubrała się cieplej, ale nie to było teraz priorytetem. Ruszyła przed siebie. Tak naprawdę nie miała żadnego planu , ale wiedziała, że musi porozmawiać z Jimmem i pierwszym miejscem, do którego teraz zmierzała było jego mieszkanie. 

Zdawała sobie sprawę, że ma gości, ale w tym momencie nie było to dla niej istotne. 

Zapukała do drzwi. Nikt nie otwierał. Ponowiła pukanie. Trzeci raz, czwarty. -„Otwórz, proszę. Obudź się!”- wyszeptała. Nie chciała robić hałasu na klatce schodowej i wywoływać niepotrzebnego zainteresowania i gniewu sąsiadów, ale serce biło coraz mocniej, a wraz z nim pukanie stawało się mocniejsze i bardziej dynamiczne…

Usłyszała przekręcany zamek u drzwi. Powracała nadzieja… 

Ale w drzwiach ukazał się Patrick. 

„Wszystko ok? – zapytał nielogiczne. 

„Mogę porozmawiać z Jimmem? To bardzo ważne…”

„Z Jimmem? – Paddy wydawał się wyraźnie zaskoczony -„Nie ma go w domu… Myślałem, że jest u ciebie?…”

„O mój Boże…. Gdzie on się podziewa?… – wyszlochała Pati. Było to raczej pytanie retoryczne. Nie oczekiwała odpowiedzi. Widziała osłupiałą twarz Patricka i miała świadomość, że mężczyzna nie ma pojęcia, gdzie jest teraz jego brat. 

„Możesz mi powiedzieć, co się stało?”- zapytał 

„Nawet nie wiem, gdzie zacząć… Pokłóciliśmy się… To znaczy… Stało się coś złego i Jimmy wyszedł z mojego mieszkania. Byłam pewna, że wrócił do siebie… „

„Dzwoniłaś do niego?… Co to znaczy >Stało się coś złego <?? 

„Tak, dzwoniłam… Jakieś piętnascie minut temu.  Jego telefon jest wyłączony. Strasznie się o niego martwię…”

„Wejdź…”- Patrick uchylił szerzej drzwi i zaprosił dziewczynę do środka. W tym samym czasie próbował połączyć się z bratem, niestety, bez skutku. -„Co się wydarzyło u ciebie w mieszkaniu? Dlaczego Jimmy wyszedł?”

Pati nie miała pojęcia, jak wytłumaczyć mu zaistniałą sytuację. Nie znała odpowiednich słów, które brzmiałyby inaczej, niż :

„Mój mąż mnie znalazł… Mąż, o którym Jimmy nie wiedział…. O którym nikt nic nie wiedział „- odpowiedziała głośno i uslyszała samą siebie i to, jak potwornie brzmiały wypowiedziane słowa. 

Patrick popatrzył na nią, ale nie potrafiła odczytać reakcji z jego twarzy. Przyglądał jej się ze spokojem i nie czuła się przez niego osądzana. Spodziewała się innej reakcji. 

A on jedynie spoglądał na nią w ciszy, czekał na jej wyznanie… Nie nalegał. Poczuła, że jest tam dla niej i może mu zaufać. Nie wiedziała, dlaczego, ale tak właśnie czuła się w tamtej chwili. 

„Możesz sobie wyobrazić, jak bardzo to zraniło Jimma…”- kontynuowała -„Nie mogę sobie tego wybaczyć… Uwierz mi, chciałam mu o tym już dawno powiedzieć, ale zwyczajnie nie wiedziałam jak… Nie uciekłam z Polski bez powodu. Nie chcę jednak na razie o tym opowiadać. Chcę najpierw porozmawiać z Jimmem… 

„Rozumiem” – odrzekł Patrick z sympatią..-„I wierzę, że miałaś powód zarówno do ucieczki, jak i do tego, żeby ukryć prawdę o małżeństwie przed moim bratem. Musimy teraz jak najszybciej dowiedzieć się, gdzie przebywa Jimmy. Wiesz, jaki on jest… Czasami działa zbyt porywczo…”

” Wiem o tym doskonale… I nie mogę znieść faktu, że, gdziekolwiek jest, prawdopodobnie bije się z własnymi myślami… ” 

” Pierwsze, co zrobię, to zadzwonię do naszych sióstr, Maite i Patricii. Być może przenocował u nich. – zaproponował Patrick – „Później obudzę Joeyego i uprzedzę go, że wychodzę i, żeby dał mi znać, jeśli Jimmy wróci do domu przede mną. „

” Dobry pomysł. Nie zdradzaj mu jednak wszystkich szczegółow, proszę. Wolałabym dzisiaj uniknąć złośliwych komentarzy z jego strony.”

„Jasna sprawa.”

Patrick skontaktował się z siostrami, ale niestety Jimmy nie zawitał u żadnej z nich. Porozmawiał też z Joeym, chociaż ten najprawdopodobniej wpuścił tę rozmowę jednym uchem i wypuścił drugim.  Ostatniej nocy wrócił dość późno i teraz odsypiał imprezę, nie przewidując, że zostanie obudzony o tak wczesnej godzinie. Patrick domyślał się, że z Joeym nie będzie kontaktu do samego wieczora i nawet, jeśli Jimny wróci do domu, on nie będzie miał o tym zielonego pojęcia. 

„Ok, zastanówmy się, gdzie powinniśmy rozpocząć nasze poszukiwania? „-Mężczyzna oparł się o lodówkę i spojrzał na Pati z nadzieją, że ma ona lepsze rozeznanie od niego w tej kwestii. 

Ale Pati zdawała się tak samo beznadziejnie pogubiona… 

Po chwili przypomniała sobie o pewnym miejscu, chociaż nie była przekonana, czy ta wiedza będzie w najmniejszym stopniu pomocna .- „Może… Hmmm… Może moglibyśmy sprawdzić ulubiony pub Jimma? Wiem, że nie znajdziemy go tam o tej godzinie, ale na piętrze nad pubem znajduje się niewielki hotel. Być może zatrzymał się w nim na noc?”

„Niezły pomysł”- przytaknął Patrick, jednocześnie otwierając szafkę, w której jego brat przechowywał kluczyki do samochodu – „Wygląda na to, że Jimmy zabrał auto, czyli możemy sprawdzać wybrane parkingi, zaczynając od tego przy pubie.”

Nie zastanawiając się chwili dłużej, zamówił taksówkę, która pojawiła się w niecałe 15 minut. Pub wspomniany przez Pati znajdował się w okolicy, w której mieszkali, więc już po kilku minutach byli na miejscu. Sprawdzili nie tylko parking, który znajdował się pomiędzy knajpą i szeregiem butików oraz sklepów spożywczych, ale również sąsiednie uliczki. Ruchliwa zwykle okolica świeciła o tej porze pustkami, dzięki czemu łatwiej było im zbadać teren. Niestety, poszukiwania nie przyniosły zamierzonego rezultatu. 

Po powrocie do taksówki poprosili kierowcę, aby dał im chwilę na zastanowienie się, dokąd chcieliby pojechać w następnej kolejności. Starszy pan zapewnił, że nie ma najmniejszego problemu,przysłuchując się jednocześnie konwersacji przeprowadzanej przez nieznaną mu parę. 

„I co dalej? – westchnąl Patrick – „Moglibyśmy przeszukać wszystkie parkingi hotelowe w Kolonii, ale wątpię, że zdołalibyśmy zaliczyć wszystkie do północy… A po Jimmym można się spodziewać wszystkiego. Nawet tego, że wyjechał znacznie dalej…”

„Nie wiem, Patrick, nie mam pojęcia… Ale tak bardzo chcę go mieć teraz przy sobie. Chcę wiedzieć, że jest bezpieczny. „.- oczy Pati powoli zapełniały się łzami, których nie zdołała opanować – „Nawet, jeśli zajmie nam to cały dzień… I całą noc.. Muszę go odnaleźć. Jego telefon wciąż jest wyłączony…”

Pati skuliła się na tylnym siedzeniu taksówki i przykładając twarz do zimnej szyby pozwoliła łzom spływać bezładnie po dygocących policzkach. Patrick przysunął się bliżej do dziewczyny i przytulił jej drżące ciało do siebie. Delikatnie głaszcząc jej ramię wyszeptał – „Wszystko będzie dobrze, obiecuję.”

Tego właśnie Pati potrzebowała tak bardzo… Tych słów… I czyjejś obecności. Nie spodziewała się, że to właśnie w towarzystwie Patricka odnajdzie te chwilowe ukojenie… Że to w jego ramionach poczuje się bezpieczna, choćby na moment. Nic i nikt nie był w stanie zastąpić jej ukochanego Jimma, ale poczuła ulgę, że to jego brat zaopiekował się jej zagubionym sercem…

„Przepraszam, że się wtrącę…”- usłyszeli ni zowąd głos taksówkarza -„I, być może, nie jest to rada, jaką chcielibyście usłyszeć, ale skoro nie macie kontaktu z kimś, kto ewidentnie jest wam bliski, może warto skontaktować się z lokalnym szpitalem?…”

Pati zamarła. W pierwszej chwili ogarnęło nią przerażenie. Później zwątpienie. I wściekłość…”Jak on śmie sugerować takie rzeczy, kiedy my już i tak umieramy ze strachu?!” -pomyślała. Szybko jednak poskromiła gniewne myśli. 

„Ma Pan rację”- przytaknął Patrick i ścisnął dłoń Pati, zwracając się do niej – „Zadzwońmy… Wykluczymy w ten sposób tę opcję. ” 

Taksówkarz podał Patrickowi numery do dwóch głównych szpitali w rejonie. W żadnym z nich imię Jimma nie zostało zarejestrowane. 

Oboje odetchnęli z ulgą. 

Nie zmieniało to jednak faktu, że nadal byli daleko od zlokalizowania pobytu Jimma. 

„Pojedźmy pod mur…” – zasugerowała nagle Pati.

„Mur?…- Patrick nie zaskoczył w pierwszej chwili, ale szybko oprzytomniał – „Oczywiście! Masz rację! Jimmy często wraca w to miejsce, szczególnie, kiedy potrzebuje czasu na przemyślenia… Dlaczego na to nie wpadłem?!”

„Warto sprawdzić… Nie twierdzę, że teraz będzie tam stał… Ale kto wie, czy nie przenocował w samochodzie gdzieś w okolicy… „

„Całkiem możliwe.” 

„Mój biedny Jimmy…”- Pati odwróciła głowę w stronę okna i wpatrywała się w zmieniające się obrazy na zewnątrz. Taksówka mknęła przez wciąż śpiące miasto, ale ona czuła, jakby czas zatrzymał się w miejscu. Bez Jimma nic nie miało sensu.. 

„On uwielbia odwiedzać to miejsce.” – głos Patricka wyrwał ją z przygnębiających przemyśleń, za co była mu wdzięczna – „Lubi wspominać nasze dziecinstwo i czasy wczesnej młodości. Barka i mur są symbolem tej wolności, którą po czasie straciliśmy. Stadiony i wywiady nigdy nie były dla niego. Dla mnie zresztą też nie…”

Kiedy dotarli na miejsce, Pati ujrzała słynny mur nad Renem, o którym Jimmy tak często jej opowiadał. Rozpoznała większość malunków, które tak precyzyjnie opisywał. Była szczęśliwa, że przez chwilę może poczuć tę bliskość Jimma. Żałowała, że to w takiej sytuacji udało jej się odwiedzić to słynne dla Kelly rodziny miejsce. Powinna być tutaj ze swoim ukochanym, zamiast zastanawiać się, gdzie on teraz jest. 

Minęli mur i kilka mniejszych parkingów, aż wreszcie wjechali w obszar budynków mieszkalnych, przy których zaparkowanych było kilka samochodów. Niestety, żaden z nich nie należał do Jimma. 

„Jest jeszcze jedno miejsce….”- ocknął się Patrick, po tym, jak oboje zamilkli na kilka minut, zrezygnowani brakiem efektów poszukiwania i dalszych pomysłów – ” Wiem, że Jimmy wciąż ma w tym hotelu znajomości. Bywał w nim nie jeden raz od czasu, kiedy wyprowadziliśmy się z niego. Wiem o tym, bo sam do niego często wracam. Znają mnie tam… „

„Mieszkaliscie w hotelu?”

„Tak. W Hyatt. Jest całkiem niedaleko. ” – Patrick pokierował taksówkarza pod właściwy adres, następnie wyjął komórkę, aby połączyć się z hotelem. 

Po drugiej stronie telefonu usłyszał przyjazne powitanie.

„Dzień dobry, z tej strony Patrick Kelly. Jestem stałym gościem w państwa hotelu.” – zaczął mężczyzna. Liczył na to, że zostanie rozpoznany, ale recepcjonistka wyraźnie nie miała pojęcia, kto połączył się z hotelem.

„Jak mogę Panu pomóc?”

„Zastanawiam się, czy mój brat, Jimmy Kelly, przebywa obecnie w państwa hotelu? „

„Przykro mi bardzo, ale nie możemy udzielać takich informacji.”

„To bardzo ważne. Jestem pewien, że może mi pani pomóc”- nalegał – „Nazywam się Patrick Kelly…”

„Niestety, powtarzam, nie jestem w stanie udzielić informacji na temat listy gości w naszym hotelu.”

„Ok, ok, rozumiem. Jest w takim razie szansa, aby porozmawiać z menegerem hotelu? „

„Tak”- odpowiedziała kobieta po chwili zawahania -„Pan Robin Saunders jest dostępny. Połączyć Pana? „

„Proszę go poprosić, aby zszedł do recepcji. Właśnie podjeżdżam pod hotel.”- Patrick podziękował i rozłączył się,po tym, gdy recepcjonistka obiecała, że przekaże informację. 

„Nie mogliśmy najpierw sprawdzić parkingu?”- zapytała Pati. 

„Jest strzeżony” – uśmiechnął się Patrick i mrugnął, nieco sarkastycznie, ale zalotnie w stronę dziewczyny, co rozpromieniło na moment twarz dziewczyny. 

„Robin, manager generalny hotelu, powinien czekać na nas w recepcji.”- wyjaśnił na szybko mężczyzna, kiedy wysiadali z samochodu zaparkowanego pod ogromnym budynkiem -„Pracuje w hotelu od dawna i mogę śmiało powiedzieć, że znamy się, jak łyse konie. Wypiliśmy nawet razem browara po godzinach…”- zaśmiał się ponownie i Pati zauważyła, że lubi ten jego szarmancki i figlarny uśmiech. 

Hall i recepcja hotelu wywarły ogromne wrażenie na dziewczynie., która z zachwytem podziwiała przepiękne wnętrze, białe kolumny łączące podłogę z wysokim, podświetlonym sufitem, stylowe meble obite skórą w kolorze beżowym, gigantyczne donice, a w nich rośliny i drzewka ozdobne… 

„Witaj Patrick”- zobaczyła przed sobą niskiego mężczyznę, z lekkim, jasnym zarostem, który żwawym krokiem zbliżał się w ich kierunku – „Miło mi cię znowu widzieć. Emma, nasza recepcjonistka przekazała mi, że ktoś pilnie chce ze mną porozmawiać, ale nie wspomniała, że to chodzi o ciebie.”

„Witaj Robin. Miło mi, że znalazłeś dla mnie chwilę… Pozwól, że przedstawię ci Pati, dziewczynę mojego brata Jimma. Chcieliśmy mu zrobić niespodziankę… „- wyjaśnił dumny ze swojego podstępnego planu Patrick – „Wiemy, że Jimmy został tutaj na noc, bo nas o tym wczoraj poinformował. Pati była w odwiedzinach u swojej rodziny przez ostatnie dwa tygodnie i Jimmy nie ma pojęcia, że już wróciła… Zdajemy sobie sprawę, że jest wcześnie…” – spojrzał na zegar wiszący tuż nad recepcją, który wskazywał zaledwie kwadrans po siódmej – „Jimmy ma spotkanie tego ranka i nie chcieliśmy go minąć…”

„Hmm…”- Robin podrapał się po głowie i przez moment nic nie powiedział, obserwując raz Pati, raz swojego znajomego. – „Zobaczę, co da się z tym zrobić…”- mówiąc to odszedł w kierunku recepcji i podszedł do kobiety, która obserwowała całą sytuację. Po chwili ujrzeli go sięgającego po słuchawkę telefonu…

„Jimmy jest tutaj!…”- ucieszyła się Pati -„Oh, świetny plan Patrick.” 

„Dzięki”- dziewczyna została obdarzona kolejnym uśmiechem bruneta. 

„Tak się cieszę, że jest bezpieczny. Nie masz pojęcia, jaka jestem teraz szczęśliwa. Mam mu tyle do powiedzenia. Mam nadzieję, że mi to wszystko wybaczy.”

„Jestem pewien, że tak będzie. „

„Robin wraca.” – zauważyła mężczyznę, który skończył właśnie rozmowę telefoniczną i opuścił recepcję. 

„Nie wiem, jak mam wam to przekazać…”- zaczął mężczyzna, ewidentnie skrępowany – „Jimmy nie życzy sobie żadnych wizyt ani połączeń z jego pokojem. Przykro mi bardzo, ale nie jestem w stanie wam pomóc. „

„Przekaż mu proszę, że ja tu jestem. Chcemy z nim porozmawiać. Poproś go, aby zszedł, choćby na pięć minut.”- Patrick nalegał zdeterminowany. 

„Obawiam się, że nie jest to możliwe. Jestem zobowiązany chronić prywatności i postępować zgodnie z prośbą naszego gościa. Przepraszam.”

Patrick podziękował swojemu znajomemu za starania i razem z Pati opuścił teren hotelu..W milczeniu wsiedli do taksówki. 

„Dokąd teraz? – zapytał kierowca 

„Do domu…”- odparła przygnębiona Pati, a Patrick podał taksówkarzowi adres jej mieszkania. 

Kiedy podjechali pod budynek, Patrick zapłacił za kurs i, ku zdziwieniu dziewczyny, wysiadł razem z nią z samochodu. 

„Zostanę z tobą. Nie chcę, żebyś była teraz sama.”

„Poradzę sobie…”

„Wiem… Ale pomimo tego, co się stało, wiem, że mój brat życzyłby sobie, żebym się tobą zaopiekował.”

„Hmmm, nie wydaje ci się, że gdyby mu zależało, wyszedłby do mnie i dałby szanse wyjaśnić?…”

„Daj mu trochę czasu.” – przekonywał Patrick wchodząc za dziewczyną do jej mieszkania. -„Za bardzo cię kocha, żeby odpuścić. Ta wiadomość spadła na niego jak grom z jasnego nieba. Jest w szoku.”

Usiedli na kanapie obok siebie. 

” Pamiętaj, obiecałem ci, że wszystko będzie dobrze. I tak będzie ” 

Pati uslyszala dźwięk wiadomości dochodzący z torebki. Wyjęła telefon i serce zabiło jej mocniej na widok smsa od Jimma. Przeczytała :

„Nie kontaktuj się więcej ze mną i nie przyjeżdżaj do tego, ani innego hotelu. Nie wiem naprawdę, co musiałbym od ciebie usłyszeć, aby choć w połowie zrozumieć kłamstwo, którym karmiłaś mnie od samego początku. Nasz związek zakończył się wraz z zaufaniem, które do ciebie straciłem. Żegnaj. Jimmy. „

Pomimo bólu, który Pati w tym momencie czuła, wstała z kanapy i wiedziała dokładnie, co musi teraz zrobić…

Is anybody gonna help me, when I’m down…

Jimmy cofnął się kilka kroków w tył, wpatrując się zdezorientowanym wzrokiem w mężczyznę stojącego  w progu i ewidentnie czekającego na jakąkolwiek reakcję. 

” Zdaje się, że to pomyłka…”- wydukał w końcu niepewnym głosem. Czuł niezrozumiały dyskomfort, który wzrastał wraz ze zmieniającym się wyrazem twarzy tego obcego, nieprzyjaźnie wyglądającego mężczyzny. Poczuł nagłą falę gorąca oblewającą jego ciało, nogi stały się tak miękkie, że wydawało mu się, że za chwilę  upadnie bezwładnie na podłogę, chociaż w tym momencie wolałby zapaść się głęboko pod nią. Nie miał pojęcia, o co chodzi, nie rozumiał przyczyny wizyty niespodziewanego gościa, ale horror na twarzy nieznajomego bruneta dał mu do zrozumienia, że wiadomość, jaką niebawem usłyszy nie będzie należała do najprzyjemniejszych…

„Chciałbym porozmawiać z moją żoną… Wiem, że przebywa pod tym adresem. Gdzie mogę znaleźć Anastazję?…”

Słysząc te słowa Jimmy odetchnął z ogromną ulgą. Wszystko to, czego przez ostatnie sekundy tak bardzo się obawiał,wszystkie czarne myśli -zniknęły. Zganił samego siebie w myślach, za to, że był tak głupi, że prawie uwierzył w coś, co byłoby przecież tak absurdalne….

” Przykro mi, ale tu nie mieszka żadna Anastazja. Tak, jak przypuszczałem, pomylił pan adres ” 

„Wątpię” – odrzekł brunet szyderczo. -„Zapewne przedstawiła się używając swojego drugiego imienia… Patrycja? Pati? „

W tym momencie fala gorąca, którą Jimmy poczuł wcześniej, zamieniła się w lawinę żalu, goryczy i niedowierzania. Stracił ostatnią garstkę nadziei. Nie mógł uwierzyć w to, co właśnie się wydarzyło. Nie potrafił skleić tych kilku słów nieznajomego w logiczną całość… 

„Żona?….”- to jedyny dźwięk, który udało mu się wydobyć z zaciśniętego gardła… 

„Paweł???” – mężczyźni usłyszeli przerażony głos dochodzący z głębi mieszkania. 

Pati stała przed drzwiami łazienki, spoglądając w stronę swojego męża. W jej oczach malował się nie tylko strach i bezradność, ale również niedowierzanie. W przeciągu kilku sekund przez głowę przebiegło jej setki myśli, a każda z nich była bardziej chaotyczna od poprzedniej. Wiedziała, że grozi jej niebezpieczeństwo..Jej… I Jimmowi… „O Boże, Jimmy…” -pomyślała i łzy momentalnie zalały jej pobladłe policzki. Spojrzała na swojego ukochanego i chciała rzucić mu się w ramiona… Wytłumaczyć… Poszukać schronienia…. Ale nie mogła. Widziała żal i gniew Jimma i ironicznie stoicki spokój na twarzy Pawła. 

„Cieszę się, że cię wreszcie znalazłem… Żono moja… Tak nagle opuściłaś nasze przytulne gniazdko…  Ale teraz juz wiem, gdzie jesteś… I z kim… ” – pełne spokoju, a jednocześnie niewątpliwej grozy słowa mężczyzny przeszyły pokój, w którym oprócz przyspieszonego oddechu Pati, panowała niemalże grobowa cisza. 

„Wiesz dobrze, dlaczego uciekłam…” – odpowiedziała szybko Pati i po chwili żałowała swojej odwagi. Za wszelką cenę pragnęła wszystko wyjaśnić Jimmowi, ale jednocześnie obawiała się o potencjalne skutki i reakcję Pawła. Znała go zbyt dobrze. Wiedziała, że jest zdolny do zatrważających czynów. 

„Jak…. Jak mnie tutaj znalazłeś?… – zapytała niepewnie..

„Ależ proszę cię… Nie każ mi tak przedwcześnie kończyć mojej wyśmienitej rozrywki.”.- zadrwił Paweł -„Chciałaś zabawy w kotka i myszkę, to ci ją teraz zagwarantuję.”

Pomimo tego, że spojrzenia Pati i Jimma nie zbiegły się ze sobą, oboje poczuli przerażenie i niepewność. Jimmy miał wrażenie, że mąż Pati to psychopata. 

Ona o tym wiedziała… 

„Zostanę w mieście na jakiś czas. Odezwę się niedługo…”- mówiąc to, Paweł odwrócił się w stronę wyjścia i wyszedł z mieszkania, pozostawiając parę w totalnej konsternacji. W mieszkaniu zapanowała niekomfortowa, przeszywająca cisza.

Po chwili przerwał ją huk. 

Jimmy z impetem zatrzasnął drzwi, które nieproszony gość pozostawił otwarte i odwrócił się w stronę Pati. Po raz pierwszy, od tego co wydarzyło się dosłownie kilka minut temu, a wydawało się być całą, mroczną wiecznością, spojrzał jej w oczy…

„Powiedz mi, że to nieprawda…!! Powiedz mi, do cholery, że to jest jakiś tandetny koszmar!…. Powiedz cokolwiek…. Cokolwiek, co mnie w tej chwili uspokoi…..” 

” Przepraszam…”- wyłkała Pati.-„Przepraszam, że dowiedziałeś się o tym w taki sposób… To wszystko nie tak miało się wydarzyć. Uwierz mi, proszę… Nie miałam zamiaru cię okłamywać… 

” Oszczędź sobie…. – Jimmy ukrył twarz w dłoniach, nie chciał ujawniać swoich łez…- „Kiedy planowałaś mi o tym powiedzieć?? Bo jakikolwiek ten plan by nie był….Byłoby to o wiele za późno ” 

„Jimmy…”- dziewczyna próbowała zbliżyć się do ukochanego, ale zrezygnowała, kiedy ten odwrócił się do niej plecami i wskazał drżącą dłonią, aby nie podchodziła do niego. 

„To nie jest takie proste dla mnie…”

” A uważasz, że dla mnie jest?? Przestań być taką egoistką!” -krzyknął Jimmy -„W jednej chwili świat mi się zawalił, spotkałem twojego męża, o którego istnieniu nie miałem zielonego pojęcia i, który okazuje się typem nie z tej planety… A ty mi próbujesz wcisnąć bajkę, o tym, jak tobie jest ciężko?”

” Teraz przesadzasz… Nie masz pojęcia o czym mówisz… 

„Tu się z tobą zgodzę! Nie mam! Nie mam najmniejszego pojęcia kim jesteś, jakie są Twoje zamiary i czego ode mnie oczekujesz?!”

„Przestań krzyczeć… Proszę „- dziewczyna próbowała uspokoić rozwścieczonego Jimma – „Jeśli tylko dasz mi trochę czasu… Wyjaśnię Ci to wszystko…”

„Trochę czasu?? Nie wydaje ci się, że miałaś go wystarczająco dużo? Ile go potrzebujesz? Pół roku? Rok? Pięć lat? „.- Jimmy otworzył drzwi i wychodząc z mieszkania dodał – ” Nie masz pojęcia, jak bardzo sie na tobie zawiodłem.”

Pati wpadła w panikę. Chciała zatrzymać Jimma, bała się kolejnej rozłąki… Ale wiedziała, że jest na przegranej pozycji. Zdawała sobie sprawę ze swych kłamstw i jak bardzo go one zraniły. Czuła, że tym razem traci go na zawsze. Bezradnie patrzyła przez okno, za którym obraz Jimma oddalał się, aż w końcu zanikł zupełnie. 

Zrezygnowana usiadła na kanapie. Nie potrafiła powstrzymać łez i głośnego, pełnego krzywdy szlochu. Ostatnie słowa Jimma wbiły się w jej serce, niczym zimny, ostry sztylet i zraniły ją mocniej, niż strach przed duchem przeszłości, który wrócił, aby się zemścić…. To od czego uciekła, nawiedziło ją teraz i wiedziała już, że tym razem nie da rady się od niego uwolnić tak łatwo… 

Wstydziła się tej przeszłości, chociaż to ona była ofiarą. Już dawno chciała powiedzieć prawdę. Opowiedzieć, co się stało… Ale coś ją powstrzymywało… Nie chciała wracać do tego, co zostawiła za sobą, a każde wspomnienie o tym przywoływało ten sam, znajomy ból. Teraz żałowała, że nigdy nie odważyła się na tę rozmowę…

Dotarło do niej, że została sama. Sama ze swoim smutkiem i strachem. Jedyna osoba, do której chciałaby się przytulić i wyrzucić wszystko, co gnębiło ją tak strasznie od środka, odeszła z jej własnej winy. Gdyby tylko powiedziała mu o tym wcześniej… Gdyby mogła cofnąć czas o jeden dzień, o godzinę…

Siedziała bezruchomo od co najmniej godziny, wpatrując się w jeden, nic nie znaczący punkt w pustej ścianie, walcząc z gnębiącymi ją wyrzutami sumienia. Potrzebowała rozmowy. Jakichkolwiek informacji. Obietnicy, że będzie dobrze…

Znalazła jedyny kontakt w telefonie, ktory w tej chwili mógł jej w jakikolwiek sposób pomóc. Zawhała się przez chwilę, po czym nacisnęła przycisk połączenia….

„Witaj, Laura…” 

” Witaj… Cóż takiego skłoniło cię, aby do mnie zadzwonić? „

„Mam nadzieję, że się nie gniewasz, że się do ciebie odezwałam… Paweł tu był… Nadal nie potrafię zebrać myśli… Nie mam pojęcia, jak mnie tu znalazł…. Boję się strasznie…. I Jimmy… Nie wiem, gdzie on teraz jest…” 

„Hmmm, interesujące…”- Pati wyczuła drwinę w głosie Laury, ale domyśliła się, że była przyjaciółka wciąż ma jej za złe ostatnie wydarzenie w domu Patricka. 

„Wiem, że nie możesz mi pomóc i wcale od ciebie tego nie oczekuję. Ale nie mam nikogo innego, do kogo mogłabym zadzwonić. A ty przecież znasz moją historię od początku do końca. Wiesz przez jakie piekło przechodziłam. Rozumiesz chyba w jakim jestem teraz stanie.”

„Oh, naiwna ty…” -zaśmiała się Laura -„Gdybyś nie była taką niewdzięczną pseudo przyjaciółką, to nie musiałabym wyjawiać twojego sekretu….”

„O czym ty mówisz?…”

„W zasadzie nie powinnam ci o tym wspominać, bo nigdy nie miałaś się o tym dowiedzieć… Ale zrobiłaś ze mnie kompletną idiotkę i cieszy mnie, że mogę Ci się w końcu odwdzięczyć. To, że pokierowałam Pawła we właściwym kierunku do twojego przytulnego mieszkanka nie powinno cię wcale dziwić. Ale mam nadzieję, że ciosem będzie dla ciebie wiadomość, że nie byłam tylko biernym obserwatorem poczynań Pawła, ale starannie mu w tym dopingowałam. Zresztą wzajemnie wspieraliśmy się w wielu rzeczach, jeśli wiesz o czym mówię… I tak zostało do teraz… W sumie cieszyłam się, kiedy w końcu uciekłaś, bo nareszcie mogłam go mieć tylko dla siebie! „

Pati rozłączyła się. 

Jej życie, sekunda po sekundzie, rozpadało się w najdrobniejsze, niemożliwe do poskładania kawałki. Tysiące noży wbite w sam środek klatki piersiowej sprawiłyby mniejszy ból, niż ten, który teraz przeżywała, dowiedziawszy się tej okrutnej prawdy. Już nie miała komu zaufać. 

Pierwsze, co teraz musi zrobić, to prosić Jimma o wybaczenie. On musi dać jej szansę, wysłuchać… Bez niego nie da rady przejść przez kolejne piekło, które czeka na nią tuż za rogiem… 

13…”No lies”…

Dochodziła godzina czternasta, kiedy, zgodnie z prośbą Pati, podjechali pod budynek jej mieszkania. Dziewczyna czuła się bardzo zmęczona i,pomimo tego,że Jimmy zaprosił ją na obiad, musiała odmówić, gdyż desperacko potrzebowała kilku spokojnych godzin snu.

Bracia udali się do mieszkania Jimma, gdzie rozsiedli przy stole,popijając herbatę, którą starszy brat dla nich przygotował. Żaden z nich nie mógł dzisiaj nawet myśleć o alkoholu.

– Co teraz zrobisz z Joelle?- zwrócił się Jimmy do Patricka.

– Bądźmy realni… Chyba już niewiele można teraz zrobić…

– Coś jednak musisz postanowić…  Dopiero niedawno kupiliście nowy dom…

– Nie chce mi się teraz o tym myśleć – burknął Paddy, dając do zrozumienia, że sprawy finansowe są ostatnią rzeczą, która zaprząta mu teraz głowę. Oczywiście, zdawał sobie sprawę,że prędzej czy później będzie musiał podjąć odpowiednią decyzję, ale w tym momencie nie miał ochoty rozważać swojej, notabene, beznadziejnej sytuacji.

– Udane związki chyba nie są naszą mocną stroną – odparł sarkastycznie Joey.

– Coś w tym jest…- przytaknął Patrick z grymasem niezadowolenia na twarzy – Dobrze, że chociaż tobie jakoś się teraz układa – zwrócił się do Jimma.

– Swoje już też przeszedłem… Może faktycznie pora na lepsze dni…

– Życzę Ci tego – Paddy poklepał starszego brata po ramieniu.

– Ty też wyjdziesz na prostą…Zobaczysz. Tylko unikaj sytuacji komplikujących życie…

– Tak, tak… Unikaj prostaczek, które rozchylają uda po pięciominutowej znajomości -wtrącił Joey.

– Nie wiem, co ja wtedy myślałem, naprawdę….- przyznał Paddy, który wyraźnie żałował tego, co zaszło między nim, a Laurą tej feralnej nocy – Mógłbym zgonić na alkohol, ale to żadne usprawiedliwienie. Wstyd mi strasznie… Zakończonego związku z Joelle mi coprawda nie żal… Ale mogło to się odbyć zupełnie inaczej. A teraz wyszedłem na taką samą świnię, jak ona…

– Bez przesady…sprostował go Jimmy – Fakt, mogłeś wybrać lepiej, ale odbiłeś jedynie piłeczkę… Nie wspominając o tym, że w przypadku Joelle to nie był jednorazowy numerek…

– Nie zmienia to jednak faktu, że czuję się z tym fatalnie… Pomijając już to, jakie zdanie macie o Laurze, ja tej dziewczyny nawet nie znam…

– I nie chcesz jej poznać. Uwierz mi – zapewnił go starszy brat – Chociaż ja sam mało miałem z nią do czynienia, ale zdążyłem zaobserwować jej zachowanie i podejście do życia… Wolałbym, żeby Pati zerwała z nią kontakt, ale nie mogę jej przecież zabronić spotkań z nią.

– Ja na twoim miejscu tak właśnie bym zrobił – odparł Joey stanowczym tonem – Ta dziewczyna to chodzące kłopoty…

W duchu Jimmy przyznał rację swojemu bratu. Wiedział, że nic dobrego nie wyjdzie ze znajomości Pati z Laurą. Nie znał historii ich przyjaźni, ale przeczuwał,że nie wyglądała ona tak kolorowo, jak o niej opowiadała dziewczyna. Miał nadzieję, że  pobyt Pati w Kolonii z czasem sprawi, że stosunki między przyjaciółkami zbledną, nie zamierzał jednak sam w to ingerować, gdyż zdawał sobie sprawę,że mogłoby to obrócić się przeciwko niemu.

Minęła godzina dwudziesta, ale pomimo w miarę wczesnej godziny, mężczyzn niespodziewanie dopadło zmęczenie. Po pospiesznie zjedzonej kolacji Jimmy położył się na kanapie w salonie, udostępniając sypialnię swoim braciom, którzy nie mieli innego wyboru,jak dzielić jedno łóżko… Na szczęście dla nich, było ono sporych rozmiarów, stwarzając sytuację nieco mniej niezręczną.

Pati tymczasem niedawno obudziła się z popołudniowej drzemki, która lekko przedłużyła się, zostawiając dziewczynę lekko zdezorientowaną. Przeczytała właśnie wiadomość od Jimma, który życzył jej dobrej nocy. Nie chciała przerywać mu snu, więc postanowiła zostawić rozmowę z nim do jutra. Potrzebowała też chwili spokoju, żeby przemyśleć i przeanalizować to, co stało się w domu Patricka. Nadal było jej wstyd za swoją przyjaciółką, chociaż podświadomie wiedziała, że nie powinna czuć się w ten sposób. Nie mogła jednak nic na to poradzić, że strasznie zawiodła się na Laurze i w pewnym stopniu czuła się odpowiedzialna za zaistniałe zamieszanie… I za rozpad związku Paddyego… Z drugiej jednak strony pomyślała, że to rozstanie przyniesie mężczyźnie więcej plusów, niż minusów… Po tym jak Joelle potraktowała ją podczas minionej wizyty, nie potrafiła życzyć jej dobrze… I wiedziała, że Paddy będzie szczęśliwszy bez niej…

Z rozmyślań wybił ją dźwięk telefonu. Ucieszyła się, myśląc,że to Jimmy, lecz mina zrzedła jej momentalnie, kiedy na ekranie ujrzała imię Laury… Nie odebrała… Nie miała ochoty na rozmowę z nią. Nie wiedziała,czy jest na nią wściekła, czy było jej zwyczajnie smutno… Targały nią zbyt mieszane uczucia, by móc teraz porozmawiać z przyjaciółką…

Laura jednak nie zamierzała zostawić Pati w spokoju. Uparcie dzwoniła, nie dając dziewczynie wyboru… W końcu odebrała… Czekała jednak na to, co powie  Laura, sama nie wypowiadając słowa…

– Jesteś na mnie zła?- spytała niepewnym głosem blondynka.

– Nie wiem… – odrzekła Pati zgodnie z prawdą.

– Przepraszam… Wiem,że głupio postąpiłam…

– Skoro wiesz, to dlaczego to zrobiłaś? Postawiłaś nie tylko siebie, ale i mnie, w niezręcznej sytuacji… Nie wspominając o tym,że zrujnowalaś do końca małżeństwo Patricka…Błagałam cię,żebyś nie mieszała się w niekomfortowe  relacje z nim… Obiecałaś….

– To prawda… Sama jednak przyznaj, że gdyby jego związek był taki wspaniały, to nie zaprosiłby mnie wtedy do sypialni… Bardziej mu zapewne pomogłam, niż zaszkodziłam…

– Nie wierzę w to, co słyszę! – warknęła wzburzona  Pati – Zawsze byłaś, jesteś i będziesz straszną egoistką… Jedyne, co dla ciebie się liczy, to twoja własna przyjemność, bez względu na potencjalne konsekwencje… Mam już tego dosyć… Będzie lepiej, jeśli przestaniesz do mnie dzwonić….- mówiąc to nacisnęła z impetem czerwony przycisk telefonu i rzuciła go gniewnie na kanapę. Żałowała, że zgodziła się na tę rozmowę, która rozzłościła ją do tego stopnia, że chodziła teraz nerwowo od jednej ściany do drugiej, przeklinając Laurę w duchu. Nie skłamała, mówiąc, że nie chce już z nią więcej rozmawiać. Tak właśnie czuła się w tej chwili.  Zawdzięczała wiele swojej przyjaciółce, szczególnie czas, który poświęciła jej, kiedy Pati znalazła się w najtrudniejszym momencie swojego życia. Ale pomimo tego nie potrafiła wyrzucić  z pamięci tych wszystkich problemów i niezręcznych sytuacji, w które wpakowała się przez nią na przestrzeni lat. Tak, jak jej powiedziała, miała dosyć jej samolubnego i frywolnego  podejścia do życia. Nie umiała już dłużej udźwignąć ciągłego wstydu i kłopotów, których nabawiła się przez swoją przyjaciółkę . Czy przyjaźń między dziewczynami dobiegła końca? Na to pytanie nie była w stanie sobie jeszcze odpowiedzieć…

Nagle powróciły wszystkie potworne wspomnienia… Te, które wcisnęła na sam koniec zranionego serca, świadomie oszukując samą siebie. Zastąpiła je chwilami, które przynosiły jej radość i nadzieję. Tak było łatwiej… Bezpieczniej… Przez nie czuła się mniej samotna…

Jednak teraz usłyszała zbliżający się głos rozsądku… Wciąż w oddali, jednak coraz mniej zagłuszony…

……..

– Przyniosłem ci twoje ulubione kanapki – zatroskany Jimmy ucieszył się na widok Pati, która w piżamie i z wciąż zaspanymi oczami otworzyła mu drzwi – Nie odbierałaś ode mnie telefonu… Przypuszczałem, że śpisz, ale  zacząłem się martwić… Już południe… Pewnie  jeszcze nie jadłaś? – położył na stoliku torbę ze świeżym jedzeniem i podszedł do dziewczyny, która próbowała rozbudzić się, przecierając dłońmi i na wpół przytomną twarz.

– Dziękuję… Masz rację… Jestem głodna, jak wilk – przytaknęła brunetka – Spałam, jak zabita, a pomimo tego czuję się, jakbym nie zmrużyła oka od conajmniej tygodnia…

– Wszystko ok? – podbytywał Jimmy.

– Tak… Niby tak… Oprócz wiadomych wydarzeń w domu Patricka…- westchnęła Pati rozpakowując papierową torbę.

– Sprawy wymknęły się spod kontroli… Po rozmowie z Paddym jasne jest, że jego związek z Joelle dobiegł końca jeszcze przed naszym przyjazdem… Co, oczywiście, nie zmienia faktu, że cała ta sytuacja z Laurą nie była im potrzebna… Paddy czuje się winny…  Przypuszczam, że Laura czuje się podobnie…

– Ehhh.., Chciałabym to potwierdzić… – westchnęła dziewczyna – Chociażby dla uspokojenia własnego sumienia… Niestety Laura widzi to w zupełnie inny sposób…

– Rozmawiałaś z nią?…

– Owszem… I nie omieszkam wyznać, że niezmiernie tego żałuję…

Jimmy nie zamierzał przyznawać się do swoich obecnych odczuć, poczuł jednak  pewnego rodzaju nadzieję i ulgę… Ze wszystkich przyziemnych rzeczy, nie pragnął teraz niczego bardziej, niż tego, aby znajomość Pati i Laury dobiegła końca. Dbał o nią na tyle, by wiedzieć, że ta przyjaźń nie wnosi w jej życie niczego dobrego…

– To chyba koniec… – wyszeptała Pati – Laura rozbiła na drobne cząsteczki różowe okulary, które podarowała mi dawno temu…

– Przykro mi…

– Mi również… – z oczu brunetki popłynęły przelotne łzy…- Ale żadna przyjaźń jest lepsza, niż fałszywa.

– Wiesz, że masz mnie… – Jimmy podszedł do swojej kobiety i schował jej drżącą sylwetkę w swoich ramionach – Stanę dla ciebie przeciwko całemu złu tego świata.

Stali tak bez słowa, obejmując swoje ciała, nie poruszając się przy tym przez najkrótszą chwilę… Ten moment, kiedy czuli ciepło skóry, drżenie mięśni…  To wszystko, czego trzeba im było, aby do końca życia być szczęśliwym… Mieli siebie i nagle wszytko inne nie miało już znaczenia. Takie to zwyczajne i banalne, a jednak oboje czuli się bezpiecznie. Mówią, że każdy ma na świecie swoją drugą połówkę i w tej krótkiej minucie zrozumieli, że odnaleźli siebie nie przez przypadek….

– Zostaniesz dziś na noc?- wyszeptała Pati głaszcząc twarz rozmarzonego mężczyzny.

– Nie mam tak naprawdę wyboru – zażartował Jimmy – Nie uśmiecha mi się znowu spać na kanapie. Tyłek mnie boli do teraz.

– Jakie to romantyczne – parsknęła dziewczyna – Toż to wyznanie roku, Mr Kelly.

– Taki ze mnie słodki gość – uśmiechnął się od ucha do ucha i oboje wybuchnęli niepohamowanym śmiechem.

– Dzisiaj mam cię tylko dla siebie, ale na jutro zapraszam was wszystkich na obiad.

– Wszystkich? Mam już teraz zacząć wysyłać zaproszenia?

– Ciebie i Patricka… No i Joeygo… – poprawiła się Pati, zawadiacko przewracając oczami.

– Aaaahhh – Jimmy udawał zaskoczonego – Mam nadzieję, że niebawem poznasz resztę mojego rodzeństwa.

– Nie mogę się doczekać – odpowiedziała z lekkim sarkazem dziewczyna, całując swojego wybranka w policzek.

– Obiecuję, że nie będzie już żadnych problemów związanych z moją rodziną… Nie mogę tego coprawda obiecać ze strony Joeya… Ze strony Paddiego chyba już też nie bardzo, biorąc pod uwagę, że Joey próbuje wziąć go pod swoje skrzydła… Ale przysięgam, że reszta rodzeństwa nie przysporzy nam kłopotów.

– Trzymam cię za słowo – Pati przyłożyła swoje chłodne dłonie do szyi Jimma. Poczuła jego puls przebijający się się przez skórę jej palców. Zbliżyła swoje wargi do jego ust i nie spodziewając się tak szybkiej reakcji z jego strony westchnęła głęboko, czując jego język penetrujący jej wilgotne wargi. Poczuła jego pożądanie. Chciała zedrzeć z niego ubranie, nie pozostając mu dłużna. Pragnęła ponownie poczuć jego gwałtowny gorąc w sobie.

W ostatniej chwili ochłonęła i delikatnie wyrywając się z jego magnetyzujących ramion wyszeptała mu zachęcająco do ucha :

– Daj mi chwilkę… Poczekaj na mnie w sypialni…

– Nie każ mi czekać zbyt długo – odpowiedział zalotnie Jimmy, odprowadzając ją wzrokiem do łazienki.

Kiedy Pati zniknęła za drzwiami, mężczyzna położył się na łóżku i w ułamku sekundy pogrążył się w zadumie… Pomimo tego, że fizyczne pożądanie nie minęło, poczuł coś zupełnie innego, zaskakująco nowego… Bliskość, której tak bardzo potrzebował. Zaufanie, którym tak dawno nie potrafił obdarzyć nikogo. Miłość, którą chciał być obdarzony z wzajemnością…

Poczuł się szczęśliwy. Tak zwyczajnie… Podobno tak niewiele potrzeba do szczęścia, a jednak czuł, jakby wygrał na loterii miłość swojego życia. Nie śmiał protestować, bo fala ekstaji opanowała każdą część jego ciała, nie pomijając serca, które biło z oszałamiającą prędkością, nie pozwalając na chwilę wytchnienia. Z niecierpliwością czekał, aż Pati wróci z łazienki. Nie mógł doczekać się, aby wziąć ją w ramiona… Całować, aż zabraknie jej tchu… Kochać się z nią aż do wschodu słońca, do momentu, kiedy zabraknie im sił… Wyznać jej, że jest kobietą jego życia, pomimo tego, że pojawiła się w nim tak niedawno … Zdążyła jednak przewrócić jego świat do góry nogami…

Usłyszał ciche pukanie, które ustało po kilkunastu sekundach… Usiadł na brzegu łóżka, zadowolony z przebiegu akcji. Pati najwyraźniej próbowała jeszcze bardziej podgrzać atmosferę, co, rzecz jasna, pobudzało jego wyobraźnię i zainteresowanie.

Po chwili odgłos wydawał się być coraz silniejszy… I szybszy… Delikatne pukanie przerodziło się w irytujący, niecierpliwy łomot… Zdezorientowany Jimmy wyszedł z sypialni do salonu… Spojrzał w stronę łazienki, której drzwi nadal pozostawały  zamknięte, a zza nich słyszał wciąż włączony prysznic…. Podszedł bliżej…. Nagle usłyszał kolejny nieprzyjazny dźwięk…. Odwrócił głowę w kierunku drzwi wejściowych… Pukanie nie ustawało… Ktoś z desperacją próbował dostać się do środka… Wiedział już, że to nie może być Pati.

Czy któryś z jego braci znowu wpakował się w tarapaty?… To była pierwsza myśl, która przebiegła mu przez głowę, więc czym prędzej podbiegł do drzwi…

– W czym mogę pomóc? – zapytał zaskoczony, widząc przed sobą wysokiego, ciemnowłosego mężczyznę.

– Jimmy? – zapytał nieznajomy…

– Czy my się znamy?…

– Znasz moją żonę…

 

 

12. I saw you kissing that girl last week…

– Bez obrazy, ale w parzeniu kawy zawsze byłeś beznadziejny – Joey odsunął od siebie biały kubek z sarkastycznym uśmiechem na twarzy.

– Nie jesteś u mnie pierwszy raz – parsknął Jimmy – Droga wolna… Wiesz,gdzie jest czajnik…

– Nie dąsaj się braciszku… Teraz przynajmniej masz Pati. Ona pewnie wie, jak podać porządną kawę…

– Nie denerwuj mnie od samego rana…- Jimmy przewrócił oczami i sięgnął do lodówki po świeży sok pomarańczowy – Jest dopiero szósta…. Od kiedy stałeś się rannym ptaszkiem?

– Od kiedy dowiedziałem się, że jadę do Patricka z moimi ulubionymi ludźmi – Joey uśmiechnął się szeroko, chociaż Jimmy nie uwierzył w szczerość jego sarkastycznie brzmiącego wyznania.

– Zdajesz sobie sprawę,że spierdoliłeś mi wczorajszy wieczór?- zwrócił się do brata.

– No…. teraz uraziłeś moje uczucia James … – skrzywił się Joey,po czym wybuchł drwiącym śmiechem,poklepując Jimma po ramieniu – Nie mów mi, że Pati w twoim łóżku jest ważniejsza od wizyty ukochanego brata?…

– Jakbyś czytał w moich myślach….

– Wygląda na to,że układa się między wami całkiem dobrze? – Joey zmienił ton i z zaciekawieniem spojrzał na brata, którego twarz rozpromieniła się na te słowa…

– To są wczesne dni – uśmiechnął się – Ale na chwilę obecną wszystko idzie w dobrym kierunku.

– Wiesz,że życzę Ci jak najlepiej…

– Ciężko mi w to uwierzyć… – zakpił Jimmy.

– Nie bądź śmieszny – odparł Joey z nieudawaną powagą w głosie – Zdaję sobie sprawę, że  sporo namieszałem między tobą i Pati… I nie ukrywam, że nie wierzyłem w to, że coś z tego wyjdzie, biorąc pod uwagę,że w zasadzie wcale się nie znaliście…. Ale cieszę się,że sprawy mają się dobrze i naprawdę trzymam za was kciuki. Najważniejsze,żebyś był szczęśliwy.

– Dzięki…- Jimmy podszedł do brata i uściskał go, co trochę zaskoczyło Joeyego ,ale odwzajemnił uścisk i poklepując go po plecach zapytał…

– Myślisz,że możemy zapomnieć o tym,co się stało?…

– Jasne… Ale porozmawiaj też z Pati…

– Nie musi….- odparła dziewczyna,która niespodziewanie weszła do pokoju… Wciąż zaspana,z lekko potarganymi włosami usiadła przy stole i uśmiechnęła się do mężczyzn,którzy wciąż zaskoczeni wpatrywali się w nią i czekali na ciąg dalszy…-  Skoro Jimmy jest w stanie zapomnieć, to ja również.

– Złoto masz, nie kobietę – Joey mrugnął w kierunku Jimma, po czym zwrócił się do Pati, niemalże szeptem – Szczęściarz z tego mojego brata…..

……..

– No, to w drogę – rzekł Jimmy siadając za kierownicą samochodu.

– Nie mogę się doczekać,żeby poznać twojego brata – odpowiedziała Pati – Mam nadzieję, że chociaż ten okaże się normalny – mówiąc to, zaśmiała się głośno.

– Ja tutaj jestem….- usłyszeli głos Joeya z tylnego siedzenia – Swoją drogą Jimmy powinien się bać…

– A to niby dlaczego?- mężczyzna zmarszczył czoło…

– Paddy to pies na baby – parsknął Joey.

– A ty niby nie? – zadrwił Jimmy, mrugając jednoczenie do Pati, która rozbawiona ponownie zachichotała.

– Problem w tym, że do niego te kobiety same lgną – burknął Joey,dając do zrozumienia,że  nie jest zadowolony z takiego przebiegu spraw.

– O Pati się nie boję – Jimmy położył rękę na kolanie dziewczyny – Paddy nie rzuci na nią swojego uroku.

……..

Dwa miesiące temu Patrick przeprowadził się razem z żoną Joelle do nowego domu na obrzeżach Hirschaid w północnej Bawarii,oddalonego prawie cztery godziny od Kolonii. Żadne z rodzeństwa nie zdążyło jeszcze odwiedzić go w nowym miejscu zamieszkania ,dlatego obaj bracia byli niezmiernie podekscytowani zaproszeniem. Jimmy,pomimo tego,że ogromnie cieszył się ze spotkania z Paddym, czuł jednocześnie pewien niepokój. Ich wspólne relacje odrodziły się dopiero rok temu, po kilku latach nieporozumień i nieukrywanej wzajemnej niechęci. Od czasu,kiedy ich drogi ponownie się zeszły spotkali się zaledwie dwa razy i żadne z tych spotkań nie było  wystarczająco długie, aby mogli wyjaśnić sobie wszystkie nieporozumienia w cztery oczy. Owszem,rozmawiali kilka razy przez telefon i wybaczyli sobie błędy z przeszłości, ale dopiero teraz, dzięki tej wizycie będą mogli spędzić ze sobą więcej czasu. Pierwszy raz od czasów Gymnich znowu będą spać pod jednym dachem.

– Powiesz mi, co poróżniło cię z Paddym?- Pati wyrwała go z rozmyślań, zupełnie jakby czytała w jego myślach.

– Ehhh, to długa historia – Jimmy pokręcił głową i zacisnął dłonie na kierownicy – Przyczyn było tak naprawdę wiele… Ale zaczęło się od tego, że nie podobał mu się fakt,że wróciłem na ulicę… Ja akurat wtedy nie miałem wyboru… Musiałem utrzymać rodzinę… Wyjść z długów… Dla mnie to było jedyne rozwiązanie. Dla niego jednak to była hańba dla rodziny. Bał się, że to zaszkodzi jego  przyszłości…. Od tamtego czasu nie potrafiliśmy się dogadać. Dochodziły kolejne problemy i w końcu przestaliśmy ze sobą rozmawiać na dobre. Unikałem spotkań rodzinnych, na których wiedziałem,że on będzie i Paddy robił dokładnie to samo. Oczywiście,stało się to problemem dla reszty rodziny,ale żadne z nas nie potrafiło tego zmienić… Wyciągnąć ręki… Mijały lata i przyznam szczerze,że zacząłem tęsknić… Tyle wspólnie przeżyliśmy. Dzieliła nas nie tylko krew, ale też ogrom naprawdę wspaniałych wspomnień. Kariera Paddyego rozwijała się w zaskakującym tempie i nagle zrodziła się we mnie chęć rozmowy z nim… Chciałem mu zwyczajnie pogratulować. Poprosiłem Maite, naszą siostrę, o jego numer telefonu. Nie miałem jednak wystarczajacej odwagi, żeby do niego zadzwonić. Zamiast tego wysłałem smsa. Nie musiałem czekać długo. Paddy oddzwonił do mnie po niespełna dwudziestu minutach… Rozmowa była bardzo emocjonalna,ale postanowiliśmy, że wspólnie spróbujemy odbudować ruiny naszego braterskiego związku i wymazać z pamięci to, co nas kiedyś rozdzieliło… Czasami nie warto patrzeć w przeszłość….

……..

Po niespełna czterech godzinach, czyli zgodnie z zaplanowanym czasem ,podjechali pod dom Patricka, który otoczony okazałym żywopłotem. Biały, typowo bawarski budynek zrobił wrażenie zarówno na braciach, jak i na Pati. Ich uwagę przykuły ciemne drewniane okiennice oraz ogromny balkon mieszczący się na piętrze,tuż ponad drzwiami wejściowymi,przed którymi właśnie stali gotowi, aby do nich zapukać.

– To się urządził nasz braciszek – wyszeptał Joey.

– Wstyd go teraz zapraszać do siebie – zaśmiał się Jimmy, potwierdzając słowa brata i jednocześnie uderzając delikatnie w drewniane drzwi.

Po krótkiej w chwili pojawił się Paddy, który z szerokim uśmiechem powitał całą trójkę. Uściskał swoich braci,po czym podszedł do Pati i podając jej dłoń powiedział :

– Miło mi cię w końcu, Pati… Jimmy nie mógł przestać mówić o tobie przez telefon.

W tym momencie dziewczyna spojrzała na Jimma, który zmieszany uśmiechnął się niepewnie.

– Mam nadzieję, że nie usłyszałeś nic złego….- zwróciła się do gospodarza – Również miło mi cię poznać, Paddy.

– Same superlatywy – Paddy ponownie obdarował ją promiennym uśmiechem i zaprosił swoich gości do środka.

Drzwi wejściowe prowadziły prosto do przestronnej kuchnio-jadalni, na środku której stał wielki ośmioosobowy stół. Całe pomieszczenie urządzone było w rustykalnym stylu, typowym dla rejonu, w którym mieszkał Paddy.

– Witajcie… – usłyszeli nagle głos kobiecy, który, jak się okazało należał do Joelle. Kobieta wskazała ręką na stół, na którym stała butelka czerwonego wina oraz kieliszki postawione dla gości, po czym dodała – Proszę usiądźcie. Kolacja będzie niedługo gotowa.

– Dziękujemy Joelle – uśmiechnął się Jimmy – Jak się masz?

– Ehhh… – westchnęła ciemnowłosa kobieta – Powiedzmy,że dobrze…- mówiąc to wygięła kąciki ust symulując tym bardzo niezdarny uśmiech i odwróciła się w kierunku kuchni.

Na te słowa Paddy przekręcił oczami i otworzył stojącą na stole butelkę. Rozlewając wino  odrzekł z lekką ironią w głosie :

– Wiesz jak to jest… Raz z górki, raz pod… Jak u każdego z nas zapewne… – mówiąc to przyłożył palec do ust, upewniając się,że Joelle nie zauważyła tego gestu… Jimmy zrozumiał,że jego brat nie chce kontynuować tematu. Zaczął się jednak zastanawiać, co było nie tak. Niewątpliwie, zaistsniala sytuacja sugerowała,że w ich małżeństwie nie dzieje się najlepiej, nie zamierzał jednak zadawać więcej pytań.

– Paddy, jestem ci winna podziękowania – Pati zmieniła szybko temat – Jestem ci naprawdę ogromnie wdzięczna. Nie masz pojęcia,jak bardzo mi pomogłeś i jak strasznie cieszę się z tej pracy.

– Drobiazg – odparł mężczyzna, a na jego twarzy powrócił ten sam uśmiech, którym przywitał swoich gości wcześniej.

– Nie taki drobiazg – odpowiedziała dziewczyna z radosnym grymasem – Bez pracy ciężko byłoby mi ruszyć z miejsca… Przyjechałam tutaj z określoną kwotą oszczędności…

– Jimmy z pewnością nie zostawiłby cię samej…- spojrzał w kierunku brata, który w tym momencie puścił oczko do Pati i chwycił jej dłoń, potwierdzając tym samym  słowa Patricka.

– Swoją drogą…- kontynuował Paddy – Ciekawa ta wasza historia… Jimmy opowiedział mi przez telefon, jak się poznaliście… Wtedy jeszcze nie wiedział, co z tego wszystkiego wyjdzie. Ale sposób w jaki o tobie mówił… Cóż…Mogę tylko powiedzieć, że wpadł na całego…- zaśmiał się…

– To wciąż są początki i nie chciałbym zapeszać…- zaczął ostrożnie Jimmy – Ale na chwilę obecną mogę śmiało powiedzieć, że dawno nie byłem tak szczęśliwy.

– Idąc takim tempem w przyszłym miesiącu zaprosicie mnie na swój ślub, a pod koniec przyszłego roku będziecie chodzić po Kolonii z wózkiem – zażartował Paddy.

Na te słowa Pati zrobiło się slabo i czuła jak jej twarz zaczyna płonąć, pomimo tego, że prawdopodobnie zbladła w ułamku sekundy… Na szczęście nikt nie zauważył zakłopotania i grozy, które nagle pojawiły się w jej oczach… Jimmy i Joey zareagowali śmiechem na żart Patricka, a Joey dodał, popijając czerwone wino  :

– Cholera, tu się nie mylisz…

– Oby to się nie skończyło tak szybko, jak się zaczęło…. – warknęła drwiącym głosem Joelle, która właśnie położyła na stole szklaną miskę z sałatką warzywną i koszyk z ciemnym chlebem.

Nastała niezręczna cisza. Nikt tak naprawdę nie wiedział, co na to odpowiedzieć.

– Nie bądź złośliwa…. – odezwał się po chwili Paddy.

– Złośliwa?…. kobieta parsknęła sarkastycznie – Dobrze znasz moje zdanie na ten temat…

– Zachowaj je dla siebie… – odburknął poddenerwowany mężczyzna.

Pati wciąż nie doszła do siebie po niefortunnych słowach Patricka, teraz jednak była w takim szoku, że natychmiast zapomniała o tym pechowym dla niej żarcie. Poczuła się strasznie niezręcznie i jedyne, na co w tej chwili miała ochotę, to wstać i uciec z tego domu jak najdalej. Już nie cieszyła się na weekend spędzony u Patricka. Nie chciała jednak robić scen, głównie ze względu na Jimma. Spoglądając na niego widziała, że poczuł się równie zakłopotany i urażony, ale podobnie, jak ona, postanowił zatrzymać tę złość w sobie.

Atmosfera podczas kolacji była napięta, co zresztą nie było już dla nikogo zaskoczeniem. Bracia próbowali kontynuować konwersację, chociaż żaden z nich nie czuł się komfortowo. Pati milczała. Co jakiś czas zarówno Paddy,jak i Jimmy starali się włączyć ją do rozmowy, ale ona jedynie skinęła głową z delikatnym uśmiechem na twarzy. Czuła na sobie nieprzyjemny wzrok Joelle. Jimmy również to zauważył i ścisnął jej dłoń, głaszcząc lekko jej skórę opuszkami palców. Bez pomocy słów dawał jej do zrozumienia,że jest z nią… Żeby się nie przejmowała…

Kolacja dobiegła końca, chociaż ciężko powiedzieć, że apetyt im dopisywał.

– A więc Pati… – odezwała się nagle Joelle, która do tej pory siedziała cicho…- Mówisz, że przyjechałaś tutaj z zaoszczędzonymi pieniędzmi… Pewnie już ci się dawno skończyły… To dlatego przyjechałaś do Kolonii? Żeby żerować na kasie Jimma?

– Dość! – krzyknął Paddy – Już wystarczająco zrujnowalaś atmosferę. Idź wylewaj swój ból dupy przy swoich znajomych. Moich gości zostaw dla mnie.

Po tych słowach Joelle wstała od stołu  i wychodząc z jadalni dodała złośliwie :

– Bardzo chętnie! Miłego wieczoru.

– Przepraszam was – Paddy zwrócił się do braci i do Pati, przynosząc w tym samym czasie  nową butelkę wina.

Od słowa do słowa towarzystwo wydawało się coraz bardziej rozluźnione. Nieobecność żony Patricka zdecydowanie można było uznać za korzystną. Tematy rozmów poszerzały się z minuty na minutę. Rozmawiali zarówno o sprawach zawodowych, jak i prywatnych. Paddy wspomniał o zaproszeniu Johna do Hiszpanii. Wspominali też dawne czasy… Wraz z upływem wina atmosfera stawała się coraz przyjemniejsza. Pati również wydawała się dużo bardziej wyluzowana.

Po ponad godzinie usłyszeli kroki na schodach, a zaraz potem ostentacyjne trzaśnięcie tylnych drzwi i silnik odjeżdżającego samochodu. Wszyscy spojrzeli na Patricka z zaniepokojeniem.

– Można się było tego spodziewać – warknął mężczyzna – To nie pierwszy raz… Domyślam się dokąd pojechała…

– Chcesz o tym porozmawiać?- Jimmy wiedział, że jest to idealna okazja, aby wypytać brata o problemy, które wyraźnie go gnębiły.

– Nie ma tak naprawdę o czym rozmawiać – Paddy wzruszył ramionami – Joelle ma kogoś… Od kilku miesięcy… Dopiero niedawno nasz wspólny znajomy mnie o tym poinformował. Ona oczywiście zaprzecza… Ale już kilka razy zdarzało jej się nie wrócić na noc. Czasami znikała na kilka dni… Na początku pytałem… krzyczałem… Teraz już nie ma sensu. Nie potrafimy już ze sobą rozmawiać.

– Strasznie mi przykro… – siedzący obok Joey poklepał go po plecach.

– Cieszę się, że przyjechaliście…. Może chociaż na chwilę uda mi się oderwać od tego wszystkiego, co mnie ostatnio przytłacza….

……..

Była już prawie pierwsza w nocy,kiedy wszyscy rozeszli się do łóżek.

– Mam nadzieję, że reszta weekendu minie nieco bardziej pomyślnie – wyszeptał Jimmy przytulając Pati do siebie.

– Nie wiem, czego ty oczekujesz… Joey jest tutaj z nami…- zażartowała Pati i w tym i momencie oboje wybuchnęli śmiechem.

– A tak poważnie , to szkoda mi mojego brata…

– Dlatego, że ma taką wredną żonę czy dlatego, że go zdradza?….

– W sumie to ciężko stwierdzić – parsknął mężczyzna – Nie spodziewałem się po Joelle takiego zachowania. Spotkałem ją wcześniej i była naprawdę sympatyczna… Jak widać pozory potrafią mylić…

– To jedynie utrzymuje mnie w przekonaniu, że to ja jestem problemem… Zresztą, chyba wszyscy to wyczuli…

– Nie zaprzątaj sobie tym teraz głowy. Z egoistycznego punktu widzenia mam nadzieję,że nie wróci jutro… Gdybym był świadomy całej sytuacji od samego początku, inaczej bym się wtedy zachował…. Uwierz mi, zaciskałem pięści pod stołem…

……..

Nowy dzień przywitał ich głośnym stukaniem deszczu w okryte welurowymi zasłonami okna balkonowe.

– Zapowiada się piękny dzień – zaśmiała się Pati do wychodzącego właśnie z łazienki Jimma.

– Tak…. – pokręcił mokrą głową mężczyzna – Idealny na rodzinny spacer…

– Którą mamy godzinę?… Słyszę, że Paddy i Joey są już na dole…

– 9.30… Trochę nam się zaspało….- odparł Jimmy sprawdzając czas na swoim telefonie.

– O cholera!- krzyknęła Pati i czym prędzej wyrwała się z łóżka.

W ciągu zaledwie dziesięciu minut zdążyła wskoczyć pod chłodny prysznic, z nadzieją,że doda jej energii, której teraz desperacko potrzebowała. Wrzuciła na siebie żółtą,zwiewną sukienkę, pierwszą,którą pośpiesznie znalazła w nierozpakowanej walizce i razem z Jimmem zeszła do jadalni.

– O, proszę… Kto się w końcu przebudził z niekończącego się snu…- zaśmiał się głośno Paddy.

– Taaaak, ze snu…- wtrącił się Joey, uraczając ich ironicznym uśmiechem – Na pewno byli zajęci cały poranek….

– Zazdrość cię zżera?- Jimmy nie próbował nawet wyprowadzić brata z błędu.

– Pfffft…. Braciszku…Ja kliknę palcami i za chwilę będę miał kogoś na górze. – odrzekł Joey śmiejąc się razem z towarzystwem.

– Wiecie na co mam ochotę? – przerwał Patrick.

– Kliknąć palcami?… – Joeyego nadal trzymały się żarty, co zresztą nikogo już nie dziwiło. Tak naprawdę rzadkością są momenty, kiedy blondwłosy mężczyzna był poważny albo przynajmniej starał się sprawiać takie wrażenie.

– Dobre, dobre… Ale nie trafiłeś… Mam ochotę na imprezkę domową… Z dużą ilością alkoholu…

– Uuuuu…. To brzmi jak coś dla mnie – Joeyemu oczy zaświeciły się radośnie na słowa młodszego brata – Wchodzę w to!

– Przyznam,że pomysł niegłupi – Pati również wydawała się być zadowolona z idei Patricka, który w tym momencie podszedł do lodówki i wyjął z niej czteropak Heinekena.

– No, co ty? Teraz – zdziwił się Jimmy, patrząc drwiąco na puszki z piwem, które jego brat właśnie postawił przed nimi na stole.

– A dlaczego nie?…

– Hmm, być może dlatego, że ledwo minęła dziesiąta rano…

– Fakt… Ale spójrz za okno… Pogoda do dupy… Cóż innego można teraz robić…

– Obejrzeć jakiś film?… Zjeść śniadanie?…. – Jimmy nie dawał za wygraną…

– Może i tak…- Paddy zmrużył oczy i wówczas wyraz jego twarzy zmienił się drastycznie. Z jego oczu zniknęły figlarne iskierki, którymi jeszcze przed chwilą obdarowywał swoich gości. Zamiast tego widać w nich było zawód i przygnębienie. Wspomnienia wczorajszego wieczoru powróciły. Smutek, który ostatnimi czasy trzyma się go kurczowo,  powrócił na nowo…- Chyba po prostu chcę się na chwilę oderwać od tego całego syfu…- odparł zrezygnowany.

– Jimmy, ty to jednak jesteś kretyn…- Joey zwrócił się do brata,pukając się przy tym w czoło – Paddy, podaj mi to piwko… I otwieraj swoje. Mówiłem,że pomysł dobry i nie mam zamiaru się z tego wycofywać. Co za różnica czy to dziesiąta rano, czy wieczorem. Impreza, to impreza…

Pati chwyciła dwie puszki i podała jedną z nich Jimmowi, który pokręcając kpiąco głową otworzył ją, zgadzając się tym samym na ten absurdalny,w jego mniemaniu, pomysł. Martwił się o Patricka i chciał mu w jakiś sposób poprawić humor, choćby na jeden dzień, ale był przekonany, że zapijanie problemów nie jest najlepszym rozwiązaniem. Wiedział, że dokładnie taką samą drogę obrał Joey i znał rezultaty takiego wyboru. Nie chciał jednak teraz prawić morałów… Paddy wydawał się być nieugięty. Jimmy  w jakim jest stanie, dlatego postanowił dołączyć do reszty. Przeczuwał jednak, że ten dzień nie skończy się dobrze.

Paddy wypił pierwsze piwo w niemalże natychmiastowym tempie i nie czekając na nikogo przyniósł do stołu kolejne. Po trzech puszkach, które mężczyźni i Pati zmuszeni byli wypić znacznie szybciej, niżby chcieli,wszyscy, łącznie z Patrickiem byli w znakomitych humorach. Żartom i śmiechom nie było końca, podobnie, jak kolejnych puszek złotego trunku.

– I tego właśnie było mi potrzeba – westchnął brunet.

– Tylko nie zamulaj znowu… – zadrwił Joey…

– Masz rację… Po co psuć atmosferę… Skoro śmieci same się wyniosły, to chyba trzeba się z tego cieszyć…

– Absolutnie! – zgodził się Joey poklepując go po ramieniu – A wiesz,czego Ci potrzeba?…

– Raczej nie tego, o czym ty myślisz…- wtrąciła Pati, która doskonale wiedziała, co chodziło mu po głowie.

– A ja myślę, że się mylisz…- uśmiechnął się Joey i ponownie zwrócił się do brata – Dziewczyny ci potrzeba… Na noc lub dwie. Zobaczysz, od razu poczujesz się lepiej…

Paddy nie odpowiedział… Uśmiechnął się jedynie tajemniczo… Być może przyznał Joeyemu rację… A może wcale nie był na to gotowy….

– Może zamówimy coś do jedzenia? – zaproponowała dziewczyna – Tak na wszelki wypadek… Żebyśmy nie upili się przed czternastą…

– Dobrze myślisz – przytaknął Paddy i podszedł do szafki kuchennej, w której trzymał wszystkie ulotki lokalnych restauracji z dostawą. Nie było latwo wybrać, głównie dlatego, że niewiele było lokali otwartych o tak wczesnej godzinie. Udało im się jednak znaleźć przyzwoitą knajpkę indyjską z ciekawym, różnorodnym menu i właśnie z niej zamówili jedzenie.  Nie musieli też długo czekać na dostawę, zapewne dlatego, że nie było wiele zamówień o tym czasie.

– Chyba będę cię częściej odwiedzał…. Muszę przyznać,że to była najlepsza kuchnia indyjska, jaką miałem okazję spróbować – odparł Jimmy po zjedzeniu dość sporej porcji.

– Właśnie widzę, że ci smakowało – parsknął Patrick spoglądając na pusty talerz brata.

– No, wiesz… Muszę mieć siły, mając przy sobie taką kobietę – zażartował mężczyzna spoglądając dwuznacznie na Pati, która jedynie pokręciła głową i lekko zawstydzona zarumieniła się, nieudolnie próbując ukryć swoje zmieszanie.

– Ty byś musiał z dziesięć takich obiadów zjeść dziennie, żeby mieć siły. – zadrwił Joey.

– Nie mierz wszystkich swoją miarą braciszku… Mi wystarczy jeden…

– Powiem szczerze, że dla mnie chyba nawet jeden to za dużo dzisiaj….- Joey pogładził się po brzuchu, a na jego twarzy pojawił się grymas bólu – Zaczynam się czuć kiepsko…. Mam nadzieję, że za moment mi przejdzie, bo dzisiejszy dzień zapowiada się zbyt ciekawie, żebym go przeleżał…

– Mam tabletki, które powinny ci pomóc – mówiąc to Pati wstała od stołu i udała się na górę do pokoju. Położyła walizkę na łóżku i przekładając ubrania z jednej strony na drugą szukała małej, akrylowej torebki, w której trzymała wszystkie potrzebne lekarstwa. Kiedy znalazła odpowiednie pudełko, odłożyła walizkę na miejsce i skierowała się w stronę drzwi. Nie zdążyła jednak opuścić pokoju, gdy nagle zjawił się w nim Jimmy.

– W końcu jesteśmy sami….- objął ją w pasie i przyciągnął do siebie – Joey może chwilkę poczekać…

Pati poczuła gorący oddech Jimma na swojej szyi…na policzku… Aż w końcu ich usta zetknęły się i zatonęły w namiętnym pocałunku. Delektowali się wzajemnie smakem swoich spragnionych warg. Każdy moment, kiedy cieszyli się swoją bliskością sprawiał, że świat wokół nich zanikał i nie liczyło się nic poza ciepłem ich pożądających ciał.

Dłoń Jimma zachłannie wędrowała po ciele Pati, zaczynając od karku,po ramiona i napięte, drżące od podniecenia uda… Delikatnym, lecz pewnym gestem wsunął rękę pod żółtą sukienkę dziewczyny i namiętnie gładził jedwabną skórę jej pośladków… Słyszał jej ciężki oddech, który z sekundy na sekundę stawał się coraz szybszy.  Z każdym jej oddechem jego pożądanie narastało i nie potrafił już go kontrolować. Pragnął jej tu i teraz, nie zważając na to, że jego bracia czekają na nich na dole. A może właśnie świadomość tego wzbudzała w nim jeszcze większą ekscytację.

– Weź mnie…- szepnęła mu do ucha, a Jimmy nie wahając się zdjął z niej sukienkę i bieliznę, która ukazywała więcej, niż zasłaniała…

Pati położyła się na miękkim, białym dywanie na środku pokoju i z rozchylonymi udami czekala na Jimma… Drżacymi palcami penetrował jej wilgotny skarb, który od teraz należał tylko do niego… Była gotowa… Wślizgnął się w nią zdecydowane i szybko… Zajęczała głośno… Nie potrafiła ukryć swojej rozkoszy… Zagubili się w tej ekstazie, w dzikim tańcu rozpalonych ciał… Minęły minuty, ale dla nich była to rozkoszna wieczność…

Leżeli obok siebie, oblani potem, próbując złapać zagubiony w spełnionym uniesienu oddech.

– Byłeś cudowny…

– Bo byłem z tobą…

– Nie chcę psuć atmosfery,Jimmy, ale chyba powinniśmy zejść już na dół… Joey pewnie leży skręcony z bólu, a Paddy zapewne domyśla się, co tu się skroiło – Pati pocałowała leżącego obok siebie mężczyznę i podniosła się z podłogi, zbierając z niej swoje ubrania. Jimmy przytaknął i po kilkunastu sekundach był już gotowy.

Zanim zdążyli wyjść z pokoju, usłyszeli dzwonek telefonu Pati.

– To Laura… – odparła zaskoczona dziewczyna.

– Odbierz… Ja zejdę do chłopaków…- Jimmy pogłaskał ją po ramieniu, po czym wyszedł z pokoju.

– Halo?…- Pati usiadła na brzegu łóżka – Laura… Co słychać u ciebie?… Mam nadzieję,że wszystko w porządku?

– Wiesz, jak u mnie… Raz lepiej, raz gorzej, ale zawsze do przodu. – usłyszała rozradowany głos przyjaciółki – Ale nie o tym chcę rozmawiać… Jestem teraz w Niemczech, w Norymberdze. Pomyślałam,że wpadnę do ciebie do Kolonii… Musisz mi wszystko opowiedzieć… Co z Jimmem?…

– Laura… Przykro mi strasznie,ale nie ma mnie teraz w Kolonii….Wrócę dopiero jutro…

– Cholera…Co za pech. Gdzie ty się znowu włóczysz? Wszystko u ciebie ok?

– Tak, absolutnie – Pati rozpromieniła się na myśl o Jimmym i o jej ciekawie zapowiadającym się życiu w Kolonii – Nie mogłabym być teraz bardziej szczęśliwa… Tyle mam Ci do opowiedzenia… Szkoda,że nie zadzwoniłaś wcześniej. Gdybym wiedziała,że planujesz zawitać w Niemczech, być może inaczej zaplanowalibyśmy ten weekend….

– Wyjechałaś z Jimmym? – zapytała Laura z nutką nieskrywanej ciekawości w głosie.

– Tak… Jego brat zaprosił nas do siebie…

– Joey????

– Nie!- zaprzeczyła szybko Pati i celowo nie wspomniała o obecności mężczyzny – Paddy… Młodszy brat Jimma.

– Jeżeli jest tak samo jebnięty, jak braciszek,którego ja miałam nieprzyjemność poznać, to szczerze współczuję ci tego weekendu…- zadrwiła Laura złośliwie.

– Nie, Paddy jest w porządku…

– No, cóż… Baw się zatem dobrze i mam nadzieję,że niedługo nadarzy się okazja do spotkania. Chociaż ciężko u mnie w pracy ostatnio … Ledwo udało mi się teraz wyrwać…

Rozmowa z Laurą zasmuciła Pati. Tęskniła za swoją przyjaciółką i zrobiłaby wszystko, aby móc spędzić z nią teraz trochę czasu. Miała nadzieję,że nie będzie musiała czekać długo na możliwość kolejnego spotkania, ale mimo wszystko przykro jej było, że nie może jej dzisiaj zobaczyć…

– Coś się stało?- zapytał Jimmy, kiedy Pati zeszła do jadalni.

– W zasadzie nic….

– Przecież widzę,że coś jest nie tak…

– Laura planowała mnie dzisiaj odwiedzić… Jest w Niemczech i chciała mi zrobić niespodziankę – dziewczyna otworzyła nową puszkę piwa, którą Paddy właśnie jej podał-    Stęsknilam się za nią… A najgorsze jest to, że takich okazji do spotkania może nie być wiele…

– Możemy pojechać do Polski któregoś dnia, jeśli zechcesz -zaproponował Jimmy.

– Ta Laura… Czy to jest ktoś bliski?…- Paddy włączył się do rozmowy…

– Tak….- potwierdziła dziewczyna – Moja przyjaciółka. Tak naprawdę jedyna osoba, która mi w Polsce została.

– W takim razie zaproś ją do nas. Imprezka dopiero się rozkręca. Im więcej ludzi,tym raźniej,prawda?

– Chyba żartujesz – Joey wyraźnie nie popierał pomysłu Patricka.

– Nie rozumiem… W czym problem?….

– Joey zaliczył Laurę i potraktował ją, jak każdą inną…- zaśmiał się Jimmy… Jednak jego odpowiedź spotkała się z wyraźną dezaprobatą ze strony brata, który w tym momencie wyszedł z jadalni, dając tym samym do zrozumienia,że nie ma ochoty kontynuować dyskusji na ten temat.

– Ehhh… Nie pierwsza i nie ostatnia – Patrick wyraźnie wydawał się być rozbawiony historią,którą właśnie usłyszał – Zaproś ją do nas Pati. Nam będzie raźniej, a ty będziesz szczęśliwsza.

– Skoro Paddy zaprasza… – mrugnął potwierdzająco Jimmy – To chyba nie masz już wyboru…

……..

Pati absolutnie miała wybór,ale ten najbardziej odpowiedni był jednocześnie najbardziej oczywisty . Zadzwoniła do Laury i zaprosiła ją do domu Patricka. Okazało się,że dzeli je zaledwie czterdzieści minut jazdy samochodem i, rzecz jasna, przyjaciółka nie odmówiła niespodziewanej wizyty.

……..

– Witam, jestem Laura – dziewczyna pewnym siebie gestem wysunęła rękę w stronę Patricka – Dziękuję za zaproszenie.

– Cieszę się,że uraczyłaś nas swoją obecnością. – odpowiedział Paddy z szarmanckim uśmiechem na twarzy.

– Jej nieobecność byłaby lepsza – Joey znienacka pojawił się w jadalni.

Zaskoczona Laura spojrzała na swoją przyjaciółkę…

– Czy to jest żart?-zapytała… Ale jej głos nie brzmiał już przyjaźnie.

– Nie. – Paddy próbował opanować sytuację – To ja cię tutaj zaprosiłem. Joey nie będzie problemem, obiecuję. Proszę usiądź… Dzień dopiero się zaczął… – mówiąc to podał dziewczynie puszkę piwa.

Zapasy Heinekena ubywały w ekspresowym tempie. Pomimo tego,że rozmowa w towarzystwie przebiegała bardzo pomyślnie, Laura i Joey nie zamienili ze sobą jednego słowa. Skutecznie też unikali kontaktu wzrokowego, który mógł potencjalnie zwabić niepotrzebny dyskomfort.

……..

Nie dało się nie zauważyć, że Patrick zrobił na Laurze ogromne wrażenie. Czy sprawił to jego urok osobisty, czy skonsumowane przez dziewczynę procenty – widoczny był fakt,że Laura znalazła nowy cel swojego nieskończonego pożądania. Przez całe,wspólnie spędzone popołudnie starała się być jak najbliżej Paddyego. Flirtowała z nim, nie bacząc na obecność jego braci i swojej przyjaciółki. Mężczyzna zdawał się być zauroczony aprobatą dziewczyny… Nie miał nic przeciwko temu,kiedy subtelnie i jednocześnie kokieteryjnie gładziła jego uda pod blatem drewnianego stołu… Odwzajemniał jej komplementy i czułe słowa szeptane do ucha, których tajemnicy nie mieli zamiaru zdradzić nikomu…

 

Sytuacja wymykała się spod kontroli, tymbardziej,że zarówno Jimmy, jak i Pati czuli się niekomfortowo w ich towarzystwie. Joey, który od samego początku wyraził swoje niezadowolenie z obecności Laury w domy Patricka, już dawno poszedł do swojego pokoju.

Pati wyszła na chwilę do ogrodu. Nie czuła się dobrze, co było spowodowane nie tylko ilością spożytego alkoholu, ale też napiętą atmosferą w jadalni.

– Proszę, porozmawiaj z Laurą – usłyszała za sobą głos Jimma – Paddy nie jest gotowy na nowe znajomości, tymbardziej przelotne… Jedyne, co z tego wyniknie, to niepotrzebne problemy… Nie wspomnę już o Joeym…

Pati wiedziała,że Jimmy ma rację. Obiecała, że zamieni słowo ze swoją przyjaciółką.

– Przepraszam,że ją tutaj zaprosiłam… – wyszeptała.

Jimmy przytulił ją do siebie, po czym oboje wrócili do środka. W jadalni Laura wciąż była kurczowo przyklejona do Patricka, który teraz sprawiał wrażenie zmieszanego i znudzonego zaistniałą sytuacją. Blondynka jednak nie dawała za wygraną. Ewidentnie starała się uwieść mężczyznę za wszelką cenę.

– Laura, możemy porozmawiać?- Pati przerwała sielankę, którą jej przyjaciółka serwowała Patrickowi.

– Nie teraz kochana, jestem trochę zajęta….

– Tak, zauważyłam… – odpowiedziała sarkastycznie Pati – Przerwij proszę swoją zabawę na chwilę… Czekam na ciebie w salonie…

Laura przyszła po kilku minutach, chwiejnym krokiem i z nieskrywanym zadowoleniem na twarzy.

– Paddy ma żonę…- zaczęła ostrożnie Pati – Tańczysz na cienkim lodzie…

– Mi to zupełnie nie przeszkadza – bełkotała blondynka, której stan cywilny Patricka wyraźnie nie przeszkadzał.

– Laura! Opamiętaj się… Paddy tego teraz nie potrzebuje… Dzisiejszy dzień miał być odskocznią od problemów, które go gnębią ostatnio – Pati celowo nie podała przyczyny rozterek mężczyzny, gdyż zdawała sobie sprawę,że będzie to wystarczający powód dla jej przyjaciółki, aby wykorzystać sytuację… I Patricka… – Wiesz dobrze, że jeśli cokolwiek zaszłoby dzisiaj między wami, to jedynie skomplikowałoby jego życie do reszty… Dlatego proszę cię, zostaw go w spokoju… Jimmy też nie jest zadowolony z twojego zachowania… Proszę…

– Naprawdę, nie bądź taka święta – Laura zaśmiała się szyderczo – Jimmy też taki nieskalany grzechem, a sam bzyka mężatkę….

– Zamknij się!- Pati wysyczała spanikowana -Po to tu przyjechałaś?? Żeby stwarzać wszystkim problemy??… Podobno tak bardzo chciałaś się ze mną spotkać, a tymczasem już od progu rzuciłaś swoje sidła na Patricka i przez cały wieczór nie liczyło się dla ciebie nic innego, tylko chęć zaciągnięcia go do łóżka! Opanuj się dziewczyno! Przestań sypiać z każdym facetem, który stanie na twojej drodze! Powtórzę Ci to po raz kolejny – zostaw go w spokoju!

– Nudzisz… – warknęła Laura – Ale dobrze… Skoro tak bardzo przeszkadza ci fakt, że wolna… powtarzam  WOLNA kobieta,chce zabawić się z seksownym facetem, to zrobię ci tę przyjemność i nie ruszę Patricka!

– Cieszę się… – odparła usatysfakcjonowana dziewczyna i wraz z Laurą wróciła do jadalni.

Jak się okazało, Jimmy zaprowadził brata na górę do sypialni. Paddy był już w kiepskim stanie, poza tym chciał trzymać go jak najdalej od Laury. Ostatnią rzeczą, której Patrick teraz potrzebował była pijana dziewczyna w jego ramionach… I nie byłoby to żadną niespodzianką, gdyby na ramionach się nie skonczyło…

Pati przyniosła koc i poduszkę dla przyjaciółki i zaprowadziła ją do salonu, gdzie pozwoliła dziewczynie położyć się na miękkiej, trzyosobowej sofie. Podała jej szklankę wody i tabletki przeciwbólowe, po czym sama podążyła za Jimmem do sypialni. Była zmęczona minionym dniem i jedyne,czego teraz potrzebowała to sen… Wtuliła się w ramiona swojego mężczyzny i zamknęła oczy, licząc na to, że poranek przyniesie przyjemniejsze chwile…

……..

Dochodziła godzina ósma rano, kiedy obudziły ich krzyki dochodzące z korytarza. Jimmy zerwał się z łóżka i ubierając w pośpiechu spodnie, wyszedł z pokoju. Nieświadoma niczego i wciąż zaspana Pati pobiegła za nim. W pierwszym momencie oboje myśleli,że to Laura i Joey wdali się w kłótnię, ale drzwi do pokoju mężczyzny były zamknięte, a nieprzyjemny głos kobiecy słychać było na poddaszu, gdzie mieściła się sypialnia Patricka.

Wchodząc po ciemnych, drewnianych schodach zauważyli Joelle stojącą w progu pokoju….

– Wynoś się z mojego łóżka, ty dziwko…. – usłyszeli gniewny głos kobiety….

Niepewnie weszli do pokoju i im oczom ukazał się widok, którego tak bardzo starali się uniknąć poprzedniego wieczoru…. Laura siedziała na łóżku, owinięta cienkim kocem, a Paddy nerwowo krzątał się po pokoju, zbierając z podłogi kolejne części garderoby…

– Laura?….. – krzyknęła Pati, która wciąż nie mogła uwierzyć w to, co w tej chwili się działo…

– Znasz tę szmatę?… – wysyczała Joelle.

– O,tak, to najbliższa przyjaciółka Pati, która rozkłada nogi na zamówienie, a nazwisko Kelly najwyraźniej działa na nią jak płachta na byka – Joey niespodziewanie pojawił się w feralnej sypialni i przypatrując się groteskowej scenie, parsknął pobłażliwym śmiechem.

– Czyli wszystko jasne… – wrzeszczała Joelle i w tym momencie zwróciła się do Jimma – Ta twoja Pati pewnie jest tak samo puszczalska,jak jej przyjaciółeczka! Teraz wiadomo dlaczego tak to szybko się u was potoczyło…

– Ostrzegam cię – wysyczał gniewnie Jimmy – Jeszcze jedna obelga w kierunku do Pati, a nie ręczę za siebie…

– Gdybyś dbała o swojego męża, to nie musiałby szukać przygód gdzieś indziej…- wtrąciła Laura z ironicznym uśmiechem na twarzy.

Joelle nie zastanawiając się nad konsekwencjami podeszła do półnagiej blondynki i nerwowym gestem szarpnęła ją za włosy, zostawiając kilka pasemek w dłoni rozwścieczonej kobiety… Laura nie pozostała dłużna… Wymierzyła cios w policzek brunetki niepohamowanym, energicznym ruchem drżącej dłoni, kurczowo zaciśniętej w twardą pięść.

Nikt nie zareagował…. Nie było jednej  osoby, która stanela po strojnie zdradzonej żony…

– Wypierdalaj z mojego domu…- wyszeptała Joelle z zaskakująco stoickim spokojem w głosie.

Laura nie protestowała. Spojrzała na swoją przyjaciółkę, ale ona odwróciła z niesmakiem głowę…

– Wyjdź… I nie wracaj… – to były ostatnie słowa Pati, które Laura usłyszała przed opuszczeniem domu Patricka…

– To samo dotyczy was wszystkich – Joelle spojrzała na niemile widzianych gości… Zaraz później jej wzrok przeniósł się na Paddyego – Z tobą włącznie!

Paddy spojrzał na swoją żonę… W jego oczach nie było smutku, ani zawiści…. Nie było też żalu za to, co zrobił minionej nocy, kiedy kochał się z Laurą… Namiętnie, wielokrotnie, bezcencuralnie….

– Żegnaj zatem… –  rzekł od niechcenia, mijając ją w drzwiach…. Spojrzał na podążającego za nim brata… – Jimmy, masz wolną kanapę w swoim mieszkaniu?

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

11. Brother, brother.

Leżeli w przyciemnionym pokoju, wsłuchując się w dźwięk swoich oddechów. Z salonu dochodziły stłumione takty muzyki. Świat zatrzymał się w miejscu na ten jeden moment, aby mogli nacieszyć się tym, co przed chwilą przeżyli.

Pati delikatnie wysunęła się z ramion Jimma i zbliżyła twarz do jego nagiego torsu. Musnęła wargami jego spoconej skóry. Słysząc jego ciche westchnie, zaczęła składać na jego ciele coraz głębsze i odważniejsze pocałunki,zaczynając od szyi, kończąc na dolnej części brzucha. Czuła drżenie jego skóry pod swoimi wargami. Uniosła się i rozsuwając nogi tak, że jego brzuch był pomiędzy jej kolanami, pochyliła się nad nim i wyszeptała, nie spuszczając wzroku z jego twarzy,, na której wymalowane było pożądanie…

– I co teraz zrobisz, panie Kelly?

Spojrzał na jej nagie ciało delikatnie kołyszące się nad nim w rytmie podniecenia. Pragnęła go… Ta myśl go elektryzowała. Dosięgnął dłońmi jej ud… Gładził je, a z każdym kolejnym dotykiem jego męskość stawała się coraz bardziej twarda.

Nie zastanawiając się dłużej podniósł się z łóżka, unosząc ją jednocześnie i podszedł do toaletki. Posadził ją na drewnianym meblu nie zważając na wszystkie rzeczy,  które były na nim rozłożone. Calując ją, rozchylił jej uda i wszedł w nią… Delikatnie i czule, ale z każdym ruchem pozwalał sobie wbić się coraz głębiej i mocniej. Widząc upojenie na twarzy Pati wiedział, że tego właśnie chce… Nie trwało to długo, zanim doprowadził ją do stanu ekstazy, krótko przed tym, kiedy sam doszedł zagłebiony w jej gorącym ciele…

……..

– Muszę niedługo wyjść. Mam kilka spraw do załatwienia na mieście – powiedział Jimmy,ostrożnie popijając gorącą herbatę, która raz po raz parzyła go w usta.

– Będziesz miał czas wpaść później na obiad?- Pati uśmiechnęła się do niego muskając przy tym delikatnie jego dłoń.

– Mam lepszy pomysł -mrugnął Jimmy zalotnie – Wyślij mi listę zakupów, w drodze do domu skoczę do sklepu…. A ty ugotujesz coś u mnie…. Co ty na to?

Pati była zachwycona propozycją Jimma,szczególnie, że większość czasu spędzali u niej w mieszkaniu lub na mieście.

– Hmmm, całkiem fajny pomysł -podeszła do siedzącego przy stole mężczyzny i objęła go, głaszcząc jego tors.

Jimmy wstał i przysunął ją do siebie. Pocałował ją w policzek na pożegnanie i wychodząc  odparł z kokieteryjnym uśmiechem:

– Jak to mówią…przez żołądek do serca…

……..

Po kilku godzinach Pati była gotowa do wyjścia. Jimmy zrobił już zakupy zgodnie z listą,którą mu wcześniej wysłała i zaproponował,że przyjdzie po nią . Powiedziała mu jednak,żeby się nie wygłupiał, że jest w stanie sama przejść te dwie ulice,które dzieliły ich mieszkania.

Weszła na klatkę schodową. Wnętrze było zupełnie inne,niż w budynku,w którym ona mieszkała. Tutaj było świeże,bardziej nowoczesne i uderzało w oczy śnieżnobiałymi ścianami,które idealnie kontrastowały z drewnianymi schodami i poręczami w kolorze ciemnego dębu.

Jimmy mieszkał na piątym piętrze,które było też  ostatnim,nie wliczając wspólnego poddasza,na którym mieściła się suszarnia. W budynku nie było windy,ale Pati to nie przeszkadzało,pomimo tego,że schody były dość wysokie i już przy trzecim piętrze poczuła lekkie zmęczenie.W tym też momencie współczuła Jimmowi takich codziennych przechadzek i czuła wdzięczność za swoje małe mieszkanko na parterze.

Zapukała do drzwi. Przez dłuższy moment nikt nie otwierał. Była lekko zaskoczona,ale czekała cierpliwie. Po chwili zapukała ponownie,nieco głośniej,na wypadek,gdyby nie usłyszał jej wcześniej.

– Już otwieram…Momencik….- usłyszała głos Jimma dochodzący z mieszkania. Brzmiał pospiesznie,ale bynajmniej nie nerwowo.

Otworzył drzwi i Pati ujrzała go…Lekko zdyszanego,z mokrymi włosami i ręcznikiem niedbale owiniętym wokół bioder. Kropelki wody figlarnie spływały po jego nagiej klatce piersiowej.

– Przepraszam, dopiero wyszedłem z łazienki -odparł Jimmy zapraszając Pati do środka.- Rozgość się,a ja pójdę włożyć coś na siebie.

– Może lepiej zrzuć ten ręcznik – pomyślała Pati,ale nie powiedziała tego na głos. Uśmiechnęła się tylko do siebie i pozwoliła Jimmowi wyjsc do sypialni.

Stała teraz w ogromnym pokoju,który był połączeniem salonu i jadalni. Na samym środku stała ogromna sofa, na przeciwko niej był stolik,a na nim telewizor,również nie małych gabarytów. Na końcu pokoju pod oknem stał drewniany stół z sześcioma krzesłami. Po lewej stronie pomieszczenia,tuż na przeciwko kanapy i telewizora był przytulnie urządzony aneks kuchenny, a za nim drzwi do łazienki,które wciąż były otwarte. Kolejne drzwi to były te,za którymi zniknął przed chwilą Jimmy. Domyśliła się,że prowadziły one do sypialni.

Podobało jej się bardzo mieszkanie Jimma. Z jednej strony było nowoczesne,ale być może   przez to, że taki właśnie był cały budynek. Z drugiej jednak strony można było zauważyć nutkę rustyki i stylu przypominajacego wiejski domek w środku lasu… Szara, kamienna  ściana i kominek z ciemno- czerwonej cegły szczególnie zwróciły uwagę dziewczyny.

– Wszystkie zakupy włożyłem do lodówki -Jimmy wyszedł właśnie z sypialni,ubrany w ciemne jeansy i czarny t-shirt. Nawet w tak, na pierwszy rzut oka, niedbałym ubraniu wyglądał seksownie i przyciągająco. – Chętnie pomogę ci w gotowaniu,chociaż nie jestem w tym mistrzem….

– Oj,nie,nie… W tej kwestii jestem bardzo stanowcza i uparta – zaśmiała się Pati – Kuchnia to jest moja prywatna sfera i nikogo do swojego gotowania nie dopuszczam.

– W takim razie nie mam innego wyjścia,jak uszanować twoje zdanie  – Jimmy podniósł ręce do góry,na znak,że się poddaje – Po składnikach zgaduję,że gotujesz lasagne…

– Wspomniałeś kiedyś,że lubisz… – dziewczyna mrugnęla zalotnie –

– Czyli jednak chcesz skraść moje serce….

……..

Kiedy obiad był już gotowy usiedli na przeciwko siebie przy stole,który był tak wielki,że ich wspólny posiłek niemalże przypominał scenę z Pięknej i Bestii.  Pati nerwowo obserwowała Jimma. Wiedziała,że było to z jej strony zachowanie niezwykle banalne,ale pomimo tego chciała mu zaimponować… Podświadomie wiedziała,że pragnęła,aby jego niewinny żart stał się rzeczywistością…. I czy to na pewno był żart?…

Jimmy pochłaniał lasagne w dwukrotnie szybszym tempie niż Pati, do tego stopnia,że zaczęła zastanawiać się,czy aż tak bardzo mu smakuje,czy może wręcz przeciwnie…. Może próbuje pozbyć się jej jak najszybciej ze swojego talerza i zapomnieć o jej smaku raz na zawsze… Niechciana kobieca paranoja włączyła swoje znaki ostrzegawcze,zmuszając Pati do bacznej obserwcji każdego przeżuwanego kęsa. Nic. Zero reakcji. Żadnych konstruktywnych spostrzeżeń….

– I tyle po skradzionym sercu…. – pomyślała zrezygnowana….

Z niefortunnych myśli wyrwał ją dźwięk telefonu Jimma, który spoglądając na ekran lekko się skrzywił. Przeprosił Pati i zapytał czy może odebrać. Dziewczyna nie miała nic przeciwko temu, chociaż zauważyła,że niechętnie rozpoczął rozmowę z osobą,która była po drugiej stronie słuchawki …

– Witaj…-przywitał się zaskakujaco życzliwym głosem, biorąc pod uwagę  jego wyraz twarzy,który miała okazję zaobserwować kilka sekund temu…. – U mnie wszystko w porządku….Dziękuję…A Pati właśnie jest u mnie….

Spojrzała na niego nieco podejrzliwie. Nie miała pojęcia z kim rozmawia,ale fakt, że podczas tej konwersacji padło jej imię zaintrygował ją na tyle,że usiadla obok Jimma, przykładając ucho do telefonu,czując tym samym delikatnie kłujący zarost Jimma na swoim policzku … Nie potrafiła jednak rozpoznać męskiego, trochę drażniącego głosu, który wyraźnie nie dawał za wygraną i zdecydowanie nie był jeszcze gotowy zakończyć rozmowy…

– Jutro?- Jimmy zmarszczył niepewnie brwi….

– Pati, jesteś wolna jutro po południu?…. Na dwa,może trzy dni?…..- to pytanie kompletnie  rozwiało wszystkie sensowne myśli w głowie dziewczyny i zapewne dlatego nieporadnie przytaknęła głową na znak,że zgadza się na cokolwiek Jimmy i nieznana mu osoba szykują na ten nadchodzący weekend.

– Zatem do zobaczenia jutro… – zarechotał do słuchawki – Jeśli chcesz nas ugościć,jak na gospodarza przystało,nie zapomnij zrobić zapas różowego wina….

– Któż to był, kto nas zaprosił?- zapytała Pati,kiedy Jimmy zakończył rozmowę.

– Mój brat,któremu wisisz przysługę…- zaśmiał się mężczyzna – I który bardzo chce cię poznać.

– Hmmm, chętnie dowiem się o nim trochę więcej…. Skoro już nas umówiłeś na weekend….

– To mój brat Patrick -zaczął Jimmy – …W każdym razie on tak teraz lubi siebie nazywać. Dla mnie jest Paddym,jak za starych czasów… Nie rozmawiałem z nim przez długi czas…Ale o tym opowiem Ci innym razem. Ostatnio nasze drogi zeszły się ponownie i  powoli odbudowujemy to,co zburzyło się między nami… Co będzie… To już czas pokaże.

Pati chwyciła Jimma za rękę. Wiedziała,że słowa są zbędne.

– A tak przy okazji – szepnął  – Lasagna zadziałała….

……..

Za namową Jimma Pati nie wróciła do swojego mieszkania. Reszta dnia minęła im na rozmowie przy winie i muzyce Coldplay. Jimmy wspominał swoje dzieciństwo,szczególnie historie związane z Paddym. Nie zdradził  przyczyny rozłąki. Zwierzył się jednak,że młodszy brat złamał mu serce, ale cieszy się ogromnie, że to,co się wydarzyło należy już do przeszłości, bo strasznie za nim tęsknił… Nie znaczy to jednak, że do końca mu wybaczył.

……..

Pati wyszła z łazienki ubrana w zieloną koszulę Jimma. Stanęła w progu sypialni, wpatrując się w zachłanne oczy mężczyzny… Zwiewnym,powolnym krokiem zbliżyła się do Jimma…. Położyła się obok niego oplatając udem jego biodra. Ułożyła wygodnie swoją twarz na jego klatce piersiowej, głaszcząc ją jednocześnie swoją drżącą dłonią. Masowała jego twarde sutki opuszkami mokrych od potu palców…. Wsłuchiwała się w bicie jego serca. Kołotało równie mocno,jak jej własne, które nieudolnie próbowało wydostać się z jej delikatnej piersi….

– Pragnę cię,Mr Kelly…. -wyszeptała, masując udem jego rosnące przyrodzenie.

– Nie masz pojęcia, co ty ze mną robisz dziewczyno….

– Tak niewiele czasu minęło, a tak wiele się wydarzyło…. Między nami….

– Może właśnie tyle czasu było nam potrzeba….

– To,co zwyczajne jest nudne,prawda?….- wysyczała Pati,wgryzając się namiętnie w wargi Jimma…. – Byłam twoja od pierwszej chwili,kiedy na mnie spojrzałeś…. Weź mnie….Teraz. Tutaj…..

Powoli unosił flanelową koszulę z jej brzucha. Delikatnie gładził każdy milimetr jej gładkiej, opalonej skóry….Jej ciało drżało pod jego palcami,  zachłannie prosiło o kolejny dotyk… Spełnił jej prośbę. Nie było miejsca na jej ciele,na którym nie spoczęły jego spragnione dłonie i usta zwabione jej zapachem. Pozwolił jej rozkoszować się każdą sekundą. Każdym westchnieniem. Pragnął,aby doznała rozkoszy, ktorej mogłaby jej pozazdrościć każda kobieta. Wiedział,że może jej to dać….

Wiedział, że dał….

……..

Leżeli obok siebie spełnieni…. Nie liczyło się nic… Tylko ta chwila,kiedy ich splecione ciała za wszelką cenę trzymały się siebie,jakby jutro nie miało prawa istnieć…

… Tę beztroską ciszę przerwało ciche pukanie do drzwi,którego żadne z nich się nie spodziewało….

Jimmy podszedł do drzwi,oplatając wokół bioder koszulę,którą kilka minut temu zdjął z Pati. Wciąż pochłonięty i podekscytowany tym,co przeżył między udami dziewczyny,którą pożądał od pierwszego wejrzenia, otworzył drzwi…..

– Hej Jimmy….

– Joey?…

– Domyślam się, że się mnie tu nie spodziewałeś braciszku….

– Bingo….

– Rozmawiałem dzisiaj z Paddym…. Podobno zawitasz u niego jutro….

– To prawda…. -w tym momencie Jimmy wyszedł na korytarz do swojego brata,zamykając tym samym drzwi do mieszkania.

– Nie pozwolisz mi wejść do środka?…- zapytał Joey…

– Jesteś trzeźwy?….

– Ostatnio rzadko mogę to powiedzieć… Ale tak…Jestem trzeźwy….- mówiąc to Joey położył dłoń na ramieniu swojego brata.- Więc jak….Przyjmiesz mnie?…

– Kurwa Joey….Nie wiem….Pati jest u mnie….Razem jedziemy jutro do Patricka….

– No to pojedziemy razem – zaśmiał się Joey,chociaż wiedział ,że ciężko będzie mu przekonać swojego starszego brata…..

………

……..- Zapowiada się ciekawy weekend…….- Pati przytuliła się do Jimma, znacząco przymrużając oczy, dając Joeyemu do wiadomości, że będzie miała go na oku…

 

10. Baby, I get the thrills.

Pati odprowadziła Laurę do samochodu. Czuła się winna… Jednocześnie była świadoma tego, że nie mogła postąpić inaczej. Nie chciała ranić swojej przyjaciółki, ale zgadzając się na powrót do Polski zraniłaby samą siebie. A to w rezultacie doprowadziłoby do nieświadomego zadawnia bólu bliskim jej osobom. Maskowanie uczuć nie należało do jej największych talentów.

– Trzymaj się kochana – Laura przytuliła ją z całej siły – Mam nadzieję, że ułożysz tę swoją bajkę dokładnie tak, jak to sobie wymarzyłaś …

-Dziękuję – odparła Pati, odwzajemniając uścisk.

– Wiesz, gdzie jestem…. Masz mój numer … – mówiąc to Laura otarła łzy i wsiadła do samochodu.

Minęło zaledwie kilkadziesiąt sekund i Pati została sama. Pomimo tęsknoty za przyjaciółką, uśmiechnęła się do siebie. Chwyciła walizkę,założyła torbę podręczną na ramię i ruszyła w stronę stacji. Tutaj i teraz zaczyna się jej nowa przygoda …

Siedząc w pociągu czuła podekscytowanie. Oczywiście strach przed nieznanym nie minął, ale górę wzięły pozytywne emocje. Poczuła się wolna. Bez względu na to, co przyniosą kolejne dni i miesiące  wiedziała, że sama podjęła tę decyzję.

Wiadomość od Jimma wywołała kolejny uśmiech na jej twarzy ..

– Czekam tu na ciebie niecierpliwie …

Podróż pociągiem trwała nieco ponad godzinę, chociaż dla Pati była to cała wieczność. W tym momencie niczego bardziej nie pragnęła niż spotkania z Nim. Była szczęśliwa. Pierwszy raz od długiego czasu czuła, że jej życie ma szansę zmienić się na lepsze i była ogromnie zelektryzowana tą świadomością. Podekscytowanie rosło z każdą minutą, z każdą kolejną stacją… Aż w końcu pociąg dotarł na miejsce. Wysiadając z niego poczuła przyjemny dreszcz w brzuchu i ponownie kąciki jej ust ułożyły na jej twarzy promienny, nieco zawstydzony uśmiech. Z radością ciągnęła za sobą ciężką walizkę. Pewnym siebie krokiem ruszyła w stronę wyjścia. Kiedy wyszła na zewnątrz jej oczom ukazała się potężnych rozmiarów gotycka katedra. Piękno świątyni wywarło na Pati ogromne wrażenie. Stała tak przez chwilę nieruchomo, podziwiając uroki tego ikonicznego zabytku… I nagle ujrzała go … Stojącego na tle katedry… Uśmiechał się do niej tak ciepło i zapraszająco, że w ułamku sekundy urok budowli przegrał z widokiem, który miała teraz przed sobą.

Jimmy podszedł do niej i przytulił bez słowa. Stali w objęciach, nie przejmując się mijającymi ich turystami…

– Tak się cieszę, że tutaj jesteś – wyrzekł po chwili.

– Tak się cieszę, że zmieniłam zdanie – uśmiechnęła się Pati.

Jimmy zabrał jej torby i zaniósł do swojego samochodu. Podjechali do hotelu, który mieścił się zaledwie 10 minut od stacji. Na szczęście pokój, który Pati zarezerwowała był już gotowy. Był mały i dość ciemny, ale mimo wszystko przytulny. Postawili torby w rogu.

– Znam fajną knajpkę w pobliżu. – odparł Jimmy – Zapewne nic jeszcze dzisiaj nie jadłaś?

– Masz rację – przyznała Pati – Chętnie bym coś przegryzła.

Restauracja rzeczywiście przyciągała wystrojem i przyjaznym klimatem. Urządzona w stylu shabby chic, który Pati uwielbiała. Pomyślała sobie, że Jimmy ma świetny gust. Kolejna rzecz, która jej się w nim spodobała.

– Pięknie jest tutaj – powiedziała, gdy usiedli przy okrągłym drewnianym stoliku w kolorze przetartej bieli.

– Kiedyś przypadkowo znalazłem tę restaurację, kiedy włóczyłem się bez celu po uliczkach Kolonii. – Jimmy uśmiechnął się szarmancko – Wiesz, miałem jeden z tych dni… Kiedy tutaj wszedłem  od razu poczułem się .. Hmmm… Jak w domu… Od tamtego momentu wracam tu co jakiś czas, kiedy jestem w okolicy. A teraz możemy tutaj wracać razem…

Mówiąc to spojrzał Pati w oczy… Był ciekawy jej reakcji. Ona z lekkim zawstydzeniem spuściła głowę, ale kiedy ponownie popatrzyła na niego, ujrzał jej uśmiechnięty wzrok. Nie musiał o nic pytać.

Rozmowa między nimi toczyła się gładko i przyjemnie. Jimmy opowiadał jej dużo o Kolonii, o jego ulubionych miejscach i obiektach, które warto zwiedzić. Rozmawiali o muzyce, filmach, książkach… Czas upłynął tak szybko, że Jimmy nie zauważył,  że dochodziła już 15sta…

– Pati, muszę na kilka godzin jechać do domu. Moje dzieci wciąż są ze mną przez kilka kolejnych dni. Teraz mój znajomy został z nimi,ale obiecałem,  że będę w domu po czternastej…

– Oczywiście, rozumiem – odpowiedziała dziewczyna z uśmiechem, sugerującym, że nie jest to dla niej żaden problem.

Jimmy odwiózł ją pod hotel, ale zanim zdążyła wysiąść z samochodu, delikatnie chwycił ją za ramię i powiedział…

– Mam nadzieję, że nie masz żadnych planów na wieczór?

–  Nie … – odpowiedziała lekko zmieszana.

– Wspaniale – odrzekł zadowolony – Zapraszam cię zatem na kolację przy świecach. Mam nadzieję, że ta restauracja też Ci się spodoba, chociaż jest w kompletnie innym stylu. I mam dla ciebie niespodziankę ..  – puścił do niej oczko w tak zadziorny i tajemniczy sposób, że kolana jej zmiekły i wyjście z samochodu okazało się dla niej nie lada wyczynem…

Otwierając drzwi do pokoju pomyślała nagle…

– Boże, w co ja mam się ubrać??

Czym prędzej otworzyła ogromną walizkę i wyrzuciła całą zawartość na podłogę… Nerwowo przerzucała kolejne części garderoby,  ale nic nie pasowało… Nic nie było odpowiednie… To za krótkie, to za długie, to za ciasne, w tym wygląda, jak w worku na kartofle… Spanikowana wyszła czym prędzej z hotelu w poszukiwaniu najbliższych sklepów. Miała jeszcze trochę czasu do wieczora. Jimmy powiedział, że odbierze ją około 20stej, więc te kilka godzin powinno wystarczyć na szybkie zakupy i zrobienie się na bóstwo. Chciała dzisiaj wyglądać dla niego najpiękniej…  Niestety zakupy przedłużały się, co zaczęło ją bardzo stresować. Nie potrafiła znaleźć niczego, co byłoby idealne. Po ponad godzinie bezowocnych poszukiwań znalazła mały butik na rogu cichej ulicy… Weszła do środka i w mgnieniu oka zauważyła sukienkę, która aż krzyczała swoim seksownym, a jednocześnie subtelnym wykrojem, aby zabrać ją dziś wieczorem na kolację… To była ta jedyna…. Pati pospiesznie zdjęła ją z wieszaka i podeszła do kasy, aby zapłacić za cudo, które właśnie udało jej się upolować. Nie przymierzyła jej, ponieważ czas naglił, poza tym po katorgicznym maratonie pot spływał po całym jej ciele. Wiedziała, że zrobi wszystko, żeby wyglądać w tej sukience perfekcyjnie, choćby musiała cały wieczór siedzieć z biustem wypiętym do przodu i brzuchem wciągniętym do granic możliwości. Choćby miała nie oddychać na tej kolacji, będzie wyglądać nieskazitelnie.

Zadowolona pobiegła ze swoją zdobyczą prosto do hotelu. Nie mogła doczekać się wieczoru. Zaraz po powrocie do pokoju przygotowała sobie gorącą kąpiel… Zanurzyła się w gorącej pianie i dała się ponieść fantazji. Oczami wyobraźni widziała Jimma, który oplata ją swoim nagim ciałem… Chciała przestać o tym myśleć, ale nie potrafiła. Pragnęła go całego. Pragnęła go w sobie… Pożądała jego pocałunków, których smak znała już na pamięć. Zamknęła oczy i przechyliła głowę do tyłu, opierając ją na mokrej krawędzi wanny… Jej dłoń zawędrowała w najbardziej skryte zakamarki swojego ciała. Nie potrafiła powstrzymać podniecenia. Jej ciało płonęło, aż do ostatniego momentu, kiedy z zaciśnietymi wargami wydała z siebie dźwięk rozkoszy…

Po kilku minutach wyszła z wanny. Jak gdyby nigdy nic wytarła swojej nagie, wciąż spragnione ciało, miękkim białym ręcznikiem. Wyszła do pokoju, aby zacząć przygotowania do kolacji z Jimmem. Z walizki wyjęła komplet czarnej koronkowej bielizny, którą po chwili włożyła na siebie. Nie, nie zamierzała pokazać jej dzisiaj Jimmowi, ale chciała czuć się seksowna i kobieca…   Wysuszyła włosy i wyjęła z torby nowo zakupioną sukienkę. Nadeszła chwila prawdy… Wsunęła ją na siebie… Stanęła przed lustrem… Wyglądała w niej dokładnie tak, jak chciała. Idealnie. Ta sukienka była stworzona dla niej… Sukienka była uszyta z czarnej, prześwitującej koronki. Miała długi rękaw, a jej długość kończyła się tuż przed kolanami. Pod koronką wszyta była mini sukienka na cienkich ramiączkach, która swobodnie opłatała górną połowę jej ud…

Usiadła przed lustrem i z wyuczoną precyzją zaczęła nakładać makijaż. Po zakończeniu ułożyła włosy, miękko opadały na ramiona i wzdłuż jej piersi. Była gotowa.

Nie czekała długo, zanim usłyszała ciche pukanie do drzwi. Z sercem próbującym wyskoczyć z drżącej klatki piersiowej chwyciła za klamkę. Po drugiej stronie stał On … Ubrany w granatową koszulę, której górne guziki były zachęcająco rozpięte oraz ciemne, idealnie dopasowane spodnie… Stał tam wpatrując się w nią wzrokiem pełnym zachwytu. .

– Wyglądasz cudownie… – przybliżył się do Pati i objął ją w pasie.

– Dziękuję… – odpowiedziała kokieteryjnie, głaszcząc go po twarzy.

Jimmy przysunął się jeszcze bliżej. Jego dłonie błądziły po koronkowej tkaninie, którą miał ochotę zerwać z jej ciała… Jego wargi zatrzymały się na szyi Pati,powoli odszukując drogę do jej ust. Kiedy w końcu zatopił się w ich smaku, wszystko dookoła przestało istnieć. Poczuł falę gorąca, która z sekundy na sekundę napełniała jego męskość, formując wydatne stwardnienie w jego spodniach. Pożądał jej, jak nigdy wcześniej. Jednocześnie bał się kolejnego kroku. Nie wiedział czy Pati jest gotowa. Czy pragnie tego samego, co on . A ponad wszystko chciał udowodnić jej, że ją szanuje… Że nie ściągnął jej do Kolonii, tylko po to, żeby ją zaliczyć… Walczył z pożądaniem, które nie dawało za wygraną…

– Jimmy… – Pati szepnęła mu nagle do ucha – Chyba powinniśmy już wyjść…

Nie było to łatwe, ale po chwili doszedł do siebie. Przytakując, odprowadził ją do samochodu i ruszyli w stronę restauracji.

Na miejscu kelner zaprowadził ich do stolika, który Jimmy wcześniej zarezerwował. Wnętrze rzeczywiście znacznie różniło się od poprzedniej restauracji. Tutaj wzrok przyciągały eleganckie aranżacje, począwszy od okien udekorowanych czarno-srebrnymi zasłonami po luksusowe kryształowe żyrandole, które przpięknie oświatlały okrągłe stoły, pokryte śnieżnobiałymi obrusami.

Pati czuła się cudownie w towarzystwie Jimma. Nie było między nimi ani sekundy niekomfortowego milczenia. Cieszyli się wzajemnie swoją obecnością i opowiadaniami  których żadnemu z nich nie brakowało. Potrafili żartować i rozmawiać na poważne tematy.

– A teraz czas na twoją niespodziankę – powiedział nagle Jimmy i położył na stole dwa klucze spięte na pozłacanym breloku.- To dla ciebie…

– Klucze?… – zapytała zaskoczona Pati spoglądając na nietypowy podarunek.

– Mam znajomego, którego brat wynajmuje mieszkania. – wyjaśnił – Okazało się, że tydzień temu jedno z nich się zwolniło. Wyjaśniłem mu twoją sytuację i udało mi się umówić spotkanie na jutro rano. Podpiszesz umowę i możesz wprowadzić się już tego samego dnia. Są też dwa dodatkowe plusy – mieszkanie jest umeblowane i będziemy mieszkać niedaleko siebie. – mówiąc to uśmiechnął się szeroko, a w jego oczach pojawiły się niesforne iskierki.

– Jimmy, ogromnie ci dziękuję – Pati nie potrafiła ukryć swojej radości – Nie masz pojęcia, jak bardzo jestem ci wdzięczna.

– Cała przyjemność po mojej stronie – odpowiedział i pogładził łagodnie jej dłoń – Odbiorę cię z hotelu o 9 rano…

********

Zaparkowali przy ogromnej kamienicy w małej uliczce, na której mieściło się zaledwie kilka budynków po jednej stronie, z brazylijską restauracją na samym rogu i parkingiem oraz boczną ścianą hotelu po przeciwnej stronie. Podeszli do ciemnych wąskich drzwi wejściowych. Mieszkanie znajdowało się na parterze, po prawej stronie klatki schodowej. Kiedy weszli do środka, Jonas, właściciel mieszkania czekał już na nich. Po niedługiej rozmowie, która przebiegła bardzo sprawnie Pati podpisała umowę i uregulowała płatność za pierwszy miesiąc. Kiedy Jonas wyszedł mogli jeszcze raz, na spokojnie obejrzeć nowe mieszkanie dziewczyny. Było bardzo jasne i optycznie przestronne, pomimo tego, że nie było wielkie. Drzwi wejściowe prowadziły prosto do średniej wielkości salonu. Po lewej stronie były drzwi do łazienki i kuchni. Oba te pomieszczenia były stosunkowo niewielkie. Na tej samej ścianie pomiędzy jednymi drzwiami, a drugimi stał duży stolik RTV. Po przeciwnej stronie, pod oknem stała ogromna kremowa kanapa ze skóry, a tuż przy niej szklana ława. Kolejne drzwi prowadziły do sypialni  w której znajdowało się łóżko, toaletka i szafa z podwójnymi drzwiami. Całość w białym kolorze. I to było wszystko. Ale Pati nie trzeba było nic więcej. Była zauroczona swoim nowym gniazdkiem. Ze szczęścia rzuciła się Jimmowi na szyję i podziękowała długim usciskiem.

********

Kolejne dni mijały bardzo przyjemnie. Coprawda szukanie pracy było dla Pati dość stresujące, ale nadrabiała wycieczkami po sklepach, podczas których kupowała różne drobiazgi do mieszkania. Oczywiście, nie mogła pozwolić sobie na nic drogiego , ale mimo wszystko sprawiało jej to ogromną przyjemność. Jimmy niejednokrotnie towarzyszył jej w zakupach, po których zabierał ją na obiad lub do kina. Czesto też spędzali czas oglądając filmy w mieszkaniu Pati. Jego dzieci wróciły do domu jego byłej żony, więc miał teraz dla niej więcej czasu.

Któregoś dnia, a było to po prawie dwóch tygodniach, od kiedy Pati przyjechała do Kolonii Jimmy przyszedł do niej z dobrą nowiną. Okazało się, że znajomy jego brata prowadzi agencję pracy. Poszukują w niej osoby  na stanowisko konsultanta do spraw zatrudnień ze znajomością zarówno języka polskiego, jak i angielskiego. Ta praca wydawała się idealna, szczególnie, że Pati wciąż była na bakier z niemieckim.

– Jesteś niesamowity – krzyknęła z radosnym podekscytowaniem -Jak ja ci się odwdzięczę?!

– Mnie nie musisz się odwdzięczać.- odrzekł Jimmy, przytlulając ją mocno do siebie – Ale mój brat wspomniał coś o tym, że jeśli postawisz mu drinka, to będziecie kwita. To chyba jego sposób na propozycję spotkania. Tyle mu o tobie opowiadałem, że zapewne zjada go ciekawość.

– Nie ma sprawy. Postawię mu nawet pięć. – zaśmiała się Pati – Ale dzisiaj wolałabym wypić drinka z kimś innym …

– Hmmm… Kim jest ten szczęsciarz? – zapytał kokieteryjnie, całując jej szyję.

– Dowiesz się, kiedy przyjdziesz wieczorem….

********

Jimmy zjawił się punktualnie o 19stej. Miał na sobie niebieską koszulę. Dokładnie tę samą, w której ujrzała go po raz pierwszy . Przywitał ją delikatnym pocałunkiem, gladząc jednocześnie jej odsłonięte ramiona wychylające się nieśmiało spod czerwonej, idealnie dopasowanej do jej ciała bluzki. Jego wzrok podążył w kierunku czarnej jeansowej spódniczki, która wdzięcznie opłatała jej biodra…

– Pięknie wyglądasz… – wyszeptał- Jeszcze sobie pomyślę, że to specjalnie dla mnie ..

– A może tak właśnie jest?..  – Pati uśmiechnęła się uwodzicielsko, po czym odwróciła się i wyszła do kuchni. Po chwili wróciła trzymając w dłoniach dwie lampki różowego wina.

– Za lepsze dni… – wzniosła toast…

– Za nas… – dokończył Jimmy.

Po chwili odłożył na ławę swoją lampkę wina, która wciąż była do połowy pełna. Pati też nie dopiła jeszcze swojego toastu, ale nie zawahal się, aby wyjąć z jej ręki szklankę i postawić ją tuż obok swojej…

Przybliżył się do niej… Łagodnym ruchem dłoni objął jej kark i podążając za ruchem swoich palców całował każdy milimetr jej gorącej skóry. Pod spragnionymi wargami czuł jej przyspieszający puls. Jego usta schodziły niżej… Całował i gładził jej nagie ramiona,powoli odchylając bluzkę, która zakrywała to, o czym marzył od dawna… Powrócił do jej ust… Całując je poprowadził ją do sypialni. Nie protestowała… Zachęcony jej uległością przylgnął do jej ciepłego, drżącego ciała i powoli zdjął z niej bluzkę, ukazując czerwony, koronkowy biustonosz, a pod nim jędrne, nabrzmiałe piersi, które czekały na kolejne pieszczoty. Nie zastanawiając się długo rozpiął jej stanik. Zauważył lekkie zawstydzenie w oczach Pati, ale jednocześnie widział, że błagają o więcej. Przez moment pieścił jej piersi rozgrzanymi dłońmi, aby w końcu poczuć ich krągłość w swoich ustach. Zaczął od delikatnego ssania jej twardych sutków… Słysząc rozkosz w jej głosie łagodnie przygryzał je, doprowadzając ją do stanu niekontrolowanej ekstazy… Zsunął spódniczkę z jej bioder… Stała teraz przed nim w koronkowych majtkach, które ledwo zakrywały naintymniejszą część jej ciała…

– Połóż się… – delikatnie popchnął ją w stronę łóżka…

Zdjął koszulę i położył się na niej, ocierając się o jej półnagie ciało. . Czuła go… Był twardy i gotowy … Jej oddech stawał się coraz cięższy. Nie potrafiła zapanować nad swoim podnieceniem. Kołysząc biodrami dawała mu do zrozumienia , że pragnie go w sobie… Nagle poczuła gorący oddech pomiędzy nogami… Jego usta zatrzymały się na jej majtkach, zanim zdjął je gwałtownie z jej bioder … Rozchylił jej nogi i przez chwilę rozkoszował się widokiem jej kobiecości… Językiem wybadał nieznany mu dotąd teren… Czuł jej dłonie na swoich ramionach, które prosiły, aby nie przestawał … Całował i ssał jej łechtaczkę … Wczuwał się w każdy jej jęk… Każde westchnienie… Wiedział, kiedy przyspieszyć, a kiedy pozwolić jej ochłonąć na moment …

Spocone ciało Pati wyginało się rozkosznie pod każdym pocałunkiem Jimma między jej nogami.. Odpływała … Nikt nigdy nie dał jej tyle rozkoszy… Chciała więcej i więcej, a jednocześnie wiedziała, że nie wytrzyma dłużej… Jimmy przygryzał ją delikatnie, a ona odchodziła od zmysłów. Poczuła ogarniającą ją falę gorąca i po kilku sekundach szczytowała w jego ustach … On spijał z niej ostatnie soki rozkoszy… Słodycz w jego ustach sprawiła, że nie mógł już dłużej czekać… Zdjął spodnie i bokserki i wszedł w nią powoli i delikatnie… Była ciasna, ale bardzo wilgotna… Całując jej piersi, łagodnie penetrował penisem jej wnętrze coraz bardziej zwiększając tempo… Uniósł jej uda, dzięki czemu mógł wbić się w nią jeszcze głębiej. Zagryzał wargi słysząc jej głośne jęki. Nie ukrywała swojego podniecenia. Palcami wbiła się w skórę jego pośladków i wskazywała im drogę… Chciała mocniej, głębiej… I to właśnie jej dał. Wbił się w nią całą swoją twardą męskością… Krzycząc jego imię poczuła w sobie jego orgazm… Wilgotne oznaki jego szczytowania spływały między jej nogami, a ona próbowała złapać oddech po tym, co właśnie przeżyła. Jimmy wciąż leżał na jej nagim ciele, oddychając głęboko i ostrożnie, tak jakby próbował odzyskać każdy kęs powietrza, który zatracił w ciągu ostatnich kilkunastu minut…

Położył się obok Pati,przytulając ją do siebie.

– Co ty ze mną robisz dziewczyno … – wyszeptał Jimmy.

– Chyba nie narzekasz? – zapytała Pati, uśmiechając się do niego kokieteryjnie.

– Absolutnie nie! – odrzekł Jimmy. Na moment zamknął oczy i wrócił myślami do momentu, kiedy zanurzony w jej ciele osiągnął najwspanialszy orgazm w swoim życiu. – Jestem tylko ciekaw, co jeszcze mnie z tobą czeka.

– Przekonasz się za chwilę…

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

9. Don’t be afraid, I know the way…

Pati siedziała zamknięta w łazience przez ostatnie 15 minut i bezskutecznie próbowała przeanalizować to, co się wydarzyło…  Zostawiła Jimma i Laurę i zwyczajnie uciekła do pokoju… Nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie, które jej zadali… Nagle rzeczywistość uderzyła w nią z impetem, na co zupełnie nie była przygotowana. Nie chciała wracać do Polski… Powrót oznaczałby przegraną,a ona nie chciała się poddawać. Nie miała też ochoty zmierzyć się z tym, co na nią tam czekało. Jeszcze nie teraz… Z drugiej jednak strony nie była przekonana do wyjazdu do Kolonii. Pomimo tego, że bardzo chciała i była szczęśliwa, kiedy Jimmy przyjechał… Teraz jednak owładnęło nią przerażenie. Czy to na pewno byłaby dobra decyzja, aby wyjechać za kimś, kogo dopiero poznała? Rozsądek podpowiadał jej, aby tego nie robić… Być może powinna zostać tutaj we Frankfurcie,tak jak pierwotnie to sobie zaplanowała?… Bała się jednak samotności…

Jimmy przez cały czas próbował dodzwonić się do niej, ale za każdym razem przerywała połączenie. Nie chciała go ignorować, ale nie miała innego wyjścia. Nie potrafiła podjąć decyzji. Stchórzyła. Była wściekła na siebie, że w tak niedojrzały sposób podeszła do tej sytuacji, pomimo tego nie wyszła z łazienki …

Laura stała za drzwiami i starała się przekonać ją do rozmowy, ale Pati uparcie prosiła, żeby zostawiła ją w spokoju.

– Będziesz tam siedzieć do jutra? – zapytała Laura ironicznie.

-Jeśli będzie trzeba…

– Zachowujesz się, jak gówniara – Laura zaczęła się denerwować.

– Wiem! – wrzasnęła Pati – Próbuję pozbierać myśli i podjąć właściwą decyzję, ale ani ty ani Jimmy nie pozwalacie mi tego zrobić. Ty napierdzielasz w drzwi przez cały czas, a on wydzwania do mnie co kilka sekund. Będę tutaj siedzieć dopóki oboje nie zostawicie mnie w świętym spokoju! – wyrzuciła z siebie jednym tchem. Oczywiście zdawała sobie sprawę ze swojego dziecinnego zachowania,ale powiedziała prawdę – nie chciała w tej chwili z nikim rozmawiać, ale wiedziała, że jeśli wyjdzie, nie będzie mogła tego uniknąć.

– A nad czym ty się jeszcze zastanawiasz?! – zapytała zirytowana Laura – Czy ty poważnie brałaś pod uwagę wyjazd z kolesiem, o którego życiu nie masz zielonego pojęcia? Może to jest jakiś psychol? Może to jest powód dlaczego jest rozwodnikiem?

– Nie bądź głupia. Gdyby tak było, to nie widywałby swoich dzieci – odpowiedziała Pati, która nie potrafiła wyobrazić sobie Jimma,  jako psychopatycznego męża…

– Tak, czy inaczej nie znasz go! – Laura nie dawała za wygraną – Może to babiarz. Albo alkoholik. Albo jakiś nieudacznik życiowy…. Wyjedź ze mną. W Polsce dużo łatwiej będzie Ci znaleźć pracę, niż w obcym kraju, w którym tak naprawdę nie masz nikogo. Zatrzymasz się u mnie. Wszystko się jakoś ułoży. Na pewno lepiej niż w Niemczech.

Pati przekręciła zamek i powoli otworzyła drzwi. Wyszła z łazienki i stanęła przed swoją przyjaciółką.

– Naprawdę uważasz, że powinnam wrócić do Polski? – zapytała – A co z Jimmem? Masz rację, nie znam go. Ale naprawdę go lubię… A co, jeśli tracę szansę na coś dobrego w moim życiu?

Laura chwyciła ją za rękę i powiedziała – Pati, nie myślisz realnie.

– Całe życie myślałam realnie i popatrz, co mi to przyniosło.

– Dlaczego więc masz problem z podjęciem tej decyzji? – Laura spojrzała jej prosto w oczy.

– Bo nagle przestraszyłam się tego wyjazdu…- przyznała Pati

– Sama widzisz. Nie jesteś na to gotowa. Podświadomie wiesz, że to nie jest dobry pomysł…

Pati usiadła na łóżku i przez moment nie powiedziała nic. Wiedziała, że Laura ma rację. Bolała ją ta prawda … Była świadoma tego, że będzie tęsknić… Za Jimmem. Za marzeniem o lepszym życiu w Kolonii… Ale musiała podjąć rozsądną decyzję.

– Wracam do Polski – powiedziała przez zaciśnięte gardło.

Laura podeszła do niej i przytuliła ją do siebie .. – Dokonałaś właściwego wyboru…

********

Pati wykreciła numer Jimma…

– Nareszcie – odparł. W jego głosie słychać było zniecierpliwienie, ale również ulgę…

– Gdzie jesteś? – zapytała Pati niepewnie.

– W samochodzie pod hotelem … Chcesz  żebym przyszedł na górę?

– Nie, ja zejdę do ciebie… – odpowiedziała dziewczyna udając się w stronę drzwi.

Samochód Jimma stał kilka kroków od hotelu, na przeciwko jednej z lokalnych restauracji. Podeszła do niego ze wzrokiem wbitym w ziemię. Była zdenerwowana. Bała się tej rozmowy. Nie bała się reakcji Jimma, lecz tego, że za moment wszystko się skończy. Jej marzenia legną w gruzach.

Otworzyła drzwi i usiadła na skórzanym siedzeniu obok Jimma. Jego twarz rozpromieniła się na jej widok. Czekał na nią przez cały ten czas. Próbował się dodzwonić. Nie miał pojęcia, dlaczego nagle uciekła bez słowa…

– Co się stało? – zapytał, chwytając ją za rękę. Dotyk jego zimnej dłoni przeszył jej ciało znajomym, przyjemnym dreszczem.

– Potrzebowałam chwili, żeby ogarnąć to wszystko w głowie… – powiedziała Pati patrząc głęboko w zaniepokojone oczy Jimma – Laura miała rację…

Spojrzał na nią, nadal nic nie rozumiejąc…

– Wracam do Polski, Jimmy….

Przetarł twarz, patrząc przed siebie nieobecnym wzrokiem…

– Czy to wszystko przez to, że wcześniej poniosły mnie nerwy?… – zapytał po chwili – Pati  wiesz, że to były emocje… Przepraszam. Wiem, że źle zrobiłem, ale proszę, nie podejmuj decyzji o powrocie do Polski przez mój jeden głupi błąd.

– Nie, to nie przez to… Po prostu tak będzie lepiej. Wciąż mam wiele niedokończonych spraw w Polsce. Będę mogła zatrzymać się u Laury na jakiś czas, a to z pewnością pomoże mi finansowo. – Pati próbowała przekonać zarówno Jimma, jak i siebie, że powrót do jej ojczystego kraju to dla niej najlepsze wyjście.

– Przecież wiesz, że w Kolonii nie będziesz sama. Pomogę Ci z pracą i mieszkaniem. I z czymkolwiek będziesz potrzebowała…

– Jimmy, ja już podjęłam decyzję .. – przerwała mu.

– Nie rób tego… – wyszeptał – Wiem, że wyjazd do Kolonii brzmi szalenie. Wiem, że pewnie cię to wszytko przeraża. Ale obiecuję Ci, że możesz mi zaufać. Cokolwiek stanie się między nami… Jeśli okaże się, że zbyt szybko to wszystko się zaczęło .. Nie zostawię cię samej. Przysięgam…

W oczach Pati pojawiły się łzy. Spodziewała się tego, że będzie jej ciężko zaakceptować fakt, że to prawdopodobnie ostatni raz, kiedy rozmawia z Jimmem. Czuła się jednak znacznie gorzej niż przypuszczała. Serce wciąż podpowiadało jej, aby poszła za jego głosem. Tego tak naprawdę chciała, ale starała się być silna. Nie mogła ulec. Nie tym razem.

– Jimmy, Laura już załatwiła mi pracę przez swoich znajomych – skłamała – Nie chcę stawiać jej w niewygodnej sytuacji…

Jimmy zmrużył oczy. Wiedział, że nie zatrzyma Pati w Niemczech. Odwrócił głowę w kierunku okna. Nie był w stanie spojrzeć jej twarz. Chciał ukryć swoje rozczarowanie.

Dla niego pomysł wyjazdu Pati do Kolonii był równie szalony, jak i dla niej. Ale pragnął tego bardziej, niż się spodziewał. Od momentu, kiedy ją pierwszy raz zobaczył, chciał być blisko niej… Nie planował przyszłości… Nie wiedział, co los przyniesie… Ale chciał być blisko… Świadomość tego, że może jej już więcej nie zobaczyć wbiła się jego w serce, jak najostrzejszy nóż…

– Kiedy wyjeżdżasz? – zapytał drżącym, posępnym głosem.

– Jutro rano… – odpowiedziała Pati, ocierając niesforną łzę z policzka.

Przysunął się do niej. Łagodnym ruchem odgarnął włosy z jej twarzy. Widział smutek w jej oczach i wciąż nie potrafił zrozumieć, dlaczego rezygnuje z czegoś, co mogłoby dać jej szczęście. Zdawał sobie jednak sprawę  że nie przekona jej do zmiany decyzji…

Pocałował ją po raz ostatni. Rozkoszował się smakiem jej ust tak, jakby wiedział, że musi zatrzymać go w pamięci na zawsze. Nigdy nikogo nie całował w ten sposób. Zatopił się w tej cudownej chwili. Na moment zapomniał, że ten pocałunek już nigdy się nie powtórzy.

Kiedy ich wargi delikatnie odsunęły się od siebie, wyszeptał – Będę tęsknić za tobą…

– Ja za tobą również, Jimmy …

– Nie wierzę, że tak to się kończy, ale szanuję twoją decyzję – oznajmił po chwili, zaciskając dłonie na kierownicy.

– Dziękuję – odpowiedziała Pati. Nie miała pojęcia, co tak naprawdę powiedzieć. Przecież nie chciała wracać do Polski. Ta decyzja została podjęta z rozsądku.

– Muszę już jechać Pati. Zostawiłem dzieci pod opieką znajomego i nie mogę dłużej zostać – odparł Jimmy. Podświadomie wiedział, że nie chce już tu być.  Chce uciec od tego koszmaru, w którym właśnie tkwił – Miałem nadzieję, że wrócę do domu szcześliwszy…

Pati położyła dłoń na jego twarzy,  po czym pocałowała go w policzek i wyszeptała – Zapamiętam każdą chwilę spędzoną z tobą…

Z zacisnietymi wargami wyszła z samochodu. Jeszcze raz spojrzała na Jimma .. On też próbował powstrzymać łzy… Usmiechnęli się do siebie, ale były to uśmiechy pełne goryczy i bezradności.

Obserwowała samochód Jimma znikający za zakrętem ulicy. Dopiero wtedy uwolniła z siebie wszystkie emocje. Pozwoliła łzom zmyć ze swojej twarzy wszystkie nadzieje… Stała na środku chodnika, nie zważając na przechodniów, którzy patrzyli się na nią osądzającym wzrokiem lub omijali szybko tak, jakby jej tam nie było. Nie miało to dla mniej znaczenia. Nic już nie miało znaczenia….

********

– Zanim zaczniesz pakowanie, proponuję szybkie zakupy – powiedziała radośnie Laura,która nie potrafiła ukryć swojej radości, że udało jej się przekonać swoją przyjaciółkę do powrotu do Polski – Muszę kupić kilka drobiazgów. Moja mama ma urodziny w przyszłym tygodniu, więc wypadałoby sprawić jej jakiś fajny prezent, a Frankfurt wydaje się być do tego idealny.

– Dlaczego nie … – Pati uśmiechnęła się od niechcenia. Nie podzielała entuzjazmu Laury, nie chciała jednak okazywać przy niej swojego smutku.

– Tobie też przyda się kilka nowych ciuchów. Uciekłaś z domu z jedną walizką, wątpię więc, że masz tu wystarczająco dużo ubrań. Teraz przynajmniej możesz pozwolić sobie na więcej, bo już nie musisz tułać się po hotelach. – zaśmiała się Laura.

-W sumie masz rację. Przyda mi się parę nowych kiecek …

– No i widzisz, nic tak nie poprawia humoru kobiecie, jak zakupy – Laura uśmiechnęła się skwapliwie, po czym chwyciła torebkę i niemalże wyciągnęła Pati z pokoju hotelowego.

Ulice były, jak zazwyczaj, zapełnione. Ludzie w sklepach przepychali się przez siebie  co niezmiernie irytowało Pati. Nigdy nie lubiła tłumów. Uwielbiała zakupy, ale jedna rzecz, która doprowadzała ją do szału, to ci wszyscy wpadający na siebie ludzie, wymijący się slalomem do kasy,  jak gdyby brali udział w maratonie. Tak też było tym razem. Nieznajome twarze omijały ją jedna za drugą. Wszystkie wydawały się niezwykle nieprzyjazne.

– A co ty taka nadąsana jesteś? – zapytała nagle Laura – Chyba nie myślisz o….

– Nie! – przerwała jej szybko. Za wszelką cenę chciała ominąć tematu Jimma. I tego jak bardzo nie chciała wracać do Polski … – To po prostu nie jest mój dzień na tolerancję debilizmu – Pati wskazała głową na sklep i zabieganych w nim klientów.

– Rozumiem – uśmiechnęła się Laura – Chodź, pójdziemy gdzieś, gdzie jest tych debilów mniej.

Dziewczyny zaśmiały się i pospiesznie wyszły z przepełnionego budynku. Po kilkunastu minutach spacerowania między lokalnymi uliczkami udało im się znaleźć kilka mniejszych butików. W drodze powrotnej do hotelu, po pomyślnie zakończonych zakupach, Pati zapytała niespodziewanie…

– Dowiem się więc, co wydarzyło się między tobą, a Joeym?

– A co się miało wydarzyć?- parsknęła śmiechem Laura.

– To ja ci się pytam… –

– Nic się nie wydarzyło, bo z niego jest kretyn, jakich mało – Laura machnęła ręką na znak, że nie ma tak naprawdę, o czym rozmawiać. Pati jednak nie zamierzała zostawić tego tematu…

–  A chciałaś, żeby do czegoś doszło?

Laura spojrzała na przyjaciółkę z grymasem na twarzy wskazującym na obrzydzenie…

– Zwariowałaś? Widziałaś go? Czy cię już obraz drugiego Kelly tak zaślepił, że utraciłaś wzrok, który, uwierz mi, przydałby ci się w tym momencie bardzo.

– Potrafisz zatem wytłumaczyć, dlaczego wróciłaś do hotelu nad ranem? – Pati bardzo skutecznie zignorowała kolejną wzmiankę na temat Jimma i kontynuowała przepytywanie Laury

– Nie wiedziałam,  że muszę ci się tłumaczyć?

–  Nie musisz. – zapewniła przyjaciółkę – Po prostu martwię się o ciebie … I troszkę zżera mnie ciekawość.

– No skoro tak… – zaśmiała się Laura – Tak, jak mówilam, nic się nie wydarzyło. No… Prawie nic… Bo po tym, jak wyszłaś z baru rozmawiało nam się całkiem przyjemnie. Do tego stopnia, że kilka razy pocałował mnie, a ja absolutnie mu się nie opierałam. Czas mijał bardzo fajnie… Znasz mnie i moje podejście do życia .. Powiem ci szczerze, że miałam ochotę wyjść z tego baru i pójść z nim do hotelu. I zapowiadało się, że tak właśnie się stanie, aż do momentu, kiedy jego znajomi przyszli do baru. Zaproponowali, żebyśmy poszli razem z nimi do ich mieszkania, gdzie wciąż trwała impreza. Joey nalegał, żebym zgodziła się pójść z nimi, a ja głupia się zgodziłam. Na początku, owszem, było spoko, ale nie było już tej intymności między mną a Joeym. Mało tego, on zaczął flirtować z innymi dziewczynami, a ja, jak taka kretynka siedziałam tam i na to wszystko patrzyłam. Rozmawiałam z jego znajomymi, udawałam, że dobrze się bawię  ale tak naprawdę chciałam się stamtąd ulotnić. Problem był taki, że byłam już porządnie wstawiona i po jakimś czasie zasnęłam na kanapie. Joey obudził mnie tuż o świcie… I oto cała historia…

-Mogłaś zadzwonić… Przyjechałabym po ciebie… – Pati była wyraźnie zaniepokojona i zniesmaczona tym, co właśnie usłyszała.

-Mogłam… Ale nie ma, co teraz gdybać … – Laura uśmiechnęła się, sprawiając wrażenie, jakby całe to zdarzenie nie było dla niej żadnym problemem. – Powiem Ci tak- lepiej trzymać się od tych Kellych z daleka…. U nich takie zachowanie jest zapewne rodzinne…

Pati zamilkła.

********

– Już prawie wszystko spakowane – odpowiedziała Pati, rozglądając się po pokoju  który bez jej rozrzuconych ubrań na kanapie , płyt i książek na podłodze oraz kosmetyków na biurku wydawał się teraz zupełnie pusty i obcy. Walizka stała przy drzwiach wejściowych, gotowa, by za kilka godzin opuścić hotel.

– Super! – odpowiedziała Laura rozpromienionym głosem- Nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę, że pojedziesz ze mną. W końcu będziemy miały okazję spędzić ze sobą więcej czasu. Naprawdę stęskniłam się za tobą.

– Dziękuję za pomoc…  – odpowiedziała Pati. Lecz w głębi duszy czuła inaczej. Oczywiście,że była wdzięczna przyjaciółce za to, że jest teraz przy niej, że zaoferowała pomoc i mieszkanie… Ale nie tego jej było trzeba…

********

Dochodziła godzina 23cia. Pati wyszła z łazienki gotowa, by położyć się do łóżka. Nie liczyła na sen tej nocy, jednak położyła się obok Laury, która już powoli zasypiała.

Położyła głowę na poduszce i wpatrywała się w okno,w którym nie widać było nic  oprócz miejskich świateł odbijających się o szybę. Czuła pustkę. To był jeden z tych momentów,  kiedy życie niespodziewanie upływa z duszy, która przepełniona ogromem emocji nie potrafi poczuć już nic więcej. Chciała wykrzyczeć, swój żal, ale nie potrafiła. Chciała wypłakać swój zawód i tęsknotę w poduszkę, ale zabrakło jej łez. Chciała uciec…. Ale nie miała dokąd….

Mijały minuty… Godziny … Nie potrafiła zasnąć. Bała się poranka. Bała się tej chwili, kiedy spakuje walizkę do samochodu i będzie w drodze do miejsca, z którego tak niedawno udało jej się wyrwać. Była zawiedziona tym, że pozwoliła uciec swoim marzeniom… Nie potrafiła zrozumieć swojej bezradności… Leżała na łóżku  zmieniając pozycje co kilka minut. To łóżko nigdy nie było tak bardzo niewygodne, jak tej nocy. Spocona wstała i wyszła do kuchni. Drżącymi dłońmi pospiesznie napełniła szklankę zimną wodą, którą wypiła jednym tchem. Usiadła na podłodze  chowając głowę w ramionach. Teraz była wstanie płakać … Potok łez wylał się z jej zmęczonych oczu. Nie potrafiła ich zatrzymać. Nie chciała… Potrzebowała tego….

Nie miała pojęcia, jak długo siedziała na tych lodowatych kafelkach kuchennych. Wstając zakręciło jej się w głowie. Spojrzała na zegar wiszący tuż nad łóżkiem… Wskazywał kilka minut po piątej rano …

Pati podeszła do łóżka i usiadła obok śpiącej Laury . Delikatnie pogłaskała jej ramię i próbowała ją obudzić. Kiedy w końcu dziewczyna otworzyła oczy, Pati spojrzała na nią przerażonym wzrokiem i wyszeptała …

– Laura,  ja nie mogę….

Słysząc te słowa Laura automatycznie usiadła na łóżku, zapaliła nocną lampkę  chociaż światło z kuchni dobiegało do sypialni. Zaniepokojona popatrzyła na Pati, której zaczerwienione oczy wciąż łzawiły.

– Co się dzieje? – zapytała pospiesznie.

– Nie mogę wrócić do Polski. Nie chcę. Boję się. – mówiąc to Pati impulsywnie chwyciła przyjaciółkę za rękę  – Poza tym nie potrafię ukryć tego, co czuję. Chcę jechać do Kolonii. Chcę zaryzykować!

Laura wstała z łóżka, przecierając zaspane oczy…

– Ty chyba nie mówisz poważnie?? – krzyknęła.

– Przepraszam… – Pati chciała jej wszystko wyjaśnić,ale widziała, że Laura jest na nią wściekła.

– Przez cały dzień powtarzałaś mi,że mam rację… Że głupotą byłoby pojechać do Kolonii. – Laura nie potrafiła ukryć swojego zdenerwowania. – A teraz tuż przed naszym wyjazdem mówisz mi,że nie masz ochoty ze mną jechać  że masz mnie kompletnie w dupie .. I wolisz wyprowadzić się do Kolonii i zrujnowac sobie życie!

– To nie tak…

– A jak???? – wrzasnęła Laura.

– Kurwa, czy ty chociaż raz pomyślałaś, jak ja się z tym wszystkim czuję?? – tym razem to Pati straciła kontrolę nad swoimi nerwami. – Czy przyszło Ci na myśl,  że nie chcę wracać do tej jebanej Polski, bo nie dostałam tam nic więcej oprócz cierpienia?? A tutaj znalazłam radość. Może chwilową… Ale nawet ta chwila jest bardziej cenna od lat spędzonych w domu, który był moim prywatnym więzieniem. Nie chcę stracić szansy na bycie szczęśliwą. Nie chcę stracić Jimma!… Nawet, jeśli za miesiąc okaże się, że popełniłam błąd .. Nie mogę wyjechać zanim sama się o tym nie przekonam….

Laura patrzyła się na nią przez dłuższą chwilę. Wierzyła w każde słowo wykrzyczane przez Pati. Wierzyła emocjom, które ujawniła przed nią.

-Jeśli tego właśnie pragniesz – wyszlochała – nie pozwól, by cokolwiek stanęło ci na drodze…

********

Jimmy przez całą noc oglądał filmy, na których i tak nie potrafił się skupić. Jego myśli wędrowały gdzieś indziej. Tam, gdzie nie było już żadnej nadziei, ale mimo wszystko nie łatwo było mu się od tego oderwać … Z przygnebiających rozmyślań wyrwał go dźwięk telefonu. Zaskoczony spojrzał na wyświetlacz i zadrżał, kiedy zobaczył , że to Pati dzwoni do niego o tak nietypowej porze …

– Czy coś się stało? – zapytał Jimmy

– Chciałam ci tylko powiedzieć, że wyjeżdżam za cztery godziny …

– Nie wiem, co powiedzieć – głos Jimma załamał się. – Znasz moje zdanie. Ale skoro taka jest twoja decyzja…

– Laura właśnie rezerwuje dla mnie hotel – Pati kontynuowała, jak gdyby nigdy nic.

– Myślałem, że będziesz mieszkać u niej przez jakiś czas?

– Nie – Pati uśmiechnęła się sama do siebie – Przeprowadzam się do Kolonii ..

 

 

 

 

 

 

 

 

8. My heart is beating, can’t be wrong.

Jej serce biło z zawrotną prędkością. W głowie kołowrotek myśli, których nie potrafiła zebrać w całość. Chciała go poznać  Chciała go zatrzymać przy sobie, pomimo tego, że jeszcze kilka minut temu jedyne, czego pragnęła, to aby wyniósł się z jej życia i nigdy więcej nie pokazywał się jej na oczy.

Wściekłość minęła. Pozostała jednak niepewność, ale tej zapewne nie porzuci przez długi czas…

– Więc jaki mamy plan? – wyszeptał Jimmy, wciąż całując namiętnie jej kark, jakby chciał poczuć smak jej ciepłej skóry i zapamiętać go na zawsze…

– Poznajmy się… – uśmiechnęła się Pati, zagryzajac kokieteryjnie wargę.

–  Takiej odpowiedzi oczekiwałem… – Jimmy objął jej twarz drżącymi dłońmi i zagłębił się w jej spojrzeniu. Jej źrenice były powiększone… Ujrzał znajomy blask w jej oczach , jednak tym razem zdawał się on być dużo radośniejszy… Czyżby potrafił odczytać, co kryło się w jej wzroku?…

Nie zastanawiając się dłużej przybliżył swoje usta do jej twarzy. Czuł jej przyspieszony,  gorący oddech. Po chwili jego wargi znalazły się na wargach Pati. Początkowo muskał je delikatnie, jakby bał się, że mógłby ją spłoszyć. Całował ją powoli, ale z każdym kojejnym ruchem języka wgłębiał się coraz bardziej w jej rozpalone usta. Ich ciała splatały się w jedność,czując wzajemne pożądanie. Opuszkami palców gładził jej kark, schodząc coraz niżej…. Jego dłoń zatrzymała się na biodrach Pati. Okrężnymi ruchami głaskał część jej ciała, która już wcześniej zawróciła mu głowie… Pati objęła go i przysunęła go jeszcze bliżej do siebie. Wsunęła swoje udo między nogi Jimma. Poczuła jego męskość,.. Twardą i spragnioną… Jego dłoń wędrowała po jej ciele .. Nieśmiało, ale namiętnie… Jego dotyk sprawiał jej przyjemność. Pragnęła go. Całego. Pragnęła jego pocałunków, przez które jej zmysły utraciły zdolność prawidłowego funkcjonowania. Pragnęła jego bliskości. Jego ciała… Nie potrafiła się już dłużej opanować…. Rozpięła górny guzik jego czerwonej kraciastej koszuli. Niepewnie zaczęła rozpinać drugi… Trzeci… Chciała zobaczyć jego tors… Jego skórę… Rozchyliła jego koszulę i przylgnęła wilgotnymi wargami do klatki piersiowej…Poczuła delikatne łaskotanie jego owłosienia… Wilgotnymi wargami pocałowała jego skórę .. Poczuła drżenie jego ciała … Położyła dłonie na nagim torsie Jimma… Tam czuła się bezpieczna. Zrelaksowana….Podniecona do granic możliwości… Ich usta ponownie złączyły się w pocałunku, który tym razem trwał całą wieczność… Rozkoszowali się słodkim smakiem swoich ust. Zatapaiali się w niebezpiecznym uczuciu pożądania….

Minęło zaledwie kilka beztroskich minut, kiedy stan ich bezgranicznego upojenia został przerwany… Nagle w drzwiach stanęła Laura .. Tuż za nią Joey … Stan obojga pozostawiał wiele do życzenia.

Jimmy i Pati spojrzeli na nich z niegościnnym zaskoczeniem. Wciąż spleceni w objęciu nie byli w stanie wydusić z siebie słowa.

-Nie wierzę … – wydukała Laura, która podobnie, jak każdy w pokoju, stanęła w osłupieniu, gubiąc przy tym logiczny tryb myślenia.

-Pati… Poważnie?… – Laura zwróciła się do swojej przyjaciółki, która zdążyła już uwolnić się z objęć Jimma.

– Wydaje mi się, że to raczej ja powinnam żądać od ciebie wyjaśnienia .. Chyba, że się mylę? … – Pati szybko zmieniła temat. Wiedziała, że nie jest gotowa poruszać tematu swojego i Jimma. To było oczywiste. – Czekałam na ciebie całą noc ..

– Była bezpieczna. – w tym momencie Joey objął Laurę i uśmiechnął się … Uśmiech ten wydawał się szyderczy… Niedbały…

– Gdzie spędziłaś noc? – Pati ostentacyjnie zignorowała obecność Joeyego.

– U znajomych… – zaśmiała się Laura i spojrzała na swojego towarzysza. – Zabalowaliśmy ciut za dużo…

– Ale przynajmniej było wesoło! – odpowiedział Joey, którego humor z poprzedniej nocy zdecydowanie nie opuszczał.

– Mam nadzieję, że dobrze bawiłeś się wczoraj… – Jimmy włączył się do rozmowy i spojrzał na brata nieco karcącym wzrokiem.

– Jak zawsze – odparł Joey ironicznie. – Troszkę za dużo wypiłem … Wypiliśmy – w tym momencie pochylił się w kierunku Laury i puścił do niej oczko. Oboje zaśmiali się, jeszcze  bardziej denerwując Jimma swoim zachowaniem.

– Myślałem, że jesteś po mojej stronie… – ciągnął Jimmy. ..  – Nie przypuszczałem w najśmielszych snach, że będziesz próbował wyciągnąć Pati do baru… Bawiłeś się z nią wiedząc, jak słabo dawałem sobie radę … Nie miałeś żadnego problemu z poinformowaniem mnie o tym… Dobrze wiedziałeś co robisz…

– A co takiego zrobiłem?…

– Sam doskonale wiesz! – wściekłość wzrastała z sekundy na sekundę. Dla Jimma było to niepojęte, że jego rodzony brat nie widzi niczego złego w tym, że bawił się w barze z dziewczyną, przez którą on nie potrafił zmrużyć oka …

– Ahhh… Chodzi ci o ten pocałunek… – zaśmiał się Joey… Zupełnie nieświadomy kłopotów, w które własnie przypadkowo się wpakował .. – To przecież nic nie znaczyło…

– Że co??… –  Jimmy nie wierzył w to, co usłyszał. Nie chciał uwierzyć… Jego ciało jednak zbuntowało się… Poczuł nieprzyjemny paraliż… Kołotanie serca… Czy to,  co usłyszał było prawdą? …

Nie myśląc o niczym skierował się w stronę drzwi. Wściekły. Zawiedziony. Bezsilny…

– Jimmy…. – krzyknęła Pati, próbując chwycić go za rękę. On jednak zdołał uciec od jej dotyku …

– Daj mi, kurwa, święty spokój… – wysyczał … W jego oczach nie było już tej radości i pożądania, które Pati czuła tak niedawno…. Zamiast tego ujrzała żal i niedowierzanie… Po chwili drzwi za nim zatrzasnęły się…

Stała nieruchomo. Nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Te piękne chwile, które otrzymała niespodziewanie, nagle zaczęły się ulatniać. Świat stanął w miejscu i nie miała pojęcia, dlaczego nagle znalazła się w tym pochłaniającym cyklonie porażek … Nie wiedziała, w jaki sposób się z niego wydostać…

– To wszystko twoja wina – Pati spojrzała przeszywającym wzrokiem na Joeya. Wzrokiem,  który mógłby zabić, gdyby była taka możliwość….

Nie czekała na wyjaśnienia. Nie czekała na głupie „o co chodzi” czy nic nie znaczące „przepraszam”. Wiedziała, że głupcy zawsze mają najwięcej do powiedzenia… Dlatego postanowiła nie słuchać żadnych tłumaczeń…

Wybiegła na korytarz, ale Jimma dawno tam nie było. Dobiegła do windy. Histrerycznymi ruchami zaczęła wduszać przyciski przywołujące windę. Każda sekunda wydawała się wiecznością. W jej oczach pojawiły się łzy. Smutku i bezsilności… Naciskała guziki, które tego dnia okazały się jej największymi wrogami. Winda nie miała zamiaru przyjechać… Cierpliwość dobiegła końca. Pomimo tego, że minęło dopiero kilkanaście… kilkadziesiąt sekund, Pati nie mogła już dłużej czekać… Złośliwość rzeczy martwych bywa okrutna… W pośpiechu ruszyła w poszukiwaniu schodów. Jedyne, co widziała wokół siebie to zamazany obraz hotelowego korytarza. Chciała się stamtąd wydostać. Chciała być znowu z Jimmem…

Po chwili dostrzegła napis „Emergency Exit”. Z całym impetem popchnęła ciężkie  szare drzwi. Dobiegła do schodów i przeskakując po kilka stopni starała się jak najszybciej dostać na zewnątrz. Potknęła się kilka razy, ale nie zniechęciło jej to w najmniejszym stopniu… W końcu dotarła do recepcji… Wybiegła przez ogromne szklane drzwi… Nigdzie go nie było. Nie zdążyła…

Usiadła na schodach … Zabrakło już łez… Nie miała siły płakać. Czuła się zawiedziona. Po raz kolejny życie odwróciło się do niej dupą. Tak właśnie myślała. To,  co piękne jest zwykle krótkie i przemija szybciej, niż przelotny wiosenny deszcz…

********

Stał po drugiej stronie ulicy. Beznamiętnie wpatrywał się w drzwi wejściowe hotelu. Widział ją. Widział smutek na jej twarzy. I zrezygnowanie. Był zły na siebie, że pomimo bólu, który przez nią przeżył jest szczęśliwy …Wybiegła za nim …  Tak wiele to dla niego znaczyło .. Przez dłuższą chwilę przypatrywał się jej skulonej na schodach postaci… Chciał ją ukarać, choć tak naprawdę nie wiedział dlaczego. Czy miał powód? Czy powinien być na nią wściekły?… Nic ich tak naprawdę nie łączyło… Nic, oprócz nagłego uczucia, którego żadne z nich nie potrafiło sprecyzować.

Czasami jednak to, co wydaje się błahe i mało znaczące, zajmuje w sercu miejsce ważniejsze, niż byśmy przypuszczali …

Nie był pewien czy dobrze robi, ale podświadomie wiedział, że nie ma innego wyjścia… Podszedł do niej pewnym krokiem. Wciąż zdruzgotany…. Nie potrafił ułożyć w całość tych wszystkich części, które rzucili mu przed chwilą w twarz….

Na widok  Jimma Pati podniosła się szybko ze schodów i podeszła do niego… Zawahala się…

– Pozwól mi wytłumaczyć… – zaczęła niepewnie, świadoma tego, że nie zechce jej słuchać.

– Wytłumaczyć co?… Że poleciałaś na mojego brata, krótko po tym, jak zrobiłaś ze mnie totalnego idiotę?? – Jimmy krzyknął na dziewczynę, która i tak była już wystarczająco przestraszona całą sytuacją…

– To przecież nie było tak – w oczach Pati pojawiły się łzy… Mętlik w głowie nie pozwolił jej zlepić najprostszych słów… Wpatrywała się w niego i widziała gniew w jego oczach. Wiedziała, że jej nie wierzy, ale nie potrafiła przekonać go żadnymi słowami…

Jimmy podszedł do niej… Scisnął jej ramiona i przybliżając twarz coraz bliżej gniewnie wyszeptal…

– Puściłas się z nim?….

Nie wierzyła w to, co słyszy … To były jedne z tych słów,  które bolą niemiłosiernie. Czyli takie miał o niej zdanie? Czy na to zasłużyła?

– Żartujesz?…Czy naprawdę masz mnie za kogoś, kto skacze z jednego brata na drugiego??… Zresztą, co to za różnica… Ty też nie jesteś bez winy…

Jimmy nie zdążył odpowiedzieć …

– Nie bądź kretynem! – usłyszeli za sobą głos Joeyego,który wyszedł właśnie na zewnątrz i stanął na przeciwko swojego brata…- Pati nie jest mną zainteresowana i dała mi to wyraźnie do zrozumienia…

– Mów dalej… – Jimmy zmrużył oczy…

– Próbowałem ją pocałować, ale mnie odepchnęła. Całe to zamieszanie jest z mojej winy. – Joey roztsatwił ręce na znak, że jest gotowy przyjąć jakąkolwiek karę…

–  Dlaczego chciałeś ją pocałować?… – zapytał Jimmy …

–  Bo wiedziałem, że jest wolna – wypowiadając te słowa Joey patrzył mu prosto w oczy – Podoba mi się…. Chciałem ją zaliczyć.

Widział rozwścieczenie na twarzy Jimma. Zacisnięte pięści….

– Uderz mnie… – Joey podsycał jego złość – Masz okazję … Zrób to! Zaslużyłem.

-Nie jesteś tego wart… – Jimmy splunął w jego kierunku  i odszedł… Tak po prostu …

Joey stał przez chwilę w osłupieniu. Nie spodziewał się takiej reakcji swojego brata. Zaśmiał się do siebie i postanowił wrócić do środka. Była to dla niego strata czasu … Tak właśnie to widział… Jimmy kompletnie nie przejął się tym,  co przed chwilą usłyszał. Było mu wszystko jedno.

W tym właśnie momencie poczuł silny uścisk na szyi,który bez większego problemu sprowadził go do podłogi … Nie mógł się ruszać… Ciężko było mu oddychać… Kiedy otworzył oczy ujrzał twarz Jimma nad sobą….

– Myślałeś, że poniosą mnie nerwy,  kiedy najbardziej się tego spodziewałeś? – wysyczał Jimmy chrypliwym, zirytowanym głosem – Myślałeś, że zaatakuję wtedy, kiedy ty sobie to zaplanowałeś?… Przeliczyłeś się…

Z zawziętością i niekontrolowaną determinacją wymierzył w niego pierwszy cios…. Poczuł ulgę… Kolejne uderzenia przyniosły mu nieskrywaną satysfakcję. Chciał, żeby poczuł ból i upokorzenie…

Joey leżał na chodniku… Nie próbował ukryć swojej opuchniętej twarzy. Patrzył na Jimma… W jego wzroku nie było jednak żalu… Ani nienawiści …

– Właśnie odpowiedziałeś na pytanie, które cię gnębi…

– Jeszcze masz coś do powiedzenia? – zadrwił Jimmy.

– Walczyłeś o to,  na czym ci zależy…

Jimmy zacisnął wargi. Wiedział, że posunął się za daleko, ale nie miał najmniejszej ochoty wysłuchiwać morałów swojego młodszego brata.

Podszedł do Pati, która z przerażeniem obserwowała całe wydarzenie…

– Czy to jest prawda?… O czym mówił Joey? …

– Pytasz mnie czy to prawda? – zapytała Pati z niedowierzaniem… – Jeszcze przed chwilą zastanawiałeś się, czy puszczam się z twoim bratem…. Dlaczego miałabym się przed tobą tłumaczyć, skoro od początku założyłeś, że nie potrafisz mi zaufać?…

– Może dlatego, że jestem idiotą?… – przysunął się bliżej… Na tyle blisko, by móc chwycić jej dłonie … Nie oparła się… Odwzajemniła uścisk…. – Już od samego początku życie postawiło kłody pod naszymi nogami. Wiem z własnego doświadczenia, że jeśli czegoś się naprawdę pragnie , to można to zdobyć… Jestem gotów walczyć….

– Pocałuj mnie… – wyszeptała.

Nie wiedziała, czy jest gotowa walczyć. Nie była pewna, czy chce ponownie przeżywać wzloty i upadki… Już to przerabiała…. Głównie przerabiała upadki… Chociaż miała obiecanych wiele wzlotów .. Niestety nie dane jej było ich zaznać. Tym razem jednak poddała się… Z błahej przyczyny… Tym ustom nie potrafiła się oprzeć… Ich dotyk na swoich wargach był jedynym ukojeniem jej zagubionej duszy…. Tylko przy nim potrafiła się odnaleźć.

********

– Pati, jesteś gotowa? – Laura wyszła z hotelu, trzymając w ręku ogromną torbę podróżną. – Za chwilę wyjeżdżamy…

– Wyjeżdżacie gdzie?… – Jimmy spojrzał na Pati, oczekując wyjaśnienia.

– Do Polski! – Laura odpowiedziała stanowczo za swoją przyjaciółkę. Podeszła do Pati i chwyciła ją za rękę.

– Wiesz, że to jest jedyne wyjście … – wyszeptała jej do ucha.

– I tu się bardzo mylisz … Bo Pati wyjeżdża jutro do Kolonii…. – Jimmy uśmiechnął się, oczekując potwierdzenia ze strony dziewczyny….

– Pati?…

Najcięższe pytania pozostają długo bez odpowiedzi….

Czasem największym wyzwaniem jest podjęcie właściwej decyzji….

 

 

7. What you do to me…

Jimmy zawahał się. Nie powinien był dzwonić. Nie o tej porze. I nie w tym celu. Ale było już za późno … Pati czekała po drugiej stronie słuchawki …Wiedział, że jest zdenerwowana. Nie było już odwrotu.

Przez ostatnich kilka godzin myślał o tym wszystkim, co powiedział mu Joey i zdawał sobie sprawę, że jego młodszy brat ma dużo racji. Sam tak naprawdę nie wie, czego chce od życia w tym momencie. Po rozwodzie miał się bawić… Miał korzystać z wolności… Po latach katorgi i odrzucenia chciał wreszcie poczuć się pożądany,doceniony… Ale tym razem miało to się odbyć na jego zasadach. To on miał rozdawać karty. Dlatego poszedł wcześniej za radą Joeyego… Jedyne, czego w życiu potrzebował, według swojego brata, to przelotnych, nic nie znaczących przygód, które nie trwają dłużej, niż jedną noc. Joey doskonale dawał sobie radę w ten sposób. Jimmy jednak zaczął wątpić czy ta droga jest dla niego właściwa. Zabawa zabawą, ale czegoś w tym wszystkim brakowało. Wcale nie czuł się spełniony.

Kiedy pierwszy raz spotkał Pati zobaczył w niej coś innego. Coś, czego sam nie potrafił wytłumaczyć. Widział, że jest zagubiona… Wtedy w tym barze… Pragnął jej… Ale nie przespałby się z nią tego wieczoru. Nie chciałby obudzić się rano z myślą,  że była tylko kolejną panienką, którą udało mu się zaliczyć. Czego jednak tak naprawdę chciał od niej? Nie był gotowy na wielkie uczucia, a pomimo tego nie potrafił przestać o niej myśleć. Czy powinien zerwać kontakt i zmierzyć się z rzeczywistością? Czy też powinien zaryzykować i powiedzieć jej, co tak naprawdę czuje? …

– Te kilka dni narobiły w mojej głowie więcej zamieszania, niż ostanie miesiące. Śmiem nawet rzec  lata .. – zaczął powoli, jego zachrypnięty głos wydawał się być dużo głębszy, niż zwykle… – Nie byłem na to przygotowany…

– Rozumiem .. – odpowiedziała Pati, która wciąż bała się kierunku, w jakim zmierza ta rozmowa – Sama toczę wojnę z myślami…

– To znaczy? … – zapytał.

– Nie wiem… Z jednej strony tęsknię za naszymi rozmowami, za twoją obecnością… Z drugiej mam świadomość, że to wszytko dzieje się za szybko…

– Właśnie dlatego zadzwoniłem … Boję się tej rozmowy, ale muszę to z siebie wyrzucić… – Jimmy nie ukrywał swojego niepokoju .. – Wyjedź z Frankfurtu i przeprowadź się do Kolonii. Pomogę Ci znaleźć mieszkanie, pracę i wszystko, czego potrzebujesz. Bez żadnych zobowiązań.

Pati była w szoku. Nie spodziewała się takiej propozycji…

– Nie mogę tego zrobić … – sama nie wierzyła w to, co mówi. Przecież najchętniej rzuciłaby wszystko i wyjechała do Kolonii jeszcze tej samej nocy. Ale podświadomie wiedziała, że nie może być tak uległa,żeby zgodzić się na ten wyjazd po jednym telefonie Jimma.

– Myślałam nad powrotem do Polski…- kontynuowała – Moja przyjaciółka przyjedzie tutaj za kilka godzin… Możliwe, że wyjadę razem z nią …

– Żartujesz sobie teraz,prawda? – zapytał Jimmy podniesionym głosem – To ja od kilku godzin zastanawiam się, jak się zabrać do tego, żeby zaproponować Ci przyjazd do Kolonii, a ty ot tak sobie oznajmiasz,  że wracasz do Polski? Wiesz  miałem do wyboru dwie opcje… Pomogłaś mi podjąć decyzję…

Jimmy rozłączył się, zostawiając Pati w zupełnej konsternacji. Nie spodziewała się,  że ich rozmowa pójdzie w takim kierunku. Nie spodziewała się takiej reakcji ze strony Jimma….

……..

Ta noc przeminęła bezsennie …

Tuż przed 9 rano Laura zadzwoniła, zapowiadając, że zjawi się u niej za 10 minut …

– No witaj … – usłyszała Pati,  otwierając drzwi do pokoju – Mam nadzieję,  że masz dla mnie zimne piwo, bo tylko tego mi potrzeba teraz po tej całej podróży .. Kochana  ja tu do ciebie prawie 9 godzin jechałam, więc mam nadzieję, że powiesz mi tu coś sensownego, bo to, co usłyszałam przez telefon, to był bełkot rozhisteryzowanej dziewczynki…. Słuchaj, chcesz wracać do Polski, to ja cię chętnie zabiorę. Miejsce w samochodzie jest. Nawet na te wszystkie klamoty, które przytargałaś ze sobą. Tylko proszę nie mów mi, że podjęłaś tę decyzję z powodu jakiegoś typa, który ledwo co zdążył się z tobą przywitać.

Właśnie tego Pati obawiała się najbardziej. Nie wiedziała, jak wytłumaczyć swojej przyjaciółce czegoś, czego sama nie rozumiała…

– Siadaj… – podała jej piwo, zgodnie z jej prośbą. Sama usiadła na fotelu i westchnęła głęboko  jakby chciała wyrzucić z siebie każdy ciężar,  który tkwił w jej sercu.

– Czy on naprawdę wart jest powrotu do Polski – zapytała Laura

– Nie wiem… Nie powinien być…

– No właśnie . Nie powinien, Pati…

– Ja wiem, że to wszystko brzmi absurdalnie. Nigdy wcześniej nie czułam nic podobnego…Tak szybko. Ale wiesz, kiedy pierwszy raz go spotkałam. Kiedy po raz pierwszy odezwał się do mnie… To nie było zauroczenie… Poczułam się tak, jakbym odnalazła to, czego szukałam przez tyle lat.

– Bo ty przez tyle lat byłaś więźniem we własnym domu ! Ale, na miłość boską, nie możesz pozwolić na to, żeby pierwszy lepszy facet sprawił, że nie myślisz rozsądnie… – Laura podniosła głos .. Próbowała przemówić Pati do rozsądku – Spotkasz  jeszcze wielu na swojej drodze. Życie na nowo otworzyło się przed tobą. Poznasz kogoś innego i przejdzie ci to cała żenada… No, przepraszam… Ale inaczej tego nie potrafię nazwać… Myślisz uparcie o kimś, kto uciekł do Kolonii, zaszył się w swoim przytulnym gniazdku i najprawdopodobniej już dawno zapomniał o twoim istnieniu.

– No właśnie niezupełnie. – Pati spojrzała na swoją przyjaciółkę i po chwili dodała – Zadzwonił do mnie i chciał,, żebym przyjechała do Kolonii …

– No, i ……? Jedziesz?

– Oczywiście, że nie… – w tym momencie Pati wstała i wyjęła z lodówki kolejne piwo, tym razem dla siebie…

– Ja pierdole….. – Laura przewróciła oczami – Wiesz co, tobie naprawdę nie pomogą tu żadne porady… Opróżnimy lodówkę i wbijamy na miasto….

– Jestem za…

……..

Pomimo wczesnej godziny zawartość lodówki zmniejszała się z godziny na godzinę. Pati powoli oddalała od siebie gnębiące ją wcześniej myśli. Poczuła się , jak podczas pierwszego wieczoru we Frankfurcie…

Dochodziła czternasta… Nie zważając jednak na porę dnia dziewczyny zdecydowały się odwiedzić pierwszy bar. Humory znacznie im dopisywały,  głównie za sprawą piwa, którego nie odmawiały sobie przez ostatnie kilka godzin. Cieszyły się swoim towarzystwem. Nie widziały się dopiero od paru dni, ale wyjazd Pati do Niemiec sprawił im obu przykrość. Przyjaciółki były ze sobą bardzo zżyte.

– Mam plan… – powiedziała mocno już podchmielona Laura – Wyrwiemy sobie dzisiaj jakiś dobry towar…

– Dobry towar mówisz? – zaśmiała się głośno Pati – Brzmi zachęcająco… Tylko czy my za stare już na to nie jesteśmy?

– No, chyba mówisz o sobie dziewczyno… – Laura udała oburzoną – Żarty żartami,  ale tobie to się przyda. Chodzisz ostatnio przygnębiona,  jak ten kubusiowy osioł…. Jak on tam miał?…. Nieważne … W każdym razie przyjechałaś z jednej doliny do drugiej… Zamiast się zabawić, to znalazłaś sobie kolejne zmartwienie. Jakbyś w domu miała ich mało …

– Wiesz, masz rację – Pati przystanęła na chwilę i zamyślonym wzrokiem spojrzała przed siebie – Kuźwa idziemy się bawić…

……..

Pierwszym barem, który znalazły po drodze był irlandzki pub O’Reilly’s, który znajdował się na przeciwko dworca głównego. Dziewczyny pewnym krokiem weszły do środka. Były zaskoczone ilością ludzi, którzy, podobnie jak one nie czekali do wieczora na to, aby się rozluźnić po całym dniu… Ich sytuacja jednak przypuszczalnie różniła się odrobinę…  Większość ludzi w barze prawdopodobnie przyszła tu prosto z pracy… Dziewczyny przyszły tu po dobrych kilku piwkach, które serwowały sobie od rana….

Wystrój pubu był przytulny i zapraszający. Po jednej stronie stały drewniane stoły, przeznaczone prawdopodobnie dla osób, które zamawiały tutaj jedzenie. Po drugiej stronie były skórzane sofy w kolorze ciemnego brązu. W całym pubie rozbrzmiewała irlandzka muzyka….

– O, tutaj mi się podoba – Pati uśmiechnęła się, po czym znalazła dla nich miejsce pod oknem, na dwóch mniejszych sofach. – Ja stawiam pierwszą kolejkę…

Podeszła do baru i zamówiła dwa kufle piwa. Wówczas zauważyła,że facet stojący obok niej dziwnie jej się przyglądał. Spoglądała na niego kątem oka i czuła na sobie jego przenikliwy,  niekomfortowy wzrok. Niepewnie chwyciła szklanki, które podał jej barman i odwróciła się,, zamierzając wrócić do swojego stolika.

-Może Ci pomóc – zapytał nagle nieznajomy, blokując jej drogę.

– Nie dziękuję, dam sobie radę.. – odpowiedziała, wymijając go.

Szybkim krokiem podeszła do stolika. Zauważyła, że Laura wyszła na zawnątrz, zapalić papierosa. Odłożyła kufle na stole i już zamierzała usiąść na kanapie, kiedy usłyszała za sobą głos mężczyzny, który, jak się domyśliła podążał za nią do stolika ..

– Nie powiedziałaś mi, jak masz na imię… – facet był wyraźnie wstawiony – A bardzo chciałbym wiedzieć… Lubię wiedzieć z kim rozmawiam ..

– To masz poważny problem… Bo ja nie mam ochoty na rozmowę z Tobą…

– Nie bądź taka niedostępna – mężczyzna wyraźnie należał do tego natrętnego gatunku, dla którego słowo „nie” nie istnieje – Dużo takich spotkałem na swojej drodze… Niby niewinne, a pod koniec wieczoru i tak rozkładały nogi…

– Skoro ich tak dużo, to życzę pomyślnego wieczoru… Patrząc na ciebie, nie liczyłabym jednak na wiele .. – Pati próbowała być opanowana, ale prowokacja zjego strony wzbudzała w niej coraz większą irytację.

– Liczę na dużo…. Z tobą maleńka …

– Przeliczyłeś się… Żegnam… – spojrzała na niego gardzącym wzrokiem.

– Nie jesteś taka wyjątkowa… Myślisz, że możesz sobie tak wybierać?…

– Tak właśnie myślę. A teraz odejdź proszę, bo marnujesz mój cenny czas na tępe pogawędki. Ale czegóż oczekiwać…. Jaki kretyn, taka rozmowa – Pati była już na skraju cierpliwości….

Ponownie odwróciła się do niego plecami, ale zanim zdążyła usiąść złapał ją za biodra i próbował przyciągnąć do siebie. Czuła jego obrzydliwy oddech na karku i ironiczny śmiech, który przyprawiał ją o mdłości. Starała wydostać się z jego uścisku, ale okazał się dużo silniejszy, niż przypuszczała.

– No i kto teraz jest mądrzejszy?…. – wysyczal jej do ucha. Czuła ohydne ciepło jego oddechu na twarzy. Czuła się bezradna, chociaż za wszelką cenę próbowała uwolnić się od jego kurczowego objęcia. Mężczyzna nie dawał za wygraną… Nie była w stanie pozbyć się jego rąk owiniętych wokół jej pasa.

– Zostaw ją,… dupku – usłyszała nagle głos Laury za sobą. W tej samej chwili nieznajomy wypuścił ją ze swoich objęć i  trzymając się za głowę krzyknął …

– Co za wariatki….

Spanikowana Pati rozglądała się wokół siebie, na około tłumik gapiów zebrał się, żeby obejrzeć całe zajście, jakby to było najciekawsze widowisko, jakie mieli okazję obejrzeć w swoim życiu …. Zauważyła zirytowaną, a zarazem przerażoną twarz Laury… Spojrzała na mężczyznę, który jeszcze przed chwilą trzymał ją w swoich ramionach wbrew jej woli. Trzymał się za głowę… Domyśliła się, że Laura miala z tym coś do czynienia… Poczuła obrzydzenie. I wzrastający gniew… Bez namysłu podeszła do niego i z całej siły, ze wszystkich zgromadzonych w sobie emocji uderzyła go w twarz. Wystarczająco mocno, aby cofnął się kilka kroków…

Całym zajściem zainteresowała się ochrona i barman…. Zabrali mężczyznę na bok i próbowali dowiedzieć się, co się stało. Dziewczyny starały się wszystko wytłumaczyć, ale wściekłość, nad którą wciąż nie potrafiły zapanować była dużo silniejsza od nich i wszelkie słowa, które wykrzykiwały nie miały większego sensu. Na szczęście tłum zgromadzonych wokół ludzi okazał się tym razem pomocny. Dzięki nim mężczyzna został wyrzucony z pubu z kategorycznym zakazem powrotu.

Jeden z ochroniarzy zwrócił się do Pati i Laury…

– Jesteście tutaj same ? Nie chcę was przeganiać… Ale może bezpieczniej byłoby dla was, gdybyście wróciły już do domu? ….  Po co narażać się na kolejne kłopoty…

– Ale one nie są same… Wyszedłem na moment do sklepu… Co mnie ominęło?…

Pati kompletnie nie spodziewała się go tutaj. Laura nie miała pojęcia, kim on jest i o co właściwie chodzi…

– Proszę, proszę… Widzę  że ładnie się tu zabawiasz… Niedługo to ciebie będziemy zabierać z komisariatu .. – zaśmiał się Joey.

– Nawet tak nie żartuj… – Pati starała się zabrzmieć poważnie, ale opadające z niej emocje pozwoliły jej spojrzeć na tę sytuację innym okiem. Wiedziała, że dla Joeyego całe zajście było komiczne. Zapewne nie zdawał sobie sprawy, dlaczego Pati rzuciła się na nieznajomego mężczyznę z pięściami, ale rozbawienie na jego twarzy było namalowane bardzo precyzyjną ręką …

– Kolejne spotkanie w barze .. Widzę,  że ciągnie cię do tych klimatów – Joey nadal próbował rozładować atmosferę- Skoro już tu razem jesteśmy, następna kolejka jest na mnie. .

Zanim wstał, wyciągnął rękę do Laury i przedstawił się.

– Jestem Joey … Nie wiem, czy Pati zdążyła ci o mnie opowiedzieć.. Ale, co złego, to nie ja… – parsknął z lekka sarkastycznym śmiechem

– Nie, nic mi o tobie nie wspomniała … Ale miło mi się poznać… Laura jestem …-dziewczyna odwzajemnila uścisk dłoni.

Joey zwrócił się w kierunku Patrycji i puszczając do niej oczko, powiedział ..

– Niegrzeczna Pati…

……..

Następne godziny mijały w towarzystwie kolejnych piw, żartów, śmiechu i gry w darta.

– Więc co w końcu jest między tobą i Jimmem?- zapytał nagle Joey.

– Nic nie jest … – odpowiedziała Pati, której na chwilę udało się oderwać od myśli o Jimmym. Ta chwila została, niestety, przerwana . …- Nie ma nic. Niczego nie było. I nic nie będzie. Koniec. Kropka. Finito…. Adios….

Widok pijanej Pati rozbawił Joeyego. Podobał mu się sposób w jaki próbowała splatać słowa w jedną całość. Nie zawsze trafnie, ale nie poddawała się.  Zaśmiał się w duchu… Spoglądając na nią pomyślał sobie, że rozumie Jimma….

– No i bardzo dobrze… – spojrzał jej w oczy. Uśmiech nie schodził z jego twarzy… – Jesteś wolna i świat należy do ciebie. Dzisiaj. Jutro. I jak długo zapragniesz.

Pati wiedziała, że Joey ma rację. Tego właśnie chciała. Czuć się wolna. Bez zmartwień. Bez tęsknoty….

……

-Przepraszam, muszę odebrać… – Joey zerwał się od stolika… -Jimmy dzwoni… Wrócę za moment.

Wyszedł na zewnątrz, żeby w spokoju porozmawiać bratem.

– Wszystko ok? – zapytał – Jak sobie radzisz?

– U mnie w porządku… Powiedzmy .. – w głosie Jimma słychać było wahanie. – Gdzie jesteś? Nie przeszkadzam?

– Nie, nie przeszkadzasz … Mogę chwilę rozmawiać. Jestem w pubie z Pati i jej koleżanką…

– Z Pati?…. – powtórzył Jimmy . .

– Tak… Świetna z niej dziewczyna. – Joey uśmiechnął się do siebie – Bawimy się super… Czas mija szybciej, niż z niejednym kumplem….

– Nie będę wam w takim razie przeszkadzać….

– Przecież wiesz, że ty mi nigdy nie przeszkadzasz .. – odrzekł Joey – Jedyny problem tkwi w tym, że toaleta mnie wzywa…

Joey rozłączył się, zostawiając Jimma samego z niewygodnymi myślami…

……..

– Macie ochotę na kolejną kolejkę? – Joey zwrócił się do dziewczyn…

– Pewnie tak…- tym razem to Pati mrugnęła zalotnie do Joeyego – Wszytko w porządku?…  U Jimma?…

-Pewnie, że tak..  Zdawał się być w doskonałym humorze .. – skkamał

– Rozumiem, że zajmuje się dziećmi , tak? – Pati próbowała ukryć swoje zainteresowanie, ale ciekawość była silniejsza od niej …

– Nie wiem co robi, tak naprawdę… Ale mam nadzieję,  że skorzystał z mojej porady … .

– To znaczy? – Pati przymrużyła oczy, dając tym do zrozumienia, że obawia się odpowiedzi, którą może za chwilę usłyszeć

– Powiedziałem mu, żeby korzystał z życia … Żeby wyszedł na miasto… Zakręcił się wokół kogoś… Wiesz, o co mi chodzi … – Joey wypowiedział te słowa z półuśmiechem na twarzy, wyczekując reakcji dziewczyny.

Pati poczuła nieprzyjemny napływ gorąca , który błyskawicznie ogarniał jej ciało. Serce zaczęło bić szybciej… Nie wiedziała,  jak zachować się w tej sytuacji. Za wszelką cenę próbowała ukryć fakt, że ta wiadomość sprawiła jej przykrość…

– No i mam nadzieję  że mu się poszczęści – Pati wstała raptownie i skierowała się do wyjścia -Muszę wyjść na świeże powietrze … Za dużo piwa jednak … Wrócę za moment…

………

Stała na zewnątrz, myśląc o tym wszystkim,co usłyszała. Obiecała sobie, że nie będzie się już tym więcej przejmować… Że pozbędzie się wszystkich irracjonalnych emocji. Dzisiejszy wieczór miał być dla niej odskocznią… Zapomnieniem … Była wściekła na siebie, że słowa Joeyego sprawiły jej ból. Znowu była zazdrosna. Nie chciała czuć się w ten sposób. Pragnęła zapomnieć.

Joey podszedł do niej, kiedy najmniej się tego spodziewała… Stanął za nią i objął jej ramiona…

– Dobrze się czujesz? – zapytał.

– Teraz już lepiej. Zrobiło mi się trochę słabo… Ale już mogę wracać do środka… – odpowiedziała Pati,  odwracając się w jego kierunku.

– Cieszę się – uśmiechnął się Joey… – Może masz ochotę potańczyć?…

– A wiesz, że chyba mam…

………

Po chwili stali na przeciwko siebie na parkiecie. Z głośników leciała właśnie jakaś wolna melodia, której żadne z nich nie rozpoznawało … Joey objął Pati w pasie… Ona delikatnie i nieśmiało owinęła ręce wokół jego szyi… Na te kilka minut zatonęli w tańcu , zapominając o otaczającym ich świecie.

Utwór dobiegał końca… Wtedy właśnie Joey,  niewiele myśląc, przybliżył się do Pati  przysunął swojego wargi do kącika jej ust i pocałował …

– Oszalałeś???? – krzyknęła Pati, wyrywając się gwałtownie z jego objęć…

– O co ci chodzi? – Joey wydawał się być zaskoczony….

– O co mi chodzi????… Naprawdę uważasz,że nic tu się nie stało ?

– No kuźwa, a co niby się stało ?? Wolny facet całuje wolną dziewczynę… No kurwa wykroczenie roku.  …

Pati nie miała ochoty na dalszą dyskusję. Pośpiesznym krokiem podeszła do stolika, który znajdował się po drugiej stronie baru,zabrała torebkę z sofy i zwróciła się do Laury…

–  Wracam do hotelu… Idziesz ze mną ?

– Nie , Laura zostanie ze mną… – odpowiedział Joey z ironicznym uśmiechem na twarzy. – Ja się nią zajmę.

– Zgadza się … Ja tu jeszcze chwilkę posiedzę… – Laura potwierdziła…

Pati zdecydowanie nie podobał się ten pomysł, ale wiedziała,że nie ma dużego wpływu na ich decyzję.

– Na pewno?… – zapytała

Laura uśmiechnęła się do niej i wyszeptała …

– Pamiętasz?… Dobry towar…

…….

Pati wróciła do hotelu. Była wściekła. Na siebie. Na Laurę. Na Joeyego. Na Jimma … W tym jednym momencie czuła , że nic w jej życiu nie układa się tak, jakby tego chciała. Czuła się bezsilna.. Położyła głowę na poduszce i zamknęła oczy … Łzy powoli ukołysały jej zmęczone oczy do snu….

……..

Pierwsze, nieśmiałe promienie słońca zaczęły delikatnie oświetlać pokój… Pati wciąż spała, z niezmytym makijażem, ubrana w zieloną sukienkę, której nie miała siły zdjąć poprzedniego wieczoru …

Ze snu wyrwało ją niespodziewane pukanie do drzwi… Zerwała się z łóżka… W pierwszej chwili była przerażona. Później uświadomiła sobie, że Laura nie wróciła na noc… Nieprzytomna podeszła do drzwi … Otwierając je powiedziała zaspanym,  ciężkim głosem .

– Nareszcie wróciłaś…

Ktoś popchnął ją do środka, przywierając do ściany ciężarem swojego ciała….

– W co ty ze mną pogrywasz? – usłyszała znajomy głos. Ten, którego nie chciała już słyszeć .. Który wciąż jednak wywoływał dreszcze na jej ciele… Znajoma chrypka… Znajomy zapach ciała …

– O czym ty mówisz  Jimmy?

– Podoba Ci się robienie ze mnie idioty? – warknął … W jego głosie wyczuła ból , wstyd i wściekłość – Podobało ci się moje naiwne wyznanie? Że chciałbym, żebyś przeprowadziła się do Kolonii? Ty zdajesz sobie w ogóle sprawę, ile mnie to kosztowało?? Ja cię nawet dziewczyno nie znam. Ale coś mnie do ciebie przyciągnęło. A ty dawałaś mi znaki…. Że być może też jesteś zainteresowana… Że też czujesz … Coś. … Zawróciłas mi w głowie,  a potem nagle odwróciłas się ode mnie i chwilę po naszej rozmowie bawiłaś się na mieście z moim bratem …

–  Z jednym się zgodzę .. Nie znasz mnie .. – przerwała mu – A ja nie znam ciebie…

– A pomyślałaś o tym, że chcę cię poznać?….

Mówiąc to, chwycił jej dłonie i delikatnie ułożył je ponad jej głową, przyciskając jeszcze mocniej do ściany. Ocierał swoje ciało o jej nabrzmiałe piersi, drżące nogi… Całował jej szyję, wysłuchując się w jej ciężki,spragniony oddech…

– O tym nie pomyślałam Mr Kelly…

………

 

 

6. The true is, boy, I’m a bloody fool….

– Co się stało? – zapytała Laura wyraźnie zaniepokojona

Pati wiedziała, że może polegać na swojej najbliższej przyjaciółce. To ona jedyna była przy niej, kiedy jej świat legł w gruzach … Tylko ona była przy jej łóżku w szpitalu, kiedy wszystko straciło sens i nie miała już siły walczyć z ciężarem  jaki przyszło jej dźwigać każdego dnia ..

– Jestem mistrzem w rujnowaniu sobie życia  Laura… Czegokolwiek się nie dotknę, sprawia mi ból… – wysyczała do słuchawki, przecierając łzy z policzka… – Przyjechałam tutaj, żeby odciąć się od problemów w domu, a już pierwszego dnia skomplikowalam sobie życie…

– No dobrze, ale masz zamiar powiedzieć mi co się stało? – niecierpliwiła się Laura… – Masz problemy ze znalezieniem pracy? Potrzebne Ci są pieniądze? Przecież wiesz, że zawsze możesz zwrócić się do mnie o pomoc …

– Nie, to nie chodzi o to… Praca … Cholera ja jej nawet nie zaczęłam jeszcze szukać. I szczerze mówiąc nie mam teraz głowy do tego .. – Pati przerwała na chwilę, zastanawiając się od czego zacząć. Najlepiej jednak od początku … – Poznałam kogoś…

– Szybko Ci to poszło – Laura nie ukrywała rozbawienia – Wiem, że mówiłam ci, żebyś pojechała tam, zaczęła nowe życie, znalazła kogoś nowego … Ale nie miałam na myśli  żebyś wyhaczyła kogoś od razu po wyjściu z pociągu ..

– To nie tak … – Pati zawahala się na moment, bo nie miała pojęcia, jak wytłumaczyć przyjaciółce to, że Jimmy nie był dla niej pierwszą lepszą znajomością …. – Znasz mnie i wiesz , że nie interesują mnie przelotne przygody. Sama dziwię się sobie, ale poczułam do niego coś .. Nie wiem co .. Wiem, że to za szybko. Pewnie myślisz  że jestem naiwną idiotką ..

– Wcale tak nie uważam… No, ale skoro tak czujesz, to chyba dobrze… Dlaczego więc chcesz wracać do Polski?

– On wyjechał dzisiaj .I nie wiem czy go jeszcze zobaczę. – powiedziała przygnębionym głosem Pati. – Nie chcę tu zostać. Chyba mnie rozumiesz?

– Pati , ty sobie nie wymyśliłaś tej całej więzi w głowie  prawda? – Laura zapytała niepewnie… Nie chciała urazić swojej przyjaciółki… – Wiesz, skoro on wyjechał…. Jesteś pewna, że on czuje to samo w twoim kierunku ? Może zbyt szybko chciałaś kogoś nowego przy sobie, po tym  co przeżyłaś z Pawłem ? …

– Też tak na początku myślałam. Ale każdy jego gest, każde słowo udowadniały, że on czuje podobnie. Pewnych rzeczy nie da się wytłumaczyć… – Pati rozpromieniła się na chwilę na wspomnienie o Jimmie – Pocałował mnie przed wyjazdem do Kolonii i przysięgam, że to był najpiękniejszy pocałunek, jaki kiedykolwiek przeżyłam… Obiecał , że będzie dzwonił … Ale wiesz sama, jak to jest. Minie kilka dni i wróci do swojego normalnego życia. Zapomni o mnie. Może pozna kogoś innego…

– Powiedz mu, że wyprowadzisz się do Kolonii . I tak nic cię nie trzyma we Frankfurcie …

– Zglupiałaś .. – Pati otworzyła oczy ze zdumienia – Przecież pomyśli sobie, że go teraz będę prześladować po jednym pocałunku … Gdyby chciał, żebym przyjechała, to by mnie o to zapytał…

– Skoro twierdzisz, że on czuje tak samo jak ty –  Laura ostrożnie zaczęła… – A gdyby cię poprosił, to pojechałabyś?

– Nie wiem… Przypuszczam, że nie ..

– Ja pierdole, z tobą to jest naprawdę ciężka robota. – dziewczyna była lekko poddenerwowana- To czego ty właściwie chcesz? Masz zamiar rzucić wszystko i wrócić do swojego beznadziejnego życia w Polsce, tylko dlatego, że jakiś facet, którego dopiero co poznałaś, wyjechał do innego miasta i jest Ci kuźwa smutno?? A, gdyby zapytał czy chcesz pojechać do Kolonii to byś się nie zgodziła? Czy ty w ogóle słyszysz jak absurdalnie brzmisz? Co on tam w ogóle ma w tej Kolonii ? Może ma żonę? To by wyjaśniało wiele …

– W Kolonii mieszka sam… Musiał wyjechać, żeby zająć się dziećmi. Jego była żona zadzwoniła do niego wczoraj …

– O kuźwa, rozwodnik … – wymknęło się dziewczynie

– Tak, o kuźwa rozwodnik .. A ja – o kuźwa mężatka … Raczej nie mnie tu nikogo oceniać .. – odrzekła Pati ironicznie.}

Laura zaśmiała się do słuchawki… – A jak zareagował na to, że masz męża?…. – zapytała.

– Przecież mu o tym nie powiedziałam …

Nastała cisza…

– To jednak nie jest rozmowa na telefon Kochana .. Będę u ciebie rano – Pati usłyszała po chwili zdecydowany głos przyjaciółki – Podaj mi adres hotelu…

……..

Pati siedziała na łóżku zrezygnowana. Z jednej strony cieszyła się niezmiernie z przyjazdu Laury. Nie chciała być sama. Z drugiej strony bała się potencjalnych kazań. Była świadoma tego, że cała ta przygoda była groteskowa, ale ona jedna wiedziała, że ta więź, która była między nią i Jimmem była prawdziwa. Nie chciała jednak o tym rozmawiać.

Jej rozmyślania przerwało stukanie do drzwi. Niechętnie podeszła do nich, nie spodziewajac się nikogo , oprócz obsługi hotelowej.

– Witaj piękna, jak się masz ? – odezwał się Joey z szarmanckim uśmiechem na twarzy.

– W porządku .. – odpowiedziała Pati, uchylając szerzej drzwi.

Joey wszedł do środka. Rozsiadł się wygodnie na kanapie i zapytał :

– To kiedy wyjeżdżasz do Kolonii?

– Słucham? – dziewczyna odparła zdziwiona. Kompletnie nie spodziewała się takiego pytania..  – Nie mam zamiaru nigdzie wyjeżdżać ..

Joey zaśmiał się… – Rozumiem, że Jimmy wróci do Frankfurtu w takim razie?

– Nic mi o tym nie wiadomo …

– Czyli co?… Nigdy się już nie spotkacie, tak? – Joey przymrużył oczy… Widać było, że bawi go ta sytuacja.

Pati nie było do śmiechu. Wiedziała, że najprawdopodobniej nie spotka się już z Jimmym. Miała też świadomość, dokąd zmierza ta rozmowa … Za moment będzie musiała przyznać się przed Joeym, jak długo trwała znajomość z jej bratem. I wiedziała, że on nie będzie widział tego w ten sam sposób, jak ona.

–  Nie ustaliliście żadnego planu przed pożegnaniem? – Joey wciąż wydawał się być w rewelacyjnym nastroju …

Pati spojrzała na niego. Jej oczy błyskawicznie zaszkliły się, czego nie potrafiła już opanować. Nie odpowiedziała… Nie była w stanie .. Czuła się jak skończona kretynka.

– Wyluzuj… – Joey zaśmiał się po raz kolejny …. – Rozmawiałem właśnie z Jimmem. Opowiedział mi o całej sytuacji od początku do końca. Jedyny wniosek, jaki mi się nasuwa to, że oboje jesteście zdrowo jebnięci.

Pati stała jak wryta. Nie czuła się urażona. W głębi duszy wiedziała, że Joey idealnie opisał zaistniałe zdarzenie. Ciężko było się z tym nie zgodzić ..

– Przynajmniej wiesz, że nic z tego nie będzie .. – wydukala

– Początek do dupy … – przyznał Joey  – Sam jestem zdziwiony .. I zarazem wkurzony na siebie, że w ogóle ci o tym wspominam, ale Jimmy chyba nie do końca radzi sobie z tym jego nagłym wyjazdem. Ale nie wnikam …

– Co to znaczy… Nie radzi sobie….? – Pati wbiła w niego wzrok…

Joey przez moment zawahał się.  Nie był pewien czy ma prawo kontynuować tę rozmowę … Wypowiadać się za swojego brata…

– Lepiej  jeśli sama z nim o tym porozmawiasz … Chyba, że ci nie zależy .. Wtedy olej temat. Kilka dni temu nie wiedzieliście o swoim istnieniu. Jestem pewien, że przeżyjecie bez siebie …

– Prawdopodobnie masz rację …- Pati odwróciła się i przymknęła oczy. Oczywiście, że miał rację. Zdawała sobie z tego sprawę. Ciężko jednak powstrzymać myśli, które nie dają jej spokoju … Tęsknoty, której nie powinna czuć … To, co dla całego otaczającego ją świata było zwykłym, nic nie znaczącym zauroczeniem, po którym za moment nie będzie śladu, dla niej znaczyło na tyle dużo, żeby zachować to w swoim sercu…

– Boli cię to, że wyjechał?

– Nie .. – skłamała … Chociaż chciała powiedzieć co tak naprawdę czuje, wiedziała, że zbłaźniłaby się przed nim.

– Teraz muszę skoncentrować się nad sprawami nadrzędnym. Zdecydować czy w ogóle chcę tutaj zostać. Jeśli tak, to muszę jak najszybciej znaleźć pracę …mieszkanie … Są rzeczy ważne i ważniejsze,prawda? – zadanym pytaniem próbowała tak naprawdę przekonać samą siebie, że bez problemu wróci do rzeczywistości …

– Masz coś do picia? – zapytał znienacka Joey

– Oczywiście… Czego chciałbyś się napić? Kawy? Herbaty ?

– Wolałbym piwo,  tak szczerze mówiąc – uśmiechnął się

Pati spojrzała na niego z wypisaną naganą w oczach, po czym ze spokojem odpowiedziała…

– Niestety, brak tu piwa….

– No i po co kłamiesz,  skoro widzę całą zgrzewkę na lodówce – Joey puścił do niej oczko.

Pati przewróciła oczami . .- Niewiarygodne! – zaśmiała się lekko, podając mu puszkę…

– Napij się ze mną – zaproponował ..

– Nie , ja podziękuję. Pamiętam jak to skończyło się ostatnim razem .. Nie śmiem ryzykować …

– Przestań, jedno piwko nie zaszkodzi ..

– Tak , ostatnio też miała być jedna lampka wina .. A doskonale znamy finał… – zaśmiała się delikatnie.

– Dobra, dobra. Nie bądź taka sztywna… – zadrwił podając jej piwo.

Nie uległa, ale nie miała nic przeciwko temu,  żeby Joey otworzył kolejne puszki. Lubiła jego towarzystwo. W zasadzie w tym momencie cieszyła się z czyjejkolwiek obecności. Nie chciała być sama. Nie chciała być pozostawiona sam na sam ze swoimi myślami. Pomimo tego,  że nie była teraz najlepszym kompanem do rozmów, ceniła to, że Joey zechciał ją odwiedzić.

– Nie wyglądasz na szczęśliwą …

– To dlatego,  że martwię się czy dam sobie z tym wszystkim radę – Pati wciąż nie chciała przyznać się,  co tak naprawdę sprawiało jej największą przykrość – Przyjechałam tutaj do niczego … Bez niczego … Byłam już we Frankfurcie wcześniej  dlatego właśnie wybrałam to miasto … Ale teraz wydaje mi się obce i nie wiem czy dam radę zaklimatyzować się tutaj.

– No, to moim zdaniem powinnaś wyjechać do Kolonii . Tam już przynajmniej kogoś znasz – uśmiechnął się Joey i bacznie obserwował jej reakcję.

Pati wiedziała, że Joey ma rację. Tak naprawdę mogła zacząć wszystko od nowa gdziekolwiek na świecie. Nie miała jeszcze żadnych więzi z Frankfurtem. Pomysł z wyjazdem do Kolonii był dla niej jednak niemożliwy do wykonania. Nie wyobrażała sobie sytuacji, żeby zadzwonić do Jimma i oznajmić mu, że właśnie tam się przeprowadzi… Oczywiście, chciałaby być blisko niego, ale doskonale zdawała sobie sprawę, co on sobie o niej pomyśli.

– To nie jest dobre rozwiązane .. – odpowiedziała i odwróciła głowę od swojego rozmówcy.

Joey już nie nalegał. Nie drążył tematu. Zauważył jednak ból w jej oczach, kiedy tylko wspominał o Kolonii lub o Jimmie. Nie chciał dopytywać, bo domyślał się,  że nie uzyska od Pati żadnej konkretnej odpowiedzi.

……..

Na dworze robiło się już ciemno. Dziewczynki oglądały film w swoim pokoju, a najmłodszy Yeshua zasnął już jakieś pół godziny temu.

Jimmy siedział w salonie i oglądał program dokumentalny, z którego tak naprawdę nic nie wiedział. Jego myśli krążyły wokół tego, co wydarzyło się przed kilkoma godzinami. Do ust,  które pozostawiły nieniknący ślad po sobie. Uśmiechał się do siebie na wspomnienie tej chwili, która sprawiła, że znowu poczuł się pożądany. Chciałby jeszcze raz poczuć jej ciepło w swoich ramionach. Jej wilgotne wargi oplatające jego spragniony język. Chciałby po prostu być obok niej… Myśląc o tym ogarnął go smutek. Zdawał sobie sprawę, że to prawdopodobnie koniec pięknej bajki , która zaczęła się zbyt szybko i równie prędko zakończyła się, pozostawiając po sobie nic więcej , oprócz tęsknoty za czymś, co było nieznane, a jednak tak bliskie…

Zadzwonił telefon, na dźwięk którego Jimmy ocknął się ze swoich rozmyślań.

– Jak tam? – usłyszał w słuchawce głos swojego brata.

– Tak, jak ostatnim razem  kiedy rozmawialiśmy. Wszytko ok – odparł od niechcenia Jimmy.

– Byłem u Pati …

– Tak?… – twarz Jimma rozjaśniła się niespodziewanie.

– Ona też uparcie twierdzi, że u niej wszystko w porządku. Martwi się trochę pracą .. Ale wydaje mi się, że jest tak samo nieszczera, jak ty braciszku – Joey znany był z tego, że zwykle mówi to,  co myśli i nie zawiódł również w tym przypadku – Już Ci mówiłem, co sądzę o tej waszej śmiesznej sytuacji. Znasz mnie… Ja spotykam dziewczynę, spędzę z nią kilka fajnych chwil… Nawet powiedziałbym bardzo fajnych… A na drugi dzień już o niej nie pamiętam. A ty uczepiłeś się tej jednej jak pchła psiego ogona. Miałeś się zabawić. Taki przeciez był twój plan, kiedy w końcu udało Ci się wyrwać od Meike. A ty zamiast szukać fajnych lasek w realu, zacząłeś wynajmować panienki do towarzystwa. A jeszcze większą parodią jest to,  że niejednokrotnie zamiast je bzyknąć,  to ty sobie z nimi winko piłeś i użalałeś się nad swoim marnym życiem. Przypał taki , że ja naprawdę nigdy bym się do tego nie przyznał.. Chociaż, zastanawiając się nad tym, to może i lepiej, że tak było. Zobacz co odwaliłeś… Poznałeś pierwszą laskę  której nie musiałeś płacić za towarzystwo i od razu gotów byłeś nosić ją na rękach i nieść ją tak całą drogę do twojego przytulnego mieszkanka w Kolonii. Najlepiej to jeszcze ślub z nią weź za tydzień… Po co w sumie czekać tak długo… Załatw wszystko na jutro.

– Skończyłeś? … – burknął Jimmy, który był wyraźnie zirytowany słowami brata.

Joey jednak miał znacznie więcej do powiedzenia …

–  Zawsze to ty ratowałeś mnie z trudnych sytuacji, w których zdarzało mi się znalaźć. Nigdy nie myślałem, że przyjdzie taki moment, kiedy to ja będę udzielał tobie rad… No, 0 ale cóż… Skoro sam nie potrafisz sobie z tym poradzić… Mam dla ciebie dwie opcje… Przyjadę do Kolonii i zrobimy sobie męski wieczór – bar , piwko i panienki. Zobaczysz,poznasz kogoś, zaliczysz, a na drugi dzień nie będziesz musiał organizować ślubu. Druga opcja – skoro tak bardzo zależy ci na panience , której nie znasz, poproś ją,żeby przyjechała do Kolonii i żyjcie sobie razem długo, nudno i szczęśliwie aż do usranej śmierci…. Ja osobiście obstawiam opcje numer jeden … Bo samemu też już mi się po tych barach chodzić nie chce …..

……..

Pati nie mogła zasnąć tej nocy…. Dochodziła już 2 rano, a ona wciąż nie zmrużyła oka. Wiedziała, że Laura zjawi się u niej wcześnie rano. Wiedziała, że czeka ją rozmowa  na temat , którego chciałaby uniknąć.

Miała nadzieję, że te uporczywe myśli znikną z jej głowy… Pragnęła wrócić do realnego świata pozbawionego złudzeń o niespodziewanym szczęściu. Przecież tego właśnie pragnęła przez tyle lat. Czegoś .. Kogoś, kto sprawi,  że na jej twarzy zamieszka uśmiech. Zbyt szybko jednak uwierzyła, że szczęście nie ominęło jej tym razem  …

Położyła głowę na miękkiej hotelowej poduszce, kiedy zadzwonił telefon …

– Obudziłem cię? – usłyszała zachrypnięty głos Jimma .

– Nie…. – odpowiedziała nieśmiało. Jej serce gwałtownie przyspieszyło rytm i ciężko jej było opanować nerwy … Tak bardzo czekała na telefon od niego…

– Przepraszam, że dzwonię o tak później porze .. Ale musiałem przemyśleć to wszystko,  co się wydarzyło…. – mówił spokojnie – Sama wiesz, że sprawy zaszły za daleko … W każdym razie dalej, niż byłem na to gotowy….

Pati wzięła głęboki oddech. Przeczuwała, co za chwilę usłyszy. Przymknęła oczy… Czuła zawód, ból…. A przede wszystkim wstyd… Nie mogła uwierzyć, że w tak naiwny sposób dała ponieść się emocjom … Uwierzyła, że życie jest bajką, w którą wcześniej tak bardzo wątpiła…

Bo przecież szczęście nie istnieje…A życie, to nie bajka  …

– Przepraszam za to, co za chwilę powiem…. Mam nadzieję, że zrozumiesz …

……..