– Bez obrazy, ale w parzeniu kawy zawsze byłeś beznadziejny – Joey odsunął od siebie biały kubek z sarkastycznym uśmiechem na twarzy.
– Nie jesteś u mnie pierwszy raz – parsknął Jimmy – Droga wolna… Wiesz,gdzie jest czajnik…
– Nie dąsaj się braciszku… Teraz przynajmniej masz Pati. Ona pewnie wie, jak podać porządną kawę…
– Nie denerwuj mnie od samego rana…- Jimmy przewrócił oczami i sięgnął do lodówki po świeży sok pomarańczowy – Jest dopiero szósta…. Od kiedy stałeś się rannym ptaszkiem?
– Od kiedy dowiedziałem się, że jadę do Patricka z moimi ulubionymi ludźmi – Joey uśmiechnął się szeroko, chociaż Jimmy nie uwierzył w szczerość jego sarkastycznie brzmiącego wyznania.
– Zdajesz sobie sprawę,że spierdoliłeś mi wczorajszy wieczór?- zwrócił się do brata.
– No…. teraz uraziłeś moje uczucia James … – skrzywił się Joey,po czym wybuchł drwiącym śmiechem,poklepując Jimma po ramieniu – Nie mów mi, że Pati w twoim łóżku jest ważniejsza od wizyty ukochanego brata?…
– Jakbyś czytał w moich myślach….
– Wygląda na to,że układa się między wami całkiem dobrze? – Joey zmienił ton i z zaciekawieniem spojrzał na brata, którego twarz rozpromieniła się na te słowa…
– To są wczesne dni – uśmiechnął się – Ale na chwilę obecną wszystko idzie w dobrym kierunku.
– Wiesz,że życzę Ci jak najlepiej…
– Ciężko mi w to uwierzyć… – zakpił Jimmy.
– Nie bądź śmieszny – odparł Joey z nieudawaną powagą w głosie – Zdaję sobie sprawę, że sporo namieszałem między tobą i Pati… I nie ukrywam, że nie wierzyłem w to, że coś z tego wyjdzie, biorąc pod uwagę,że w zasadzie wcale się nie znaliście…. Ale cieszę się,że sprawy mają się dobrze i naprawdę trzymam za was kciuki. Najważniejsze,żebyś był szczęśliwy.
– Dzięki…- Jimmy podszedł do brata i uściskał go, co trochę zaskoczyło Joeyego ,ale odwzajemnił uścisk i poklepując go po plecach zapytał…
– Myślisz,że możemy zapomnieć o tym,co się stało?…
– Jasne… Ale porozmawiaj też z Pati…
– Nie musi….- odparła dziewczyna,która niespodziewanie weszła do pokoju… Wciąż zaspana,z lekko potarganymi włosami usiadła przy stole i uśmiechnęła się do mężczyzn,którzy wciąż zaskoczeni wpatrywali się w nią i czekali na ciąg dalszy…- Skoro Jimmy jest w stanie zapomnieć, to ja również.
– Złoto masz, nie kobietę – Joey mrugnął w kierunku Jimma, po czym zwrócił się do Pati, niemalże szeptem – Szczęściarz z tego mojego brata…..
……..
– No, to w drogę – rzekł Jimmy siadając za kierownicą samochodu.
– Nie mogę się doczekać,żeby poznać twojego brata – odpowiedziała Pati – Mam nadzieję, że chociaż ten okaże się normalny – mówiąc to, zaśmiała się głośno.
– Ja tutaj jestem….- usłyszeli głos Joeya z tylnego siedzenia – Swoją drogą Jimmy powinien się bać…
– A to niby dlaczego?- mężczyzna zmarszczył czoło…
– Paddy to pies na baby – parsknął Joey.
– A ty niby nie? – zadrwił Jimmy, mrugając jednoczenie do Pati, która rozbawiona ponownie zachichotała.
– Problem w tym, że do niego te kobiety same lgną – burknął Joey,dając do zrozumienia,że nie jest zadowolony z takiego przebiegu spraw.
– O Pati się nie boję – Jimmy położył rękę na kolanie dziewczyny – Paddy nie rzuci na nią swojego uroku.
……..
Dwa miesiące temu Patrick przeprowadził się razem z żoną Joelle do nowego domu na obrzeżach Hirschaid w północnej Bawarii,oddalonego prawie cztery godziny od Kolonii. Żadne z rodzeństwa nie zdążyło jeszcze odwiedzić go w nowym miejscu zamieszkania ,dlatego obaj bracia byli niezmiernie podekscytowani zaproszeniem. Jimmy,pomimo tego,że ogromnie cieszył się ze spotkania z Paddym, czuł jednocześnie pewien niepokój. Ich wspólne relacje odrodziły się dopiero rok temu, po kilku latach nieporozumień i nieukrywanej wzajemnej niechęci. Od czasu,kiedy ich drogi ponownie się zeszły spotkali się zaledwie dwa razy i żadne z tych spotkań nie było wystarczająco długie, aby mogli wyjaśnić sobie wszystkie nieporozumienia w cztery oczy. Owszem,rozmawiali kilka razy przez telefon i wybaczyli sobie błędy z przeszłości, ale dopiero teraz, dzięki tej wizycie będą mogli spędzić ze sobą więcej czasu. Pierwszy raz od czasów Gymnich znowu będą spać pod jednym dachem.
– Powiesz mi, co poróżniło cię z Paddym?- Pati wyrwała go z rozmyślań, zupełnie jakby czytała w jego myślach.
– Ehhh, to długa historia – Jimmy pokręcił głową i zacisnął dłonie na kierownicy – Przyczyn było tak naprawdę wiele… Ale zaczęło się od tego, że nie podobał mu się fakt,że wróciłem na ulicę… Ja akurat wtedy nie miałem wyboru… Musiałem utrzymać rodzinę… Wyjść z długów… Dla mnie to było jedyne rozwiązanie. Dla niego jednak to była hańba dla rodziny. Bał się, że to zaszkodzi jego przyszłości…. Od tamtego czasu nie potrafiliśmy się dogadać. Dochodziły kolejne problemy i w końcu przestaliśmy ze sobą rozmawiać na dobre. Unikałem spotkań rodzinnych, na których wiedziałem,że on będzie i Paddy robił dokładnie to samo. Oczywiście,stało się to problemem dla reszty rodziny,ale żadne z nas nie potrafiło tego zmienić… Wyciągnąć ręki… Mijały lata i przyznam szczerze,że zacząłem tęsknić… Tyle wspólnie przeżyliśmy. Dzieliła nas nie tylko krew, ale też ogrom naprawdę wspaniałych wspomnień. Kariera Paddyego rozwijała się w zaskakującym tempie i nagle zrodziła się we mnie chęć rozmowy z nim… Chciałem mu zwyczajnie pogratulować. Poprosiłem Maite, naszą siostrę, o jego numer telefonu. Nie miałem jednak wystarczajacej odwagi, żeby do niego zadzwonić. Zamiast tego wysłałem smsa. Nie musiałem czekać długo. Paddy oddzwonił do mnie po niespełna dwudziestu minutach… Rozmowa była bardzo emocjonalna,ale postanowiliśmy, że wspólnie spróbujemy odbudować ruiny naszego braterskiego związku i wymazać z pamięci to, co nas kiedyś rozdzieliło… Czasami nie warto patrzeć w przeszłość….
……..
Po niespełna czterech godzinach, czyli zgodnie z zaplanowanym czasem ,podjechali pod dom Patricka, który otoczony okazałym żywopłotem. Biały, typowo bawarski budynek zrobił wrażenie zarówno na braciach, jak i na Pati. Ich uwagę przykuły ciemne drewniane okiennice oraz ogromny balkon mieszczący się na piętrze,tuż ponad drzwiami wejściowymi,przed którymi właśnie stali gotowi, aby do nich zapukać.
– To się urządził nasz braciszek – wyszeptał Joey.
– Wstyd go teraz zapraszać do siebie – zaśmiał się Jimmy, potwierdzając słowa brata i jednocześnie uderzając delikatnie w drewniane drzwi.
Po krótkiej w chwili pojawił się Paddy, który z szerokim uśmiechem powitał całą trójkę. Uściskał swoich braci,po czym podszedł do Pati i podając jej dłoń powiedział :
– Miło mi cię w końcu, Pati… Jimmy nie mógł przestać mówić o tobie przez telefon.
W tym momencie dziewczyna spojrzała na Jimma, który zmieszany uśmiechnął się niepewnie.
– Mam nadzieję, że nie usłyszałeś nic złego….- zwróciła się do gospodarza – Również miło mi cię poznać, Paddy.
– Same superlatywy – Paddy ponownie obdarował ją promiennym uśmiechem i zaprosił swoich gości do środka.
Drzwi wejściowe prowadziły prosto do przestronnej kuchnio-jadalni, na środku której stał wielki ośmioosobowy stół. Całe pomieszczenie urządzone było w rustykalnym stylu, typowym dla rejonu, w którym mieszkał Paddy.
– Witajcie… – usłyszeli nagle głos kobiecy, który, jak się okazało należał do Joelle. Kobieta wskazała ręką na stół, na którym stała butelka czerwonego wina oraz kieliszki postawione dla gości, po czym dodała – Proszę usiądźcie. Kolacja będzie niedługo gotowa.
– Dziękujemy Joelle – uśmiechnął się Jimmy – Jak się masz?
– Ehhh… – westchnęła ciemnowłosa kobieta – Powiedzmy,że dobrze…- mówiąc to wygięła kąciki ust symulując tym bardzo niezdarny uśmiech i odwróciła się w kierunku kuchni.
Na te słowa Paddy przekręcił oczami i otworzył stojącą na stole butelkę. Rozlewając wino odrzekł z lekką ironią w głosie :
– Wiesz jak to jest… Raz z górki, raz pod… Jak u każdego z nas zapewne… – mówiąc to przyłożył palec do ust, upewniając się,że Joelle nie zauważyła tego gestu… Jimmy zrozumiał,że jego brat nie chce kontynuować tematu. Zaczął się jednak zastanawiać, co było nie tak. Niewątpliwie, zaistsniala sytuacja sugerowała,że w ich małżeństwie nie dzieje się najlepiej, nie zamierzał jednak zadawać więcej pytań.
– Paddy, jestem ci winna podziękowania – Pati zmieniła szybko temat – Jestem ci naprawdę ogromnie wdzięczna. Nie masz pojęcia,jak bardzo mi pomogłeś i jak strasznie cieszę się z tej pracy.
– Drobiazg – odparł mężczyzna, a na jego twarzy powrócił ten sam uśmiech, którym przywitał swoich gości wcześniej.
– Nie taki drobiazg – odpowiedziała dziewczyna z radosnym grymasem – Bez pracy ciężko byłoby mi ruszyć z miejsca… Przyjechałam tutaj z określoną kwotą oszczędności…
– Jimmy z pewnością nie zostawiłby cię samej…- spojrzał w kierunku brata, który w tym momencie puścił oczko do Pati i chwycił jej dłoń, potwierdzając tym samym słowa Patricka.
– Swoją drogą…- kontynuował Paddy – Ciekawa ta wasza historia… Jimmy opowiedział mi przez telefon, jak się poznaliście… Wtedy jeszcze nie wiedział, co z tego wszystkiego wyjdzie. Ale sposób w jaki o tobie mówił… Cóż…Mogę tylko powiedzieć, że wpadł na całego…- zaśmiał się…
– To wciąż są początki i nie chciałbym zapeszać…- zaczął ostrożnie Jimmy – Ale na chwilę obecną mogę śmiało powiedzieć, że dawno nie byłem tak szczęśliwy.
– Idąc takim tempem w przyszłym miesiącu zaprosicie mnie na swój ślub, a pod koniec przyszłego roku będziecie chodzić po Kolonii z wózkiem – zażartował Paddy.
Na te słowa Pati zrobiło się slabo i czuła jak jej twarz zaczyna płonąć, pomimo tego, że prawdopodobnie zbladła w ułamku sekundy… Na szczęście nikt nie zauważył zakłopotania i grozy, które nagle pojawiły się w jej oczach… Jimmy i Joey zareagowali śmiechem na żart Patricka, a Joey dodał, popijając czerwone wino :
– Cholera, tu się nie mylisz…
– Oby to się nie skończyło tak szybko, jak się zaczęło…. – warknęła drwiącym głosem Joelle, która właśnie położyła na stole szklaną miskę z sałatką warzywną i koszyk z ciemnym chlebem.
Nastała niezręczna cisza. Nikt tak naprawdę nie wiedział, co na to odpowiedzieć.
– Nie bądź złośliwa…. – odezwał się po chwili Paddy.
– Złośliwa?…. kobieta parsknęła sarkastycznie – Dobrze znasz moje zdanie na ten temat…
– Zachowaj je dla siebie… – odburknął poddenerwowany mężczyzna.
Pati wciąż nie doszła do siebie po niefortunnych słowach Patricka, teraz jednak była w takim szoku, że natychmiast zapomniała o tym pechowym dla niej żarcie. Poczuła się strasznie niezręcznie i jedyne, na co w tej chwili miała ochotę, to wstać i uciec z tego domu jak najdalej. Już nie cieszyła się na weekend spędzony u Patricka. Nie chciała jednak robić scen, głównie ze względu na Jimma. Spoglądając na niego widziała, że poczuł się równie zakłopotany i urażony, ale podobnie, jak ona, postanowił zatrzymać tę złość w sobie.
Atmosfera podczas kolacji była napięta, co zresztą nie było już dla nikogo zaskoczeniem. Bracia próbowali kontynuować konwersację, chociaż żaden z nich nie czuł się komfortowo. Pati milczała. Co jakiś czas zarówno Paddy,jak i Jimmy starali się włączyć ją do rozmowy, ale ona jedynie skinęła głową z delikatnym uśmiechem na twarzy. Czuła na sobie nieprzyjemny wzrok Joelle. Jimmy również to zauważył i ścisnął jej dłoń, głaszcząc lekko jej skórę opuszkami palców. Bez pomocy słów dawał jej do zrozumienia,że jest z nią… Żeby się nie przejmowała…
Kolacja dobiegła końca, chociaż ciężko powiedzieć, że apetyt im dopisywał.
– A więc Pati… – odezwała się nagle Joelle, która do tej pory siedziała cicho…- Mówisz, że przyjechałaś tutaj z zaoszczędzonymi pieniędzmi… Pewnie już ci się dawno skończyły… To dlatego przyjechałaś do Kolonii? Żeby żerować na kasie Jimma?
– Dość! – krzyknął Paddy – Już wystarczająco zrujnowalaś atmosferę. Idź wylewaj swój ból dupy przy swoich znajomych. Moich gości zostaw dla mnie.
Po tych słowach Joelle wstała od stołu i wychodząc z jadalni dodała złośliwie :
– Bardzo chętnie! Miłego wieczoru.
– Przepraszam was – Paddy zwrócił się do braci i do Pati, przynosząc w tym samym czasie nową butelkę wina.
Od słowa do słowa towarzystwo wydawało się coraz bardziej rozluźnione. Nieobecność żony Patricka zdecydowanie można było uznać za korzystną. Tematy rozmów poszerzały się z minuty na minutę. Rozmawiali zarówno o sprawach zawodowych, jak i prywatnych. Paddy wspomniał o zaproszeniu Johna do Hiszpanii. Wspominali też dawne czasy… Wraz z upływem wina atmosfera stawała się coraz przyjemniejsza. Pati również wydawała się dużo bardziej wyluzowana.
Po ponad godzinie usłyszeli kroki na schodach, a zaraz potem ostentacyjne trzaśnięcie tylnych drzwi i silnik odjeżdżającego samochodu. Wszyscy spojrzeli na Patricka z zaniepokojeniem.
– Można się było tego spodziewać – warknął mężczyzna – To nie pierwszy raz… Domyślam się dokąd pojechała…
– Chcesz o tym porozmawiać?- Jimmy wiedział, że jest to idealna okazja, aby wypytać brata o problemy, które wyraźnie go gnębiły.
– Nie ma tak naprawdę o czym rozmawiać – Paddy wzruszył ramionami – Joelle ma kogoś… Od kilku miesięcy… Dopiero niedawno nasz wspólny znajomy mnie o tym poinformował. Ona oczywiście zaprzecza… Ale już kilka razy zdarzało jej się nie wrócić na noc. Czasami znikała na kilka dni… Na początku pytałem… krzyczałem… Teraz już nie ma sensu. Nie potrafimy już ze sobą rozmawiać.
– Strasznie mi przykro… – siedzący obok Joey poklepał go po plecach.
– Cieszę się, że przyjechaliście…. Może chociaż na chwilę uda mi się oderwać od tego wszystkiego, co mnie ostatnio przytłacza….
……..
Była już prawie pierwsza w nocy,kiedy wszyscy rozeszli się do łóżek.
– Mam nadzieję, że reszta weekendu minie nieco bardziej pomyślnie – wyszeptał Jimmy przytulając Pati do siebie.
– Nie wiem, czego ty oczekujesz… Joey jest tutaj z nami…- zażartowała Pati i w tym i momencie oboje wybuchnęli śmiechem.
– A tak poważnie , to szkoda mi mojego brata…
– Dlatego, że ma taką wredną żonę czy dlatego, że go zdradza?….
– W sumie to ciężko stwierdzić – parsknął mężczyzna – Nie spodziewałem się po Joelle takiego zachowania. Spotkałem ją wcześniej i była naprawdę sympatyczna… Jak widać pozory potrafią mylić…
– To jedynie utrzymuje mnie w przekonaniu, że to ja jestem problemem… Zresztą, chyba wszyscy to wyczuli…
– Nie zaprzątaj sobie tym teraz głowy. Z egoistycznego punktu widzenia mam nadzieję,że nie wróci jutro… Gdybym był świadomy całej sytuacji od samego początku, inaczej bym się wtedy zachował…. Uwierz mi, zaciskałem pięści pod stołem…
……..
Nowy dzień przywitał ich głośnym stukaniem deszczu w okryte welurowymi zasłonami okna balkonowe.
– Zapowiada się piękny dzień – zaśmiała się Pati do wychodzącego właśnie z łazienki Jimma.
– Tak…. – pokręcił mokrą głową mężczyzna – Idealny na rodzinny spacer…
– Którą mamy godzinę?… Słyszę, że Paddy i Joey są już na dole…
– 9.30… Trochę nam się zaspało….- odparł Jimmy sprawdzając czas na swoim telefonie.
– O cholera!- krzyknęła Pati i czym prędzej wyrwała się z łóżka.
W ciągu zaledwie dziesięciu minut zdążyła wskoczyć pod chłodny prysznic, z nadzieją,że doda jej energii, której teraz desperacko potrzebowała. Wrzuciła na siebie żółtą,zwiewną sukienkę, pierwszą,którą pośpiesznie znalazła w nierozpakowanej walizce i razem z Jimmem zeszła do jadalni.
– O, proszę… Kto się w końcu przebudził z niekończącego się snu…- zaśmiał się głośno Paddy.
– Taaaak, ze snu…- wtrącił się Joey, uraczając ich ironicznym uśmiechem – Na pewno byli zajęci cały poranek….
– Zazdrość cię zżera?- Jimmy nie próbował nawet wyprowadzić brata z błędu.
– Pfffft…. Braciszku…Ja kliknę palcami i za chwilę będę miał kogoś na górze. – odrzekł Joey śmiejąc się razem z towarzystwem.
– Wiecie na co mam ochotę? – przerwał Patrick.
– Kliknąć palcami?… – Joeyego nadal trzymały się żarty, co zresztą nikogo już nie dziwiło. Tak naprawdę rzadkością są momenty, kiedy blondwłosy mężczyzna był poważny albo przynajmniej starał się sprawiać takie wrażenie.
– Dobre, dobre… Ale nie trafiłeś… Mam ochotę na imprezkę domową… Z dużą ilością alkoholu…
– Uuuuu…. To brzmi jak coś dla mnie – Joeyemu oczy zaświeciły się radośnie na słowa młodszego brata – Wchodzę w to!
– Przyznam,że pomysł niegłupi – Pati również wydawała się być zadowolona z idei Patricka, który w tym momencie podszedł do lodówki i wyjął z niej czteropak Heinekena.
– No, co ty? Teraz – zdziwił się Jimmy, patrząc drwiąco na puszki z piwem, które jego brat właśnie postawił przed nimi na stole.
– A dlaczego nie?…
– Hmm, być może dlatego, że ledwo minęła dziesiąta rano…
– Fakt… Ale spójrz za okno… Pogoda do dupy… Cóż innego można teraz robić…
– Obejrzeć jakiś film?… Zjeść śniadanie?…. – Jimmy nie dawał za wygraną…
– Może i tak…- Paddy zmrużył oczy i wówczas wyraz jego twarzy zmienił się drastycznie. Z jego oczu zniknęły figlarne iskierki, którymi jeszcze przed chwilą obdarowywał swoich gości. Zamiast tego widać w nich było zawód i przygnębienie. Wspomnienia wczorajszego wieczoru powróciły. Smutek, który ostatnimi czasy trzyma się go kurczowo, powrócił na nowo…- Chyba po prostu chcę się na chwilę oderwać od tego całego syfu…- odparł zrezygnowany.
– Jimmy, ty to jednak jesteś kretyn…- Joey zwrócił się do brata,pukając się przy tym w czoło – Paddy, podaj mi to piwko… I otwieraj swoje. Mówiłem,że pomysł dobry i nie mam zamiaru się z tego wycofywać. Co za różnica czy to dziesiąta rano, czy wieczorem. Impreza, to impreza…
Pati chwyciła dwie puszki i podała jedną z nich Jimmowi, który pokręcając kpiąco głową otworzył ją, zgadzając się tym samym na ten absurdalny,w jego mniemaniu, pomysł. Martwił się o Patricka i chciał mu w jakiś sposób poprawić humor, choćby na jeden dzień, ale był przekonany, że zapijanie problemów nie jest najlepszym rozwiązaniem. Wiedział, że dokładnie taką samą drogę obrał Joey i znał rezultaty takiego wyboru. Nie chciał jednak teraz prawić morałów… Paddy wydawał się być nieugięty. Jimmy w jakim jest stanie, dlatego postanowił dołączyć do reszty. Przeczuwał jednak, że ten dzień nie skończy się dobrze.
Paddy wypił pierwsze piwo w niemalże natychmiastowym tempie i nie czekając na nikogo przyniósł do stołu kolejne. Po trzech puszkach, które mężczyźni i Pati zmuszeni byli wypić znacznie szybciej, niżby chcieli,wszyscy, łącznie z Patrickiem byli w znakomitych humorach. Żartom i śmiechom nie było końca, podobnie, jak kolejnych puszek złotego trunku.
– I tego właśnie było mi potrzeba – westchnął brunet.
– Tylko nie zamulaj znowu… – zadrwił Joey…
– Masz rację… Po co psuć atmosferę… Skoro śmieci same się wyniosły, to chyba trzeba się z tego cieszyć…
– Absolutnie! – zgodził się Joey poklepując go po ramieniu – A wiesz,czego Ci potrzeba?…
– Raczej nie tego, o czym ty myślisz…- wtrąciła Pati, która doskonale wiedziała, co chodziło mu po głowie.
– A ja myślę, że się mylisz…- uśmiechnął się Joey i ponownie zwrócił się do brata – Dziewczyny ci potrzeba… Na noc lub dwie. Zobaczysz, od razu poczujesz się lepiej…
Paddy nie odpowiedział… Uśmiechnął się jedynie tajemniczo… Być może przyznał Joeyemu rację… A może wcale nie był na to gotowy….
– Może zamówimy coś do jedzenia? – zaproponowała dziewczyna – Tak na wszelki wypadek… Żebyśmy nie upili się przed czternastą…
– Dobrze myślisz – przytaknął Paddy i podszedł do szafki kuchennej, w której trzymał wszystkie ulotki lokalnych restauracji z dostawą. Nie było latwo wybrać, głównie dlatego, że niewiele było lokali otwartych o tak wczesnej godzinie. Udało im się jednak znaleźć przyzwoitą knajpkę indyjską z ciekawym, różnorodnym menu i właśnie z niej zamówili jedzenie. Nie musieli też długo czekać na dostawę, zapewne dlatego, że nie było wiele zamówień o tym czasie.
– Chyba będę cię częściej odwiedzał…. Muszę przyznać,że to była najlepsza kuchnia indyjska, jaką miałem okazję spróbować – odparł Jimmy po zjedzeniu dość sporej porcji.
– Właśnie widzę, że ci smakowało – parsknął Patrick spoglądając na pusty talerz brata.
– No, wiesz… Muszę mieć siły, mając przy sobie taką kobietę – zażartował mężczyzna spoglądając dwuznacznie na Pati, która jedynie pokręciła głową i lekko zawstydzona zarumieniła się, nieudolnie próbując ukryć swoje zmieszanie.
– Ty byś musiał z dziesięć takich obiadów zjeść dziennie, żeby mieć siły. – zadrwił Joey.
– Nie mierz wszystkich swoją miarą braciszku… Mi wystarczy jeden…
– Powiem szczerze, że dla mnie chyba nawet jeden to za dużo dzisiaj….- Joey pogładził się po brzuchu, a na jego twarzy pojawił się grymas bólu – Zaczynam się czuć kiepsko…. Mam nadzieję, że za moment mi przejdzie, bo dzisiejszy dzień zapowiada się zbyt ciekawie, żebym go przeleżał…
– Mam tabletki, które powinny ci pomóc – mówiąc to Pati wstała od stołu i udała się na górę do pokoju. Położyła walizkę na łóżku i przekładając ubrania z jednej strony na drugą szukała małej, akrylowej torebki, w której trzymała wszystkie potrzebne lekarstwa. Kiedy znalazła odpowiednie pudełko, odłożyła walizkę na miejsce i skierowała się w stronę drzwi. Nie zdążyła jednak opuścić pokoju, gdy nagle zjawił się w nim Jimmy.
– W końcu jesteśmy sami….- objął ją w pasie i przyciągnął do siebie – Joey może chwilkę poczekać…
Pati poczuła gorący oddech Jimma na swojej szyi…na policzku… Aż w końcu ich usta zetknęły się i zatonęły w namiętnym pocałunku. Delektowali się wzajemnie smakem swoich spragnionych warg. Każdy moment, kiedy cieszyli się swoją bliskością sprawiał, że świat wokół nich zanikał i nie liczyło się nic poza ciepłem ich pożądających ciał.
Dłoń Jimma zachłannie wędrowała po ciele Pati, zaczynając od karku,po ramiona i napięte, drżące od podniecenia uda… Delikatnym, lecz pewnym gestem wsunął rękę pod żółtą sukienkę dziewczyny i namiętnie gładził jedwabną skórę jej pośladków… Słyszał jej ciężki oddech, który z sekundy na sekundę stawał się coraz szybszy. Z każdym jej oddechem jego pożądanie narastało i nie potrafił już go kontrolować. Pragnął jej tu i teraz, nie zważając na to, że jego bracia czekają na nich na dole. A może właśnie świadomość tego wzbudzała w nim jeszcze większą ekscytację.
– Weź mnie…- szepnęła mu do ucha, a Jimmy nie wahając się zdjął z niej sukienkę i bieliznę, która ukazywała więcej, niż zasłaniała…
Pati położyła się na miękkim, białym dywanie na środku pokoju i z rozchylonymi udami czekala na Jimma… Drżacymi palcami penetrował jej wilgotny skarb, który od teraz należał tylko do niego… Była gotowa… Wślizgnął się w nią zdecydowane i szybko… Zajęczała głośno… Nie potrafiła ukryć swojej rozkoszy… Zagubili się w tej ekstazie, w dzikim tańcu rozpalonych ciał… Minęły minuty, ale dla nich była to rozkoszna wieczność…
Leżeli obok siebie, oblani potem, próbując złapać zagubiony w spełnionym uniesienu oddech.
– Byłeś cudowny…
– Bo byłem z tobą…
– Nie chcę psuć atmosfery,Jimmy, ale chyba powinniśmy zejść już na dół… Joey pewnie leży skręcony z bólu, a Paddy zapewne domyśla się, co tu się skroiło – Pati pocałowała leżącego obok siebie mężczyznę i podniosła się z podłogi, zbierając z niej swoje ubrania. Jimmy przytaknął i po kilkunastu sekundach był już gotowy.
Zanim zdążyli wyjść z pokoju, usłyszeli dzwonek telefonu Pati.
– To Laura… – odparła zaskoczona dziewczyna.
– Odbierz… Ja zejdę do chłopaków…- Jimmy pogłaskał ją po ramieniu, po czym wyszedł z pokoju.
– Halo?…- Pati usiadła na brzegu łóżka – Laura… Co słychać u ciebie?… Mam nadzieję,że wszystko w porządku?
– Wiesz, jak u mnie… Raz lepiej, raz gorzej, ale zawsze do przodu. – usłyszała rozradowany głos przyjaciółki – Ale nie o tym chcę rozmawiać… Jestem teraz w Niemczech, w Norymberdze. Pomyślałam,że wpadnę do ciebie do Kolonii… Musisz mi wszystko opowiedzieć… Co z Jimmem?…
– Laura… Przykro mi strasznie,ale nie ma mnie teraz w Kolonii….Wrócę dopiero jutro…
– Cholera…Co za pech. Gdzie ty się znowu włóczysz? Wszystko u ciebie ok?
– Tak, absolutnie – Pati rozpromieniła się na myśl o Jimmym i o jej ciekawie zapowiadającym się życiu w Kolonii – Nie mogłabym być teraz bardziej szczęśliwa… Tyle mam Ci do opowiedzenia… Szkoda,że nie zadzwoniłaś wcześniej. Gdybym wiedziała,że planujesz zawitać w Niemczech, być może inaczej zaplanowalibyśmy ten weekend….
– Wyjechałaś z Jimmym? – zapytała Laura z nutką nieskrywanej ciekawości w głosie.
– Tak… Jego brat zaprosił nas do siebie…
– Joey????
– Nie!- zaprzeczyła szybko Pati i celowo nie wspomniała o obecności mężczyzny – Paddy… Młodszy brat Jimma.
– Jeżeli jest tak samo jebnięty, jak braciszek,którego ja miałam nieprzyjemność poznać, to szczerze współczuję ci tego weekendu…- zadrwiła Laura złośliwie.
– Nie, Paddy jest w porządku…
– No, cóż… Baw się zatem dobrze i mam nadzieję,że niedługo nadarzy się okazja do spotkania. Chociaż ciężko u mnie w pracy ostatnio … Ledwo udało mi się teraz wyrwać…
Rozmowa z Laurą zasmuciła Pati. Tęskniła za swoją przyjaciółką i zrobiłaby wszystko, aby móc spędzić z nią teraz trochę czasu. Miała nadzieję,że nie będzie musiała czekać długo na możliwość kolejnego spotkania, ale mimo wszystko przykro jej było, że nie może jej dzisiaj zobaczyć…
– Coś się stało?- zapytał Jimmy, kiedy Pati zeszła do jadalni.
– W zasadzie nic….
– Przecież widzę,że coś jest nie tak…
– Laura planowała mnie dzisiaj odwiedzić… Jest w Niemczech i chciała mi zrobić niespodziankę – dziewczyna otworzyła nową puszkę piwa, którą Paddy właśnie jej podał- Stęsknilam się za nią… A najgorsze jest to, że takich okazji do spotkania może nie być wiele…
– Możemy pojechać do Polski któregoś dnia, jeśli zechcesz -zaproponował Jimmy.
– Ta Laura… Czy to jest ktoś bliski?…- Paddy włączył się do rozmowy…
– Tak….- potwierdziła dziewczyna – Moja przyjaciółka. Tak naprawdę jedyna osoba, która mi w Polsce została.
– W takim razie zaproś ją do nas. Imprezka dopiero się rozkręca. Im więcej ludzi,tym raźniej,prawda?
– Chyba żartujesz – Joey wyraźnie nie popierał pomysłu Patricka.
– Nie rozumiem… W czym problem?….
– Joey zaliczył Laurę i potraktował ją, jak każdą inną…- zaśmiał się Jimmy… Jednak jego odpowiedź spotkała się z wyraźną dezaprobatą ze strony brata, który w tym momencie wyszedł z jadalni, dając tym samym do zrozumienia,że nie ma ochoty kontynuować dyskusji na ten temat.
– Ehhh… Nie pierwsza i nie ostatnia – Patrick wyraźnie wydawał się być rozbawiony historią,którą właśnie usłyszał – Zaproś ją do nas Pati. Nam będzie raźniej, a ty będziesz szczęśliwsza.
– Skoro Paddy zaprasza… – mrugnął potwierdzająco Jimmy – To chyba nie masz już wyboru…
……..
Pati absolutnie miała wybór,ale ten najbardziej odpowiedni był jednocześnie najbardziej oczywisty . Zadzwoniła do Laury i zaprosiła ją do domu Patricka. Okazało się,że dzeli je zaledwie czterdzieści minut jazdy samochodem i, rzecz jasna, przyjaciółka nie odmówiła niespodziewanej wizyty.
……..
– Witam, jestem Laura – dziewczyna pewnym siebie gestem wysunęła rękę w stronę Patricka – Dziękuję za zaproszenie.
– Cieszę się,że uraczyłaś nas swoją obecnością. – odpowiedział Paddy z szarmanckim uśmiechem na twarzy.
– Jej nieobecność byłaby lepsza – Joey znienacka pojawił się w jadalni.
Zaskoczona Laura spojrzała na swoją przyjaciółkę…
– Czy to jest żart?-zapytała… Ale jej głos nie brzmiał już przyjaźnie.
– Nie. – Paddy próbował opanować sytuację – To ja cię tutaj zaprosiłem. Joey nie będzie problemem, obiecuję. Proszę usiądź… Dzień dopiero się zaczął… – mówiąc to podał dziewczynie puszkę piwa.
Zapasy Heinekena ubywały w ekspresowym tempie. Pomimo tego,że rozmowa w towarzystwie przebiegała bardzo pomyślnie, Laura i Joey nie zamienili ze sobą jednego słowa. Skutecznie też unikali kontaktu wzrokowego, który mógł potencjalnie zwabić niepotrzebny dyskomfort.
……..
Nie dało się nie zauważyć, że Patrick zrobił na Laurze ogromne wrażenie. Czy sprawił to jego urok osobisty, czy skonsumowane przez dziewczynę procenty – widoczny był fakt,że Laura znalazła nowy cel swojego nieskończonego pożądania. Przez całe,wspólnie spędzone popołudnie starała się być jak najbliżej Paddyego. Flirtowała z nim, nie bacząc na obecność jego braci i swojej przyjaciółki. Mężczyzna zdawał się być zauroczony aprobatą dziewczyny… Nie miał nic przeciwko temu,kiedy subtelnie i jednocześnie kokieteryjnie gładziła jego uda pod blatem drewnianego stołu… Odwzajemniał jej komplementy i czułe słowa szeptane do ucha, których tajemnicy nie mieli zamiaru zdradzić nikomu…
Sytuacja wymykała się spod kontroli, tymbardziej,że zarówno Jimmy, jak i Pati czuli się niekomfortowo w ich towarzystwie. Joey, który od samego początku wyraził swoje niezadowolenie z obecności Laury w domy Patricka, już dawno poszedł do swojego pokoju.
Pati wyszła na chwilę do ogrodu. Nie czuła się dobrze, co było spowodowane nie tylko ilością spożytego alkoholu, ale też napiętą atmosferą w jadalni.
– Proszę, porozmawiaj z Laurą – usłyszała za sobą głos Jimma – Paddy nie jest gotowy na nowe znajomości, tymbardziej przelotne… Jedyne, co z tego wyniknie, to niepotrzebne problemy… Nie wspomnę już o Joeym…
Pati wiedziała,że Jimmy ma rację. Obiecała, że zamieni słowo ze swoją przyjaciółką.
– Przepraszam,że ją tutaj zaprosiłam… – wyszeptała.
Jimmy przytulił ją do siebie, po czym oboje wrócili do środka. W jadalni Laura wciąż była kurczowo przyklejona do Patricka, który teraz sprawiał wrażenie zmieszanego i znudzonego zaistniałą sytuacją. Blondynka jednak nie dawała za wygraną. Ewidentnie starała się uwieść mężczyznę za wszelką cenę.
– Laura, możemy porozmawiać?- Pati przerwała sielankę, którą jej przyjaciółka serwowała Patrickowi.
– Nie teraz kochana, jestem trochę zajęta….
– Tak, zauważyłam… – odpowiedziała sarkastycznie Pati – Przerwij proszę swoją zabawę na chwilę… Czekam na ciebie w salonie…
Laura przyszła po kilku minutach, chwiejnym krokiem i z nieskrywanym zadowoleniem na twarzy.
– Paddy ma żonę…- zaczęła ostrożnie Pati – Tańczysz na cienkim lodzie…
– Mi to zupełnie nie przeszkadza – bełkotała blondynka, której stan cywilny Patricka wyraźnie nie przeszkadzał.
– Laura! Opamiętaj się… Paddy tego teraz nie potrzebuje… Dzisiejszy dzień miał być odskocznią od problemów, które go gnębią ostatnio – Pati celowo nie podała przyczyny rozterek mężczyzny, gdyż zdawała sobie sprawę,że będzie to wystarczający powód dla jej przyjaciółki, aby wykorzystać sytuację… I Patricka… – Wiesz dobrze, że jeśli cokolwiek zaszłoby dzisiaj między wami, to jedynie skomplikowałoby jego życie do reszty… Dlatego proszę cię, zostaw go w spokoju… Jimmy też nie jest zadowolony z twojego zachowania… Proszę…
– Naprawdę, nie bądź taka święta – Laura zaśmiała się szyderczo – Jimmy też taki nieskalany grzechem, a sam bzyka mężatkę….
– Zamknij się!- Pati wysyczała spanikowana -Po to tu przyjechałaś?? Żeby stwarzać wszystkim problemy??… Podobno tak bardzo chciałaś się ze mną spotkać, a tymczasem już od progu rzuciłaś swoje sidła na Patricka i przez cały wieczór nie liczyło się dla ciebie nic innego, tylko chęć zaciągnięcia go do łóżka! Opanuj się dziewczyno! Przestań sypiać z każdym facetem, który stanie na twojej drodze! Powtórzę Ci to po raz kolejny – zostaw go w spokoju!
– Nudzisz… – warknęła Laura – Ale dobrze… Skoro tak bardzo przeszkadza ci fakt, że wolna… powtarzam WOLNA kobieta,chce zabawić się z seksownym facetem, to zrobię ci tę przyjemność i nie ruszę Patricka!
– Cieszę się… – odparła usatysfakcjonowana dziewczyna i wraz z Laurą wróciła do jadalni.
Jak się okazało, Jimmy zaprowadził brata na górę do sypialni. Paddy był już w kiepskim stanie, poza tym chciał trzymać go jak najdalej od Laury. Ostatnią rzeczą, której Patrick teraz potrzebował była pijana dziewczyna w jego ramionach… I nie byłoby to żadną niespodzianką, gdyby na ramionach się nie skonczyło…
Pati przyniosła koc i poduszkę dla przyjaciółki i zaprowadziła ją do salonu, gdzie pozwoliła dziewczynie położyć się na miękkiej, trzyosobowej sofie. Podała jej szklankę wody i tabletki przeciwbólowe, po czym sama podążyła za Jimmem do sypialni. Była zmęczona minionym dniem i jedyne,czego teraz potrzebowała to sen… Wtuliła się w ramiona swojego mężczyzny i zamknęła oczy, licząc na to, że poranek przyniesie przyjemniejsze chwile…
……..
Dochodziła godzina ósma rano, kiedy obudziły ich krzyki dochodzące z korytarza. Jimmy zerwał się z łóżka i ubierając w pośpiechu spodnie, wyszedł z pokoju. Nieświadoma niczego i wciąż zaspana Pati pobiegła za nim. W pierwszym momencie oboje myśleli,że to Laura i Joey wdali się w kłótnię, ale drzwi do pokoju mężczyzny były zamknięte, a nieprzyjemny głos kobiecy słychać było na poddaszu, gdzie mieściła się sypialnia Patricka.
Wchodząc po ciemnych, drewnianych schodach zauważyli Joelle stojącą w progu pokoju….
– Wynoś się z mojego łóżka, ty dziwko…. – usłyszeli gniewny głos kobiety….
Niepewnie weszli do pokoju i im oczom ukazał się widok, którego tak bardzo starali się uniknąć poprzedniego wieczoru…. Laura siedziała na łóżku, owinięta cienkim kocem, a Paddy nerwowo krzątał się po pokoju, zbierając z podłogi kolejne części garderoby…
– Laura?….. – krzyknęła Pati, która wciąż nie mogła uwierzyć w to, co w tej chwili się działo…
– Znasz tę szmatę?… – wysyczała Joelle.
– O,tak, to najbliższa przyjaciółka Pati, która rozkłada nogi na zamówienie, a nazwisko Kelly najwyraźniej działa na nią jak płachta na byka – Joey niespodziewanie pojawił się w feralnej sypialni i przypatrując się groteskowej scenie, parsknął pobłażliwym śmiechem.
– Czyli wszystko jasne… – wrzeszczała Joelle i w tym momencie zwróciła się do Jimma – Ta twoja Pati pewnie jest tak samo puszczalska,jak jej przyjaciółeczka! Teraz wiadomo dlaczego tak to szybko się u was potoczyło…
– Ostrzegam cię – wysyczał gniewnie Jimmy – Jeszcze jedna obelga w kierunku do Pati, a nie ręczę za siebie…
– Gdybyś dbała o swojego męża, to nie musiałby szukać przygód gdzieś indziej…- wtrąciła Laura z ironicznym uśmiechem na twarzy.
Joelle nie zastanawiając się nad konsekwencjami podeszła do półnagiej blondynki i nerwowym gestem szarpnęła ją za włosy, zostawiając kilka pasemek w dłoni rozwścieczonej kobiety… Laura nie pozostała dłużna… Wymierzyła cios w policzek brunetki niepohamowanym, energicznym ruchem drżącej dłoni, kurczowo zaciśniętej w twardą pięść.
Nikt nie zareagował…. Nie było jednej osoby, która stanela po strojnie zdradzonej żony…
– Wypierdalaj z mojego domu…- wyszeptała Joelle z zaskakująco stoickim spokojem w głosie.
Laura nie protestowała. Spojrzała na swoją przyjaciółkę, ale ona odwróciła z niesmakiem głowę…
– Wyjdź… I nie wracaj… – to były ostatnie słowa Pati, które Laura usłyszała przed opuszczeniem domu Patricka…
– To samo dotyczy was wszystkich – Joelle spojrzała na niemile widzianych gości… Zaraz później jej wzrok przeniósł się na Paddyego – Z tobą włącznie!
Paddy spojrzał na swoją żonę… W jego oczach nie było smutku, ani zawiści…. Nie było też żalu za to, co zrobił minionej nocy, kiedy kochał się z Laurą… Namiętnie, wielokrotnie, bezcencuralnie….
– Żegnaj zatem… – rzekł od niechcenia, mijając ją w drzwiach…. Spojrzał na podążającego za nim brata… – Jimmy, masz wolną kanapę w swoim mieszkaniu?